Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#75759

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zachciało mi się nowego hobby po obejrzeniu paru publikacji o zapasach na wypadek wojny.
Od razu natrafiłem na bandę survivalowców, którzy zaczęli mnie "wprowadzać" w tajniki. Niektóre rzeczy były naprawdę przydatne, ale wiele przegięło pałę goryczy.

Pomijając fakt, że sugerowali abym wydawał na sprzęt różny masę kasy(a trzymać np. takich nożyc automatycznych do metalu czy zestawu masek gazowych nie mam za bardzo gdzie) i od razu "najlepsze najdroższe, bo wtedy na bank dużo wytrzyma", to wkurzyło mnie parę ich typów:

-survivalowiec paranoik
Survivalowiec który robi przygotowania tylko pod daną teorię spiskową, w którą wierzy. Np. jak sobie ubzdurał że ma nadejść wielki meteor i zasłonić słońce na dwa lata gdzie nic nie będzie rosnąć, to tylko gromadzi jedzenie i ani myśli o broni, systemie uzdatniania wody itp.

-survivalowiec hobbysta
Survivalowiec który MUSI mieć wszystko najnowsze, najlepsze i pierwszorzędne. Ma scyzoryk z latarką, kompasem, igłą, datownikiem, mikrofalówką i kuchenką z 2015, a wypuścili taki sam, tylko z gustownym breloczkiem w roczniku 2016? Bierze jak szczupak zarzutkę.
Oczywiście pełna pogarda dla "biedaków co ich hehe nie stać bo jak będzie źle to umrą bez breloczka, tylko ze starym tandetnym biedascyzorykiem sprzed roku"

-survivalowiec renesansowy
Zbieranie wszystkiego we wszystkich kierunkach. Od moskitier po kombinezon ABC. Potem pytany "stary, dlaczego kupiłeś 7 kombinezonów i płetwy jak nie ma w pobliżu nas ani 1 jeziora" odpowiada "Bo kiedyś może się przydać"

-survivalowiec fantasta
Zbiera wszystko pod...apokalipsę zombie.
Niby wie że nie nadejdzie, ale zawsze jest "pa, Scorpion, ale zrobiłem ziemiankę otoczoną palami, to zombiaki się nie dostaną". Niby wie, że zombie nie istnieją, ale praktycznie za każdym razem trzeba go z jego świata fantazji wyprowadzać.

Najbardziej mnie wkurza nie tyle hajs jaki wydają(bo to ich sprawa), nie tyle to, że wymagają od ludzi że inni od razu idąc w ich hobby wywalą lekką ręką parę tysiaków na pierdoły które ONI uważają za NIEZBĘDNE, ale to powtarzanie z nabożną czcią 2 wyrazów "ciężkie czasy".
Wielbią te określenie niczym imię boskie, szczycą się nim i używają w nieskończoność.
Dla każdego jednak oznacza to co innego. Kiedyś próbowałem jednego zapytać, co rozumie przez to. Od razu zaczęły się wykręty "te noo wiesz, to nie jest tak że ciężkie czasy to tylko np. wojna atomowa, ale np. także to jak stracisz pracę". Jak zapytałem jak po utracie pracy przydadzą mu się narzędzia wojskowych oddziałów inżynierii z demobilu albo toporek strażacki to od razu na mnie naskoczył.

Doszedłem po tym do wniosku, że wolę swoje stare hobby i mieć mały zapasik jedzenia w domu, niż z 8 skrytek z jedzeniem zakopanych w pobliskim otoczeniu, 2 magazyny żywności i ziemiankę na działce wyładowaną jak warsztat.

hobbyści fanatycy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -6 (42)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…