Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#77317

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia o rodzicach przyprowadzających chore pociechy do przedszkola przypomniała mi, że nie tylko rodzice mogą być piekielni.

W przedszkolach za granicą dzieci wychodzą na świeże powietrze dziennie. Pogoda, czy nie one mają swoje kubraczki, kalosze i inne zestawy.
Placówka edukacyjna= przedszkole w naszym pięknym kraju, do którego uczęszcza moje dziecko nie podziela takiej formy aktywności.
Oni "nie mają jak codziennie z nimi wychodzić", więc mimo zakupienia zestawu: deszczowego, zimowego (kubraczków, przeciwdeszczowych gaci wyglądających jak rybackie, parasolki i innych pierdół) spacerów nie i koniec. Jak pogoda będzie to wyjdą. Okej- myślę, ale nie byłoby tej historii.

Zanim zaczęła się robić wiosenna pogoda za oknem, był jeden dzień chłodu. Chłodu i wiatru. Temperatura -5, przez silny wiatr z północnego-wschodu temperatura odczuwalna była na poziomie -20.
W pracy pustki, klientów brak, bo kto chciał się ruszać z domu, kiedy wiatr był tak silny, że przedzierał się pod ubrania i przeszywał chłodem do kości.

Co zrobiły panie w przedszkolu? Wyszły na spacer? Nie- wtedy może moje dziecko nie dostałoby zapalenia oskrzeli. Katar mógłby dostać co najwyżej.
Panie przedszkolanki poszły o krok dalej.
W tej temperaturze poszły na plac zabaw- tak, tak moi drodzy- na huśtawki, na zjeżdżalnie.
Dzieci nałykały się zimnego powietrza i do tygodnia grupa mojego syna została zdziesiątkowana.
Piekielności są dwie:
-kolejnego dnia przy słonecznej pogodzie dzieci zostały w przedszkolu
-na plac zabaw została wypędzona tylko grupa maluszków (starszacy i średniacy zostali w budynku).

Nie lepiej codziennie hartować dzieci? W taką pogodę iść na krótki spacer, ale na huśtawki...?

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 35 (111)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…