Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

imitacja

Zamieszcza historie od: 8 marca 2015 - 23:53
Ostatnio: 1 grudnia 2017 - 8:44
  • Historii na głównej: 10 z 16
  • Punktów za historie: 2455
  • Komentarzy: 156
  • Punktów za komentarze: 1046
 

#71455

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam kiedyś w Pubie na Kazimierzu, w sezonie zimowym.

Właścicielka lokalu postanowiła zaoszczędzić na ogrzewaniu, bo nie było klientów = Nie było klientów, bo było zbyt zimno. I tak w koło Macieju.

Jak Szefowa nie widziała, to podkręcałam ogrzewanie w ciągu dnia, jednak po przyjściu, ona zawsze je zmniejszała.
Knajpa nie była mała, ciężko było ją ogrzać, więc każda moja próba ogrzania lokalu kończyła się fiaskiem. Na pytania czy mogę podkręcić ogrzewanie - szefowa dała mi futrzany kubraczek. Żebym nie zmarzła.

Zatem ubierałam cieplejsze ubrania i siedziałam sobie w pustej knajpie.

Raz szefowa powiedziała, że jak nie ma ruchu, to mogę sobie zaparzyć kawkę i usiąść przy stoliku, który jest widoczny z ulicy - żeby ludzie widzieli, że jest ruch - taka żywa reklama.

Więc usiadłam sobie, piję kawę... Dzwoni telefon - Szefowa. Opieprzyła mnie, co ja robię? Kawkę piję? Szkło muszę polerować!

Tłumaczyłam, że sama mi kazała to zrobić pół godziny temu, ale chyba już zdążyła o tym zapomnieć.

Jakaś para przyszła na piwo, ale nie dopili nawet połowy, wyszli tłumacząc, że w lokalu jest zbyt zimno. I dziwiąc się, jak ja mogę tam wytrzymać.

No cóż, wytrzymałam tam trzy tygodnie. I tak o trzy tygodnie za długo.

oszczędzanie

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 168 (178)
zarchiwizowany

#79553

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szłam dzisiaj na rozmowę kwalifikacyjną.
Postanowiłam zaoszczędzić sobie drogi, zamiast obejść łukiem bloki, przeszłam między nimi. Ale sobie zaoszczedziłam. :D

Chodnikiem - całą szerokością - szło troje nastolatków. Dwóch chłopaków, jedna dziewczyna. W granicach wieku 14-16 lat.
Do końca chodnika zostało niewiele, więc wyminęłam ich idąc trawą. Nadmienię, że widzieli mnie, odwrócili się w moją stronę i mimo to nie ustąpili przejścia, dlatego przeszłam dwa kroki trawą,ot,nic wielkiego.
Gdy byłam o krok przed nimi, usłyszałam, że jestem pierd**nięta.
Odpowiedziałam tym samym i poszłam dalej.

Nagle czuje uderzenie w plecy. Gnój rzucił we mnie kamieniem, małym, ale jednak. Oni w śmiech, ja w złość. Pytam, czy są normalni, w dość dosadnych słowach. W odpowiedzi usłyszałam tak fantastyczne słowa jak "wyjmij uja z mordy jak mówisz" itp.
Odeszłam kawałek dalej.
Nie wiem co mnie pokusiło, ale zrobiłam im kilka zdjęć. Jako dowód, bo chciałam to pokazać dzielnicowemu.

Zobaczyli to, doskoczyli do mnie i zaczęli wyrywać mi telefon. Laska miała mnóstwo siły, naprawdę, ręce ze stali. Kazała mi to skasować, jakoś udało mi się odebrać moją własność, ale podczas kolejnych przepychanek wzięli mi go znów. Mówiłam, że to zgłoszę, że to moja własność, mają oddać, przeklinałam... Raczej nie oszczędzając w słowach. W międzyczasie podszedł facet z ręką w gipsie, przystanął. Poprosiłam go o pomoc, jednak tylko stał i również powiedział, żebym skasowała zdjęcia to będę mieć spokój.
Wielkiego wyboru nie miałam, do spotkania 15 minut, musiałam już wtedy wziąć taksówkę. Oni stali dalej wzywając mnie. Poszłam na taksówkę, nie zauważyli mnie, więc wiem do jakiego bloku weszli.
Dzwoniłam na policję, żeby zapytać, czy jest przy tym bloku monitoring. Kazano mi dzwonić do spółdzielni.

Wielkich obrażeń nie mam. Trzy ślady na nadgarstku po palcach, bolą mnie palce u drugiej ręki, bo mocno ścisnęła mi kostki.

Szczerze, nie wiem co mam z tym zrobić dalej.

Osiedle

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (31)

#78066

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro już o rozpieszczaniu dzieci mowa, dodam coś od siebie.

Byłam wczoraj w sklepie, taki osiedlowy market, ale z tych mniejszych, raptem 3 alejki ułożone w literę L. Z tego względu miałam niezły widok na matkę z dzieckiem, dziewczynka miała tak "na oko" 2-3 lata.
Dzieciak spasiony, naprawdę. Mama szczupła, bardzo ładna, zadbana.

Z działu mięsnego przechodzą na drugą stronę, gdzie są chipsy i przyprawy. Młoda bierze sobie chrupki, jakieś cheetosy, mama pozwala jej wybrać.
Od chrupków przechodzą dalej na słodycze, mama wkłada do koszyka coś typu "malinki" czy inne żelki/pianki, które mają w sobie tablicę Mendelejewa.

Mama odeszła kilka kroków, minęła mnie, a dzieciak podbiega, czy też raczej drepta do niej z kinderkami w dłoni, mówiąc "mama ja chce". Mama się zgadza.
Wszystko to okraszone złością Mamy i tekstami "nie tego nie! a dobra weź sobie", "z tobą się nie da robić zakupów" i tak za każdym razem.

Na koniec przeszły jeszcze przy dziale z napojami, ja byłam przy makaronach - czyli ta sama alejka, po prawej makaron, po lewej napoje.
Młoda bierze colę i idzie zadowolona, mówiąc "mama! chce!" Mama bierze.

Może i nie jest to moja sprawa, jak kobieta wychowuje dziecko, ale żal mi dzieciaka. Nie dość, że je sam syf, to jeszcze dostaje wszystko co tylko zechce, bez np. próby wytłumaczenia typu "tego już nie dostaniesz, bo w koszyku mamy to i to".

madka?

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 194 (262)
zarchiwizowany

#77375

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio paliłam papierosa na balkonie, było wtedy deszczowe popołudnie.
Wzdłuż bloku mamy uliczkę prowadzącą wgłąb osiedla.

Uliczką idzie pani, po chwili zatrzymuje się i coś wyrzuca w krzaki. Robi dwa kroki w przód i zawraca, bierze to magiczne coś, gasi w kałuży wody i znów wyrzuca pod krzaki. I odchodzi.

Metr dalej była studzienka kanalizacyjna, a jakieś trzy metry dalej kosz na śmieci z wbudowaną popielniczką.

Całość trwała tak krótko, że zanim zdążyłam zrozumieć sytuację pani sobie poszła.

papieroski

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (26)

#77020

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przed chwilą usłyszałam dzwonek do drzwi.
Młody chłopak, opatulony czerwonym szalikiem, zakrywał sobie nim usta.
Mówi, że jest chory, stąd zasłania się szalikiem.

Pomyślałam sobie, że pewnie jakiś nieznajomy sąsiad chce poprosić o leki typu gripex itp.
Pytam zatem;

- Na co jest pan chory?
- Na białaczkę.
- Ale przecież białaczka nie jest zaraźliwa!
- ALE MOJA JEST!!


Gość standardowo zapytał o pieniądze bądź jedzenie, nie dostał.

oszuści w blokach

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (257)

#76764

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w bloku.
Za sąsiadów mam starszą panią w mieszkaniu środkowym, oraz naprzeciwko rodzinę z dziećmi.

2 dni temu urocza, starsza pani obudziła mnie głośną muzyką o 3 w nocy.
"Sen o Warszawie", Niemena.
Poszłam do niej, zapukałam - nie otworzyła mi, ale ściszyła muzykę.

Dziś, 6;10 rano. Starsza pani, już nie taka urocza, obudziła mnie jakimś disco-polo z lat 90-tych. Znów głośno, więc znów idę do niej, pukam, a ona do mnie z krzykiem:

- Czego? Czego ty chcesz?
- Chciałabym żeby ściszyła pani muzy....
- Jest 6 rano i mogę!!!! Mogę od 6 do 22 robić co chcę!!

No wkurzyłam się, ale próbuję dalej jej wytłumaczyć, że nasze sypialnie ze sobą sąsiadują przez ścianę, że słychać, spać się nie da: jak grochem o ścianę.
Poszłam do siebie i trzasnęłam drzwiami ze złości. Ona natomiast stwierdziła, że: jestem głupia, bo trzaskam drzwiami, oraz "PANU MARCINOWI TO NIE PRZESZKADZAŁO!"

No ja panem Marcinem nie jestem i akurat mnie to przeszkadza.
Rozumiem słuchanie muzyki, naprawdę, ale o 3, bądź 6 rano - tak głośno, że dwa piętra niżej słychać?

Na razie staram się zwalczyć ją jej własną bronią - przez godzinę włączałam piosenki, starając się dobierać je albo z growlem, albo jakieś psycho.
Niech ją krew zaleję, jeśli 5 raz w przeciągu pół roku będę się musiała przeprowadzić.

sąsiedzi

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (218)

#74529

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Uroków życia w malusieńkim mieście ciąg dalszy.

Drzwi do klatki schodowej mają dwie części, jedną wąską, drugą szeroką. W tej wąskiej jest taka mała wajcha, służąca do...
No właśnie, do czego?
Cały czas myślałam, że do blokowania drzwi.
Okazuje się jednak, że służy to do ich otwierania na całą szerokość, np. przy przeprowadzkach.
Jakiś pan zwrócił mi uwagę, żebym tego nie używała - okej, w porządku.

Tydzień później ta sama wajcha została urwana. Wina spadła na mnie, od samej Pani Prezes Spółdzielni (Piekielnej). Dowiedziała się od miłych sąsiadów, że tej wajchy używałam ja, więc chciała obarczyć mnie kosztami. Ale może zacznę od początku.

Środa wieczór, ok. 20/21. Mieszkam na parterze, więc wszystko z klatki słychać. Moją uwagę przykuło hałasowanie na klatce, wyjrzałam przez wizjer - jakiś Pan coś kombinuje z drzwiami.

Czwartek, ok 7 rano. Nie było mi dane pospać, bo na klatce ktoś się kłóci i krzyczy. Poprosiłam, żeby byli trochę ciszej. Po kilku minutach dalszej kłótni wyszłam na papierosa. Przy czym dowiedziałam się, że Piekielna i Pan Konserwator winą obarczają Sąsiada, bo zeszłego wieczoru majstrował przy drzwiach. Coś tam pofuczeli, że sprawdzą na kamerach. (Kamery nie obejmują widokiem klatki wewnątrz, tylko dopiero z pół metra od wejścia od strony zewnętrznej)
Pan Konserwator mówi mojemu Sąsiadowi, że będzie musiał zapłacić 50 złotych, bo taki jest koszt naprawy tych drzwi/stelaża/wajchy. Co ważne, Piekielna tego nie słyszała.

Czwartek, ok. południa. Pani Piekielna przychodzi do mnie i mówi, że to jednak ja zepsułam drzwi, bo sąsiedzi donieśli na mnie.
Mówię jej, że owszem, używałam tej wajchy, ale dosłownie 3-4 razy, bo sąsiad wytłumaczył co i jak. Że drzwi zamykam delikatnie za sobą, bo wiem jak się tłuką i po prostu nie lubię tego dźwięku, że staram się w miarę możliwości być cicho, zwłaszcza wieczorem.
Ona nie wierzy. Tłumaczę zatem, że nie tylko ja używałam tej wajchy jako podtrzymania otwartych drzwi, bo kilka razy zdarzyło mi się wrócić z zakupów i zastać je uchylone. A to nie ja je zostawiałam.
Ona dalej nie wierzy, dyskusja jest bezowocna.

Piekielna mówi, że w.w Sąsiad był "tak honorowy, że przyszedł tutaj i na kolanach mówił, że to nie on, że on tylko wyjść nie mógł z klatki i dlatego coś majstrował, oraz zapłacił 50 złotych zadośćuczynienia, zatem pani powinna zapłacić drugą część, czyli też 50 złotych".

No nie powiem, zaświeciła się lampka: miało być 50 zł za całość naprawy, a tu teraz to tylko połowa?
Odmówiłam zapłaty, ale nie dlatego, że nie poczuwam się do winy: poczuwam, oczywiście, tyle że Piekielna nie rozumie, że:
- od tygodnia nie majstrowałam przy drzwiach
- nie ja jedyna tak robiłam

Inni sąsiedzi oczywiście się nie przyznają, dlaczego ja miałabym płacić za kogoś?


Dzisiaj spotkałam Sąsiada, więc z ciekawości zapytałam, czy faktycznie zapłacił Piekielnej 50 złotych. On mówi, że absolutnie nie!

Wnioski nasuwają się same, Piekielna chciała kłamstwem ugrać całkowity koszt naprawy, nie przewidziała tylko, że każdego wieczoru palę z Sąsiadem papierosa, to i pogadamy o tej sprawie z drzwiami.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 151 (211)

#74461

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z racji niedawno podpisanej umowy z pewnym operatorem na internet, dostałam propozycję na abonament na telefon.
Dla mnie super, zgodziłam się, wybrałam najkorzystniejszą opcję.

Rozmawiając telefonicznie z chłopakiem z obsługi pytałam kilka razy, czy potrzebuję dwa dokumenty tożsamości przy podpisaniu umowy. Powiedział, że nie, wystarczy jeden, bo to oferta bez telefonu.

Przyjeżdża kurier we wtorek,ja uradowana, wyciągam dowód, a on prosi jeszcze o rachunek na moje nazwisko/prawo jazdy/inny dokument.
No nie mam, po prostu nie mam. Kurier wyszedł.

Następnego dnia telefon z infolinii, wytłumaczyłam wszystko co i jak, pani mnie informuje, że ona wraca do mnie kuriera, będzie po południu, nie trzeba innych dokumentów, tylko dowód.

Kurier wraca... I prosi o dwa dokumenty tożsamości.
Tłumaczę, że nie trzeba, że dzwoniłam na infolinię, że mam ofertę bez telefonu. On pokazuje mi na umowie adnotację, że wymagane są dwa dokumenty, inaczej gdyby pozwolił mi to podpisać, to ponoć płaciłby jakąś karę. Poszedł.

Tak też zostałam bez mojej "wyjątkowej oferty dostępnej tylko teraz". ;)

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (177)

#74378

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielny sąsiad.

Wynajęłam mieszkanie w małym mieście, blisko miejscowości rodzinnej. Mieszkanie w bloku, trafiło nam się środkowe na parterze.
Korytarz mam malutki, niecały metr długości, zaraz są drzwi do pokoju, wiec siłą rzeczy wszystko z klatki słyszę. Tyle wstępu.

Dwa dni po wprowadzce sąsiad z góry postanowił sobie urządzić libację na klatce schodowej. Pił wódkę z kolegą i jadł zupę z wiaderka po farbie. Cóż, poprosiłam żeby byli ciszej, bo wszystko u mnie słychać, oraz żeby przenieśli się albo do mieszkania, albo na zewnątrz. Coś tam pofukał, że będą ciszej, ale że muszę się przyzwyczaić, bo "na jego klatce zawsze jest niegrzecznie". Ok, olałam, poszłam do sklepu, wróciłam - już ich nie było.

Dwa dni później znowu spotkałam ich na klatce, tym razem pił piwo i palił papierosy z kolegą. Na klatce. Trzydzieści centymetrów od drzwi.
Powiedziałam spokojnie, żeby wyszli na zewnątrz, bo nie jest to miejsce do spożywania alkoholu. Opieprzył mnie, że mieszkam tu dopiero tydzień i już się rządzę, że żaden sąsiad nie robi mu problemów i że"on mnie sobie ustawi". Zaczął krzyczeć, więc weszłam do mieszkania i wyszedł mój facet. Nie przebierając w słowach kazał im spier..
Wyszli. Za sekundę jednak wrócił krzycząc na całą klatkę, że on zadzwoni do Witka. Nie wiem kim jest Witek, może jakimś pijaczkiem, a może chodziło mu o właściciela u którego wynajmujemy?
Więc ja też sobie zadzwoniłam i wyjaśniłam mu sprawę, żeby nie było problemów.

Piekielny sąsiad również nagminnie otwiera drzwi do klatki i drze się do kogoś idącego uliczką. I tak sobie rozmawiają z pół godziny. Niby nic, ale to naprawdę wszystko słychać. Przecież wystarczy zamknąć drzwi za sobą i pogadać z tą drugą osobą. Prosiłam go o to kilkakrotnie. Ale po co słuchać takiej gówniary?
Może posłuchać następnym razem. Ale już policji.

Taki smaczek na koniec. Godzinę później przyszła do mnie jego matka, schorowana kobieta. Przeprosiła za niego. Pogadałyśmy chwilę, więc co nieco już o nim wiem. On nie pracuje, jeździ tylko co jakiś czy na odwyk, wraca i znów pije. I się awanturuje, aktualnie ma zawiasy. Mam nadzieję, że niedługo go zamkną znowu.

A za tę "jego klatkę" w przeciwieństwie do niego chociaż płacę, bo on stoi pod sklepem i żebrze na piwo.

parterowe towarzystwo

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 184 (202)

#71522

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jest piękne, sobotnie popołudnie. Co mogłoby to zepsuć?
Otworzyłam okno w kuchni, usiadłam sobie z kawą i papierosem, rozmawiałam przez telefon z chłopakiem.

Na skwerku przed blokiem siedziała grupa ok. 10-12 osób.
Jakiś chłopak zaczął do mnie krzyczeć, komentując, że na pewno rozmawiam z policją, oraz głupie teksty "oooo, zaciąga się jak kutasem" itp. Nie zwracałam na to większej uwagi, dopóki nie rzucił kamieniem w stronę idącej powoli staruszki, schorowanej. Na szczęście nie trafił. Rozłączyłam się i krzyknęłam w ich stronę, że to szczyt, by rzucali kamieniem w stronę starszej osoby.
Co usłyszałam w zamian?

Że jak włącza sobie pornosy i wpisuje redhead (mam czerwone włosy) to mu wyskakuję na pierwszej stronie, a w kubku pewnie mam spermę, którą piję, jeszcze ciepłą.
Przedrzeźniali mnie, małpowali i komentowali każdy mój ruch.
Kilku chłopaków odłączyło się od grupy, wtedy koleś zamilkł - nie ma publiki, to zamknął jadaczkę. Po chwili reszta wróciła i komentarze zaczęły się od nowa.

Ot, taka zabawa nastolatków, obrzućmy kogoś błotem, bo nam się nudzi.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 330 (376)