Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#76511

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z pamiętniczka barmanki:

Drogi pamiętniczku, świat zwariował!
Czwartkowa zmiana, zapowiada się całkiem wesoło. Ludzi dość sporo, cały czas coś się dzieje przy barze. Na zmianie walczę ja i mój starszy kolega*.

Jeden z klientów zamówił alkohol z promocji, czyli trzy lane piwa i trzy wściekłe psy. No i z tymi shotami właśnie pojawił się problem, ponieważ ja przez swoje roztargnienie pomyliłam gramatury. Ale wszystko spoko, pieniążki zapłacone, generalnie git majonez. Chwilę później przyszedł kolega, i zwrócił mi uwagę, że pomyliłam gramatury. No nic, mój błąd.

Piekielność nr I:
Przychodzi człowieczek lat około 19 i sie pyta czym mu puszczę T.Love. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że nie możemy mu puścić tej piosenki, ponieważ gdyby reszta klientów podłapała
takie coś zaraz ustawił by się rządek ludzi do muzyki na której szukanie nie mam czasu.
- Ale jak to? Przecież to tylko jedna piosenka!
- Tak proszę pana, ale ja nie mam czasu teraz tego szukać, poza tym taka polityka knajpy, że to barman wybiera muzykę. (a kolejka za nim rośnie)
- Ale zawsze jak mówiłem to mi barmani puszczali
- Widocznie trafił pan wtedy na mniejszy ruch i uczynnego barmana, teraz nie mamy na to czasu. (gwoli wyjaśnienia, czasem jak siedzi na knajpie kilka osób na krzyż zgadzamy się na puszczenie jakiejś piosenki, ale jest to tylko nasza dobra wola)
- Ale ja jestem stałym klientem!( pierwszy raz gościa widzę, mój kolega też)
I poszedł.

Piekielność nr II:
Przychodzi sobie chłopak z tego stolika gdzie była pomylona gramatura po jeszcze jedną taką kolejkę. No to ja grzecznie nalewam i tłumaczę swój wcześniejszy błąd. Klient się nie gniewa, nic się nie stało, a jak ruch taki to się można pomylić to zrozumiałe. Wszystko cacy, zapłacone poszedł.
Po chwili wraca jego kolega i robi wielką awanturę, że on wcześniej dostał inaczej polane. To mu grzecznie tłumaczę i jeszcze raz przepraszam za swój błąd. Ale klient nie daje za wygraną, domaga się telefonu do szefowej, bo jak to tak!
Po telefonie do szefowej i potwierdzeniu naszej wersji zdarzeń, wykłóca się dalej. I ja bym to jeszcze zrozumiała gdybym nalała mu wcześniej za mało, ale ja się pomyliłam na korzyść klienta (zamiast nalać 0,25 ml nalałam 0,50 ml). Nie dopominałam się o dodatkowe pieniądze, mój błąd, ja płacę. A klient w zaparte żeby mu dolać bo mu się należy. Od słowa do słowa przerodziło się to w małą awanturę z tłumaczeniem w kółko tego samego. A że pan był już wypity to go poniosły emocje i zaczął w nas rzucać obelgami typu "Je**ć barmana!". No to wezwaliśmy ochronę... Pan się z nimi trochę poszarpał, ale w końcu go wyprowadzili.

Wszystko opisałam niestety dość chaotycznie, ale teraz wyobraźcie sobie moi drodzy Piekielni, że obie sytuacje tyczyły się tej samej osoby. A teraz wyobraźcie sobie, że na całej knajpie takich przypadków braku różnorakich klepek miałam przynajmniej z siedem.

Pozdrawiam,
Najgorsza barmanka na świecie:)



* Starszy kolega jest już po czterdziestce, czyli teoretycznie mógłby być moim ojcem. Co ważne dla historii, był już kiedyś barmanem w tej knajpie, na samym początku jej istnienia. Dwadzieścia lat temu.

gastronomia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (24)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…