Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75122

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mamy sezon na wynajmowanie mieszkań, więc dodam parę historii z drugiej strony.

Mam kawalerkę w Warszawie. Kupiona na kredyt jeszcze za czasów studenckich, bo miałam dość castingów, piekielnych współlokatorów i wynajmujących, a poza tym okazało się, że rata wychodzi mi dużo taniej niż wynajem. Po wyjściu za mąż i przeprowadzce do innego mieszkania, kawalerka poszła na wynajem.

Biorę za nią tylko tyle, żeby spłacić ratę kredytu, opłacić czynsz i podatek od wynajmu + 100zł na niespodziewane wydatki i remonty, które co chwilę się zdarzają. Razem wychodzi cena kilkaset zł niższa niż mieszkania w okolicy, tym bardziej za ten standard (meble co prawda kilkunastoletnie, ale za to sprzęty agd wszystkie nowe, a łazienka wyremontowana).

Lokatorzy zmieniają się rzadko, bo cena niska, a lokalizacja niezła. Ale jak już się zmieniają, to za każdym razem przeżywam traumę. Zawsze, ale to zawsze, dostaję telefony lub/i e-maile z pretensjami, że dlaczego tak drogo?! Osoby, które w najmniejszym stopniu nie są zainteresowane wynajmem muszą prawić mi litanie, że wszyscy wynajmujący to złe, kapitalistyczne świnie, które tylko wyzyskują biednych studentów/bezrobotnych/matki z dziećmi zamiast jako bogaci wspierać tych biednych. Że biorą kredyty i potem każą ją spłacać nieszczęsnym lokatorom!

Kiedy próbuję argumentować takim osobom dlaczego nie mogę wynajmować taniej (bo musiałabym dopłacać do tego interesu, a nie o to chodzi...), słuchawka zostaje rzucona, a konwersacja mailowa zakończona. Tylko po co to? Serio ktoś myśli, że jak na mnie nakrzyczy przez telefon albo naubliża w mailu, to mu obniżę cenę za mieszkanie? Może bym obniżyła, gdyby zainteresowanie było mniejsze albo gdyby ktoś opowiedział mi historię swojej niedoli ściskającą za serce, ale tak?

Historia nieco inna, z ostatniej takiej zmiany lokatorów:
Dzwoni chłopak pracujący, bardzo zależy mu na mieszkaniu bo jest zaledwie 5min piechotą od jego pracy. Proponuje, że zapłaci mi za pół roku z góry, ale w zamian ja obniżę mu cenę 100zł za miesiąc. Nie zgadzam się i tłumaczę mu, że nie potrzebuję akurat szybkiej gotówki, za to potrzebuję regularnych wpłat na rachunek bankowy używany tylko do celu spłaty kredytu za mieszkanie, bo inaczej bank podwyższy mi oprocentowanie kredytu. Poza tym cena jest skalkulowana na styk żeby pokryć koszty, które ponoszę i nie mogę z niej zejść, a chętnych za wyższą cenę nie brakuje.

Chłopak nie rezygnuje i ponawia ofertę jeszcze ze 3 razy, nie zmieniając argumentów. Na koniec strzela focha i rzuca słuchawką. No cóż, jeśli stać go na zapłatę za pół roku z góry i jeszcze na początku rozmowy ujawnia, że bardzo mu się podoba lokalizacja, to naprawdę nie wiem na jakiej podstawie oczekuje negocjacji cenowych. Może powinnam od razu zawyżyć cenę w ogłoszeniu i potem ją spuścić, żeby potencjalny lokator był usatysfakcjonowany?

Warszawa_wynajem

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 239 (277)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…