Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#75344

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odwiedziny we wsi pod Warszawą utwierdziły mnie w przekonaniu, że wyjeżdżając poza mury miejskie człowiek zakrzywia czasoprzestrzeń i trafia do alternatywnego wszechświata.

Przyjeżdżam. Znajomy nas podejmuje, stół się ugina od żarcia. Cały dzień siedzimy, gadamy, na godzinkę tylko kolega wyskoczył do pracy wieczorem.
Rano poszliśmy razem do kościoła, ale potem Scorpion wpadł na inteligentny pomysł pójścia na grzyby do pobliskiego lasu.

Idzie Scorpion przez wieś, koszyk na grzyby niesie.
Ludzie mówią "dzień dobry", zza płotu obserwują.
Jakaś babuszka zapytała, a gdzie to się idzie. Jak usłyszała że grzyby to najlepsze miejsca pokazała.

Idę więc dalej, i wita mnie gość. Po dłuższej chwili okazuje się, że syn wójta. Zaproponował, żebym poszedł ze mną, abym się nie zgubił. No spoko.
Po drodze spotkaliśmy okołoczterdziestoletnią, chudą i całkiem urodziwą jak na swój wiek kobietę. Okazało się, że ONA jest wójtem("pocałujta w dupę wójta" nabiera nowego znaczenia).
Nazbieraliśmy chyba z tony grzybów, syn wójta(wójtowej? wójcianki?) przyniósł reklamówki, bo w koszyku się nie mieściły.

Następnego dnia, w drodze wpadłem do sklepu. Wszyscy prócz jednego dzieciaka przepuścili mnie bez kolejki.

U znajomego, grzyby podzieliliśmy między siebie.
Pojechaliśmy potem do miasta na festyn.
Wyjeżdżając miałem auto obładowane żarciem-ciastem, przetworami, grzybami, nie tyle od mojego znajomego, co od ludzi którzy go odwiedzali.




Wspomniałem, że mój znajomy jest proboszczem?

wieś

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 3 (61)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…