Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#76165

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia dosłownie sprzed godziny.
Wyszedłem sobie, po raz pierwszy od dwóch miesięcy, na legalny spacr z moim Dieslem. Cisnę wzdłuż bloku i widzę jak z naprzeciwka zbliża się sąsiadka z nieodłącznym yorkiem na rękach (zawsze jest tak wynoszony). Yorki wyczesany, wygłaskany, obowiązkowa kokardka, słowem minichampion. Jako, że mój pies szczerze nienawidzi wszelkiego rodzaju szczekoszczurów ( chodzi o hałas, nie o rasę) natychmiast ściągnąłem smycz schodząc z chodnika an trawnik w celu uniknięcia konfrontacji. I wszystko było by cacy, gdyby zza bloku nie wyłonili się ONI. Panowie Strażnicy Miejscy. W tym momencie zrobiło mi się niemiło, bo mam za sobą mandatowe spotkania z tymi panami, więc tym bardziej zacząłem się oddalać z miejsca zagrożenia.
Ale tego, co nastąpiło później chyba by nikt nie przewidział. SM obrzucili mnie tylko bez słowa spojrzeniami nie zaczepiając i podążyli dalej chodnikiem w stronę sąsiadki z yorkiem. Uff udało mi się. Ale jeden ze strażników chyba postanowił pogłaskać psinę, bo wyciągnął rękę w stronę pieska. I mały go... uchamrał. Albo postraszył, dokładnie nie widziałem.
Kolega SM parsknął śmiechem, ale poszkodowany nie wykazał się poczuciem humoru. Wyobraźcie sobie, że wlepił babce mandat 200 zł za brak smyczy i KAGAŃCA! U yorka! No nie wiem czy aż tak bardzo potrzebował podniesienia swojego ego, ale litości...
Niespecjalnie przepadam za babą i Jej wrzaskunem, ale mam nadzieję, że jak kobicisko ochłonie to się jakoś od tego mandatu odwoła. Ja rozumiem przepisy, ble,ble, ale czy Ona ma temu psu kaganiec na szydełku zrobić? O ludzie...

spacer

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (169)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…