Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#75684

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia InuKimi przypomniała mi moją owocną, dwudniową karierę mistrza karate.

Jako młody dzieciak i fan Mortal Combat(wtedy jeszcze występującego tylko na automatach do gier, które nieraz zżerały całe moje kieszonkowe)Scorpion zachciał spróbować walki na żywo.
Za moją namową, mama zapisała mnie na lekcje karate.
Z powodu obowiązków zostawiła mnie na zajęciach i leciała pracować.

Okazało się że zajęcia prowadzi facet, który ma ego równe poziomowi umiejętnościom Bruca Lee.
Pierwsze zajęcia przesiedzieliśmy słuchając, jakie to mamy szczęście, bo on nas nauczy wiele i że złapaliśmy Boga za nogi, że udało się nam do niego dostać.
Do końca lekcji słyszeliśmy jedynie serię opisów jego osiągnięć, tudzież widowiskowe opisy pojedynków.

Drugą lekcję rozpoczął wydzierając się na nas, za to że na "Dzień dobry" odpowiedzieliśmy "dzień dobry, proszę pana", a nie "dzień dobry sensei".
Kazał się nazywać senseiem, mówił że karate to droga życia i mamy być mu bezwzględnie posłuszni, a wtedy i tylko wtedy uda się nam być choć w jednej dziesiątej tak dobrym jak on.
Dalej opowiadał że karate używa się tylko do obrony i pod żadnym pozorem nie wolno nam zaatakować nikogo.

Młody ja zapytał, że "co w takim razie jeśli widzę jak jakiś facet okrada kobietę?".
Odpowiedź senseia "Nie wolno ci ingerować, bo to nie twoja sprawa. Chyba że zaatakuje ciebie. To już tak".
Nie odpuszczałem. "Ale czy karate nie polega na tym że bronię słabszych(Teraz wiem, że nie polega. Ale wytłumaczcie to młodemu dzieciakowi w latach fascynacji 99% społeczeństwa Brucem Lee)?"-zapytałem.
Na to "sensei" stwierdził że on mi zabrania. Odpowiedziałem że mama mówiła mi że mam bronić słabszych.
Wielki ekspert karate warknął, że jest ważniejszy od rodziców, wszystkich świętości lub kogokolwiek innego, bo "on jest sensei, a siusiumajtki i mamisynki mogą sobie iść jak im się nie podoba".
Niektórzy zaczęli się śmiać.
Wyszedłem ja i paru innych dzieciaków, w tym ci, których rodzice byli na sali i zrozumieli chyba, że zostawienie ich pociech z takim typem to niedobry pomysł.

Po spotkaniu z tym "ekspertem wychowania" doszedłem do wniosku, że w sumie lepsze są automaty.
Współczuję do dziś tym, co zostali i jego rodzinie, o ile jakąkolwiek miał.

mosir

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (33)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…