Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

MegatonaKid

Zamieszcza historie od: 5 czerwca 2016 - 20:50
Ostatnio: 6 stycznia 2017 - 19:36
  • Historii na głównej: 0 z 2
  • Punktów za historie: 110
  • Komentarzy: 2
  • Punktów za komentarze: 0
 
zarchiwizowany

#76511

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z pamiętniczka barmanki:

Drogi pamiętniczku, świat zwariował!
Czwartkowa zmiana, zapowiada się całkiem wesoło. Ludzi dość sporo, cały czas coś się dzieje przy barze. Na zmianie walczę ja i mój starszy kolega*.

Jeden z klientów zamówił alkohol z promocji, czyli trzy lane piwa i trzy wściekłe psy. No i z tymi shotami właśnie pojawił się problem, ponieważ ja przez swoje roztargnienie pomyliłam gramatury. Ale wszystko spoko, pieniążki zapłacone, generalnie git majonez. Chwilę później przyszedł kolega, i zwrócił mi uwagę, że pomyliłam gramatury. No nic, mój błąd.

Piekielność nr I:
Przychodzi człowieczek lat około 19 i sie pyta czym mu puszczę T.Love. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że nie możemy mu puścić tej piosenki, ponieważ gdyby reszta klientów podłapała
takie coś zaraz ustawił by się rządek ludzi do muzyki na której szukanie nie mam czasu.
- Ale jak to? Przecież to tylko jedna piosenka!
- Tak proszę pana, ale ja nie mam czasu teraz tego szukać, poza tym taka polityka knajpy, że to barman wybiera muzykę. (a kolejka za nim rośnie)
- Ale zawsze jak mówiłem to mi barmani puszczali
- Widocznie trafił pan wtedy na mniejszy ruch i uczynnego barmana, teraz nie mamy na to czasu. (gwoli wyjaśnienia, czasem jak siedzi na knajpie kilka osób na krzyż zgadzamy się na puszczenie jakiejś piosenki, ale jest to tylko nasza dobra wola)
- Ale ja jestem stałym klientem!( pierwszy raz gościa widzę, mój kolega też)
I poszedł.

Piekielność nr II:
Przychodzi sobie chłopak z tego stolika gdzie była pomylona gramatura po jeszcze jedną taką kolejkę. No to ja grzecznie nalewam i tłumaczę swój wcześniejszy błąd. Klient się nie gniewa, nic się nie stało, a jak ruch taki to się można pomylić to zrozumiałe. Wszystko cacy, zapłacone poszedł.
Po chwili wraca jego kolega i robi wielką awanturę, że on wcześniej dostał inaczej polane. To mu grzecznie tłumaczę i jeszcze raz przepraszam za swój błąd. Ale klient nie daje za wygraną, domaga się telefonu do szefowej, bo jak to tak!
Po telefonie do szefowej i potwierdzeniu naszej wersji zdarzeń, wykłóca się dalej. I ja bym to jeszcze zrozumiała gdybym nalała mu wcześniej za mało, ale ja się pomyliłam na korzyść klienta (zamiast nalać 0,25 ml nalałam 0,50 ml). Nie dopominałam się o dodatkowe pieniądze, mój błąd, ja płacę. A klient w zaparte żeby mu dolać bo mu się należy. Od słowa do słowa przerodziło się to w małą awanturę z tłumaczeniem w kółko tego samego. A że pan był już wypity to go poniosły emocje i zaczął w nas rzucać obelgami typu "Je**ć barmana!". No to wezwaliśmy ochronę... Pan się z nimi trochę poszarpał, ale w końcu go wyprowadzili.

Wszystko opisałam niestety dość chaotycznie, ale teraz wyobraźcie sobie moi drodzy Piekielni, że obie sytuacje tyczyły się tej samej osoby. A teraz wyobraźcie sobie, że na całej knajpie takich przypadków braku różnorakich klepek miałam przynajmniej z siedem.

Pozdrawiam,
Najgorsza barmanka na świecie:)



* Starszy kolega jest już po czterdziestce, czyli teoretycznie mógłby być moim ojcem. Co ważne dla historii, był już kiedyś barmanem w tej knajpie, na samym początku jej istnienia. Dwadzieścia lat temu.

gastronomia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (24)
zarchiwizowany

#73392

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Słowem wstępu:
Przeprowadziłam się z mojej rodzinnej wiochy do największego miasta w moim województwie celem ukończenia uczelni wyższej. Jako że życie tutaj jest troszeczkę droższe (a i chciałam odciążyć rodziców) podejmowałam się pracy w kilku pubach za barem. I właśnie tego tyczyć się będą moje wypociny. Z racji, że od dzieciaka miałam kontakt z klientami (moi rodzice prowadza pensjonat), jako takie podejście do klienta mam. Niestety pracując w knajpach spotykam się z takimi przypadkami, że tracę wiarę w ludzkość.

Pracuję w pubie słynącym na całe miasto z piwa studenckiego. Pracę dostałam wręcz przypadkiem, przez koleżankę z Piekielnej Knajpy, w której kiedyś pracowałyśmy. W obecnym lokalu kierujemy się dewizą "TY tu rządzisz, a nie klient", ponieważ ze względu na charakter klienteli bardzo łatwo można zostać sterroryzowanym przez byle nachlanego typa. Moje miejsce pracy jest jednym z tych, w których podchodzisz do baru, zamawiasz, płacisz, odbierasz, idziesz spożywać. Full samoobsługa! Przystąpmy do wypocin właściwych.

Okazja: Dzień upierdliwego klienta!
Stoję sobie na ogródku, przy barze. Przy stoliku obok siedzi znajomy (stały klient) i koleżanka z lokalu obok. Na ogródku pustki.

Nagle wkracza on! Piekielny Klient ze swoim kolegą. Siadają przy stoliku znajdującym się od baru jakieś 2 metry. I się zaczyna!
- Obsłuży mnie pani?!- do koleżanki z lokalu obok.
- Ale proszę pana, ja tutaj nie pracuję.- Odpowiada koleżanka, a ja jak matkę kocham cały czas stoję za barem i jestem widoczna jak pryszcz na czole nastolatka o mlecznej cerze.
- To ja bym chciał zamówić! Podejdzie tu pani?- Dalej PK.
- Zapraszam do baru.- Bardziej promiennego uśmiechu już mieć nie mogłam.
- Ale w innych lokalach zawsze ktoś przychodzi i przyjmuje zamówienie!- Wait, what?! Gdzie?! Żaden z ogródków po tej stronie rynku tego nie praktykuje.- To ja chce dwa piwa Piekielne!- no dobra, zaniosę. Nie chce mi się kłócić, jest za gorąco. Zaniosłam.
- A szklanki?- Zdzierżę i to. Zaniosłam.
- Należy się 14 zł.
- Zapłacę, przecież!- Obsłużyłam, odpuściłam, zaczęła się luźna rozmowa z koleżanką i kolegą na temat woodstocku. Za chwilę słyszę chamskie pstrykanie palcami, odwracam się powoli.
- Zapłacić chcę.- No to rachuneczek i do Piekielnego. A ten zagaduje.
- Jedziesz na woodstock?- Miałam ochotę odpowiedzieć "nie przechodziliśmy na ty", ale nic się nie odezwałam.
- Nie, nie mam czasu ani pieniędzy.
- To ja ci mała zasponsoruje, he he, to pojedziesz?
- Nie.

Na szczęście szybko sobie poszli. Szkło oczywiście nietknięte. Nie to, że ja mam jakiś problem do ludzi, ale zawsze staram się być dla nich miła. Nie stoję też jak słup, kiedy ktoś mnie prosi żebym podeszła i ma jakiś uzasadniony powód ( zdarzają się ludzie starsi, zdarzają się o kuli, zdarzają się tacy, którzy zwyczajnie poproszą żeby pomóc im się z czymś zabrać do stolika). Staram się pomóc, ale nie zawsze mogę. A czasami wystarczy trochę uprzejmości i zwykłe proszę... Czy coś...

Jeśli kogoś to będzie obchodziło mogę wrzucić jeszcze inne kwiatki z pamięnika barmana, bo jest ich na prawdę dużo.

gastronomia

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 34 (166)

1