Czytając historię Kajtka (http://piekielni.pl/74776), na zasadzie dość zagmatwanego skojarzenia przypomniała mi się historia mojej koleżanki.
W ramach wstępu zaznaczę, że:
1. również nie rozumiem jak można wyśmiewać inne osoby z jakiejkolwiek "wady" zewnętrznej, np. otyłości.
2. Sama nie jestem ani otyła, ani chuda. Ot, taka jakich milion- (zaznaczam to, żeby było wiadome, że jestem, a raczej staram się być obiektywna).
Teraz do sedna historii: moja koleżanka - nazwijmy ją Monika - jest osobą chudą, nawet wychudzoną. Je za to jak opętana - ot, taka przemiana materii. Sama za to przyznaje, że wolałaby mieć nieco więcej kilogramów, ale nic nie potrafi z tym zrobić. Często słyszy na ulicy, że jest "chudzielcem", "wieszakiem", czy, naprawdę przezabawne, "jak udało ci się uciec z Auschwitz". Z racji tego, że ma dystans do siebie, to takie teksty spływają po niej, jak po kaczce.
Ale jedna z jej znajomych z pracy (dość korpulentna babeczka) niestrudzenie kazała jej przytyć. I to rozkazywała bardzo często i natarczywie.
W końcu Monice puściły nerwy i na pozornie niewinne pytanie: "Kiedy w końcu trochę przytyjesz?" odpowiedziała: "Jak ty trochę schudniesz". Oczywiście kobieta się o mało nie rozpłakała i finalnie obraziła. Znajomi koleżanki z pracy orzekli, że Monika była niemiła i bezczelna.
W ramach wstępu zaznaczę, że:
1. również nie rozumiem jak można wyśmiewać inne osoby z jakiejkolwiek "wady" zewnętrznej, np. otyłości.
2. Sama nie jestem ani otyła, ani chuda. Ot, taka jakich milion- (zaznaczam to, żeby było wiadome, że jestem, a raczej staram się być obiektywna).
Teraz do sedna historii: moja koleżanka - nazwijmy ją Monika - jest osobą chudą, nawet wychudzoną. Je za to jak opętana - ot, taka przemiana materii. Sama za to przyznaje, że wolałaby mieć nieco więcej kilogramów, ale nic nie potrafi z tym zrobić. Często słyszy na ulicy, że jest "chudzielcem", "wieszakiem", czy, naprawdę przezabawne, "jak udało ci się uciec z Auschwitz". Z racji tego, że ma dystans do siebie, to takie teksty spływają po niej, jak po kaczce.
Ale jedna z jej znajomych z pracy (dość korpulentna babeczka) niestrudzenie kazała jej przytyć. I to rozkazywała bardzo często i natarczywie.
W końcu Monice puściły nerwy i na pozornie niewinne pytanie: "Kiedy w końcu trochę przytyjesz?" odpowiedziała: "Jak ty trochę schudniesz". Oczywiście kobieta się o mało nie rozpłakała i finalnie obraziła. Znajomi koleżanki z pracy orzekli, że Monika była niemiła i bezczelna.
Ocena:
329
(355)
Komentarze