Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#76014

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na onkologii, leżąc już dłuższy czas, można się dochrapać piekielnych historii nie tylko ws lekarze - pacjenci. Zdarzają się takie sytuacje, że największym filozofom się nie śniło. Na początek małe wprowadzenie: Jak w każdym szpitalu obowiązuje całkowity zakaz palenia papierosów. Mniejsza jak jest przestrzegany, ważne co ludzie wymyślą, żeby chapnąć dymka. Specyfika oddziału polega na tym, że na początku i na końcu korytarza znajdują się trzyosobowe sale bez balkonu, natomiast pośrodku dwuosobowe z wymarzonym przez każdego nałogowca BALKONEM. Pech mój polega na tym, że pierwsze dwa pobyty trafiłem sale za, a dwa kolejne przed upragnionym obiektem westchnień palacza. Wiadomo. 23.00 - 0.00 żadna pielęgniarka bez wezwania po salach nie lata bo i po co, więc szczęśliwcy mogą spokojnie zamykać się na fajeczkę przed snem na zewnątrz, pilnując tylko, żeby dym nie dostawał się do środka. Wiadomo, że doświadczeni nikotyniarze pozbawieni dostępu do balkonu w pierwszej kolejności zabiegają zapoznanie tych pozostałych szczęśliwców. Dopuszczalne są roszady, przenosiny, sąsiedzkie wizyty itp. Sprawę komplikuje mocno sytuacja, gdy balkon otrzymuje niepalący (na kij rybie łyżwy), ale prawdziwa katastrofa następuje dopiero, gdy ten godny pożałowania abstynent na dodatek jest wrogiem papierosów. Dlatego rozpoznanie trzeba przeprowadzać z wyczuciem i finezją, byle się na pozycję spaloną nie wyekspediować. W jakąż euforię wpadłem dziś, tj. w poniedziałek widząc nowego lokatora w sali obok. Pusta sala też jest O.K., ale łatwiej o wpadkę, gdyż każdy ruch na nieobsadzonej sali powoduje przeważnie rutynową kontrolę naszych Szanownych Piguł, a wtedy jest bardziej lub mniej przyjemnie. Z racji iż podczas poprzedniego pobytu miałem przyjemność zapoznać Krzyśka wiedziałem, że nie pali i nie palił, ale dla znajomych zgadza się odgrywać rolę czujki po wieczornym obchodzie. No ale są przecież Prawa Murphy'ego. Ok. północy, po wcześniejszym stwierdzeniu, że na bramce jest akurat nieużyta zmiana ochroniarzy i na zewnątrz nijak wydostać się nie zdołąm, uderzyłem do Krzysia z petycją o chwilowe udostępnienie mi owego przybytku rozkoszy.Zaznaczył tylko, że zamyka za mną drzwi, bo lekko przeziębion jest, chcąwszy do ciepełka wrócić w odrzwia mam zastukać. Miodzio. Wieje jak cholera, ale nos w książkę (tablet) i dawaj.Jedna, druga... Kurczę książka fajna, ale już 1.30 to trzeci papieros na szybko i do łózia. Taa... Krzyśkowi się przysnęło. Prawo Murphy'ego. 1) zawsze śpi z muzyką na uszach 2) jestem w samej bluzie 3) nie mam więcej papierosów i nic do picia 4) pierwsza poranna wizyta jest zawsze o 6.30. Jak Go nie dobudzę, to mam w perspektywie 5 godzin stania na balkonie. Ludzie co ja tam wyprawiałem z tymi drzwiami i szybami... Jak już potłukłem sobie wszystko co miałem do potłuczenia, nauczony doświadczeniem siadłem żeby zebrać myśli. Pomogło. Pomyślcie zanim od pukania porobią się Wam dziury w kostkach. Przecież czytałem książkę. W szpitalu jest wifi ośla pało! Wujek Google, Centrum onkologii, centrala, ochrona i już po dwóch minutach rozmawiałem z ochroną na parterze: "Dobry wieczór. Dzwonię w troszeczkę nietypowej sprawie. Czy byłby Pan Tak Uprzejmy i Zadzwonił na ósme piętro, oddział B do pielęgniarek, że w sali 8.006 na balkonie uwięziony jest pacjent?" Usłyszałem tylko: Żarty se, kuchnia, robi. Bym wujowi nogi z pleców powyrywał" i... pierdyk słuchawką. Dzwonię drugi raz i tu Pan Ochroniarz się zdążył wybudzić, bo mnie chociaż wysłuchał. Niemniej, zanim pozbierał koparę z podłogo, musiałem powtórzyć swoją prośbę trzy razy. Obiecał, że zadzwoni natychmiast i odłożył słuchawkę.Zaraz. 5 min., 10 min. Zaczynam się trząść z zimna. Jest!!! Zapala się światło, ale w sali obok (mojej). Już chciałem głośno wyartykułować paszczą, że jestem w sali obok, gdy zostałem uwolniony przez: dwie pielęgniarki w strojach nocnych, dwóch ochroniarzy roześmianych odo ucha do ucha i maleńką salową, która, nie wiedząc czemu, dzierżyła oburącz w dłoniach mopa w pozycji najlepszego pałkarza. Tak długi czas oczekiwania na ratunek spowodowany był tym, że Siostry uwierzyły ochroniarzowi na słowo ,miej więcej tak jak on początkowo uwierzył mnie i biedny musiał pofatygować się na górę osobiście przekonując miłe panie, że ie jest na bani i to Mu się nie przyśniło. Myślicie, że to koniec mojej przygody? Ależ skąd! W sumie sześć osób biorących udział w akcji trochę szumu więc obudziła się osoba siódma. Zaspany zobaczył Walne Zgromadzenie Personelu i mnie w drzwiach i walnął dwie wielkie pięciozłotówki. Chcąc szybko zakończyć sprawę powiedziałem, że zasnął i prawie półtorej godziny trząsłem się na balkonie zanim mnie wypuszczono. Błąd. Duży błąd. Jak to do Niego dotarło, to wziął potężny wdech i ...tak się zaczął śmiać, że aż się popłakał. Ze względu na to, że wielkim chłopem jest śmiech też ma donośny. Przypominam, Jest już trzecia w nocy na całym obiekcie jeśli ktoś jeszcze nie śpi, to jest ta bank klient prosektorium. Będę próbował się wymknąć o 6.00 poza budynek szpitala żeby przeczekać pierwszą falę, ale z doświadczenia mam przechlapane jak woda w lany poniedziałek. No i w stresie nawet nie mogę sobie zapalić, bo pilnuje mnie pół szpitala. Dobranoc

słuzba_zdrowia

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 17 (59)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…