Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77090

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym od czego zaczynają swoją przygodę z językiem polskim obcokrajowcy chyba każdy dobrze wie. Zazwyczaj jest to pewno pięcioliterowe słowo, które miele w zębach niemal na co dzień większość Polaków, a które służy osiedlowym Sebixom za spójnik w zdaniu.

Do naszej ekipy w firmie niedawno dołączył pewien Azjata, którego przysłała nam Centrala. Nazwijmy go roboczo Dan. Chłopak młody, nieco przed trzydziestką, radzi sobie z angielskim na tyle dobrze żeby bez problemu się z nim dogadać. W czym zatem piekielność? Już mówię.

Obcy kraj, obca kultura, chłopak trochę zagubiony, ale chętny do poznania Polski i zamieszkującej jej obywateli. Za edukację Dana wzięło się kilku powszechnie znanych u mnie w pracy śmieszków. Podstawy łaciny podwórkowej i polskiego załapał dość szybko. Za wyjątkiem jednego: "dziękuję".

Wychodzę ja z firmy z zamiarem zajechania do pobliskiego sklepu celem uzupełnienia prowiantu i widzę, że w śniegu brnie Dan. Proponuję zatem podwózkę, bo mieszkanie które wynajmowała mu firma, znajdowało się po drodze do mojego domu. Chłopak szczęśliwy, dziękuje po angielsku i wsiada. Dojechaliśmy a Dan stwierdził że i on wykona zakupy dla siebie. Spoko, zakupy zebrane czas do kasy. Pierwszy wykłada się Dan. Pakuje prowiant w siaty, płaci i dzię... Nie. Zamiast podziękowania w stronę kasjerki poszło syte "spier*alaj" z mocno azjatyckim akcentem i serdecznym uśmiechem na twarzy Dana. Ja robię oczy jak pięć złotych i zastanawiam się czy aby mu się słowa nie pomyliły.

*tłumaczone na polski z angielskiego*
[J] - Wiesz co znaczy to, co właśnie powiedziałeś?
[D] - Ale co?
[J] - No "spier*alaj".
[D] - (wielce zdziwiony) No przecież "dziękuję".

Wyprowadziłem więc kolegę z błędu i uświadomiłem mu co właśnie powiedział. Kasjerkę przeprosił i przy mojej asyście wypowiedział po raz pierwszy "dziękuję". Skasowałem się i ja, spakowaliśmy się do auta i pytam kto go tak "pięknie" nauczył dziękować po polsku. Tak, te same śmieszki, co się wzięły za naukę języka stwierdziły, że będzie zabawnie jeśli nauczą go że "spier*alaj" znaczy tyle co "dziękuję".

Serio, nie widzę niczego złego w przekazywaniu wiedzy na temat przekleństw w naszym języku, ale uczenie tak jak tamte buce to zrobiły, uważam za co najmniej niesmaczne. Ot, pożartujemy sobie z żółtka, on naje się wstydu, a my będziemy pękać ze śmiechu. Uśmiałem się jak norka.

język polski sklep azjata przekleństwa

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 313 (335)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…