Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77465

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gdy zepsuje się np. pralka - woła się fachowca, by sprawdził i naprawił. Jeśli "fachowiec" przyjedzie rzuci okiem z metra i stwierdzi, że naprawić się nie da - woła się drugiego, a czasami i trzeciego. Jeśli z kolei lekarz wystawi niekorzystną diagnozę - większość zamiast iść do innego, pójdzie kupić trumnę. "No bo lekarz to się zna"... Identyczne podejście jest w przypadku zwierząt...

Do lecznicy weterynaryjnej przyszli ludzie z psem. Pies - owczarek belgijski malinois, suka w bardzo podeszłym wieku - bo liczyła sobie wiosen 15. Wprowadzając ją, właściciele przytrzymywali ją ręcznikiem pod brzuchem i z drugim z przodu, a każdy krok był dla niej potwornym wysiłkiem.
Każdemu kto ją ujrzał przyszły do głowy dwie myśli - że pies nigdy w życiu weterynarza nie widział i że chociaż przyszli ją uśpić. Ogólny wygląd - obraz nędzy i rozpaczy, wychudzona, słaniająca się na nogach, nie była w stanie samodzielnie praktycznie zrobić kroku. I COŚ, co sprawiło, że wszystkim się nóż w kieszeni otworzył, na zasadzie "jak można do czegoś takiego dopuścić".

Pies miał na szyi guza. W sumie lepiej byłoby powiedzieć GUZA, chociaż i to nie nie jest w stanie go odzwierciedlić. GUZ łagodny, typu "na szypułce", sęk w tym, że szypułka w tym przypadku miała jakieś 30 cm. średnicy. Hodowany był przez 8 lat. Dlaczego? Bo właściciele przy pierwszej wizycie w związku z guzem usłyszeli, że tak starych psów się nie operuje. Kilka lat później, gdy guz osiągnął rozmiary piłki, chcieli się uprzeć na wycięcie, tym razem konował nastraszył ich, że pies w tym wieku NA PEWNO nie przeżyje. Uwierzyli - i dalej hodowali potwora. Guz rósł sobie dalej.

Przy rozmiarze dorodnego arbuza, właściciele postanowili zaryzykować i wyciąć draństwo, zaczęli szukać lekarza, który by to zrobił - i spotkali się z kolejnym stwierdzeniem - że guz jest zbyt duży, by ktokolwiek podjął się jego wycięcia. W końcu pies przestał samodzielnie chodzić, przez brak ruchu zaczęły zanikać mięśnie, a podniesienie samodzielnie głowy stało się niemożliwe - przytrzymywanie od przodu nie polegało na tym, że ręcznik był pod klatką piersiową. Był pod guzem, bo pies by go nie uniósł...

Do kolejnej lecznicy trafili przypadkiem, z zupełnie inną sprawą. Sunia zachorowała na ropomacicze. Przyszli na "zastrzyk" bo ich "wet" wyjechał. I niezmiernie się zdziwili, gdy dowiedzieli się o "szczególe", że jedynym skutecznym leczeniem ropomacicza jest operacja (sterylka z ryzykiem zwiększonym o połowę)- inaczej mają gwarancję nawrotu po kolejnej cieczce, a tego - i tak już wyniszczony - organizm psa nie przetrwa. Okazało się, że suka nigdy nie miała robionych żadnych badań - nawet podstawowych krwi, o ekg nawet nie mówiąc. Stwierdzenie, że nie przeżyje operacji, padło na zasadzie "rzucenia okiem" - jak przy wspomnianym na początku "fachowcu".

Waga suki przed operacją - 23 kg. Po operacji guz został zważony. 8 kilogramów.

Epilog: Badania wykonano - wyniki wyszły na tyle dobre, na ile tylko mogły być, biorąc pod uwagę wiek, chorobę z leczeniem, które było o kant D. potłuc i "obcego" na szyi. W pierwszej kolejności wycięto ropomacicze, dwa miesiące później - guza. Pies przeżył. Już w pierwszym tygodniu po wycięciu obcego, suka podejmowała pierwsze próby biegania (ciężko bez mięśni), po około dwóch miesiącach przestało być konieczne podtrzymywanie. W pewnym momencie właściciele stwierdzili, że nieważne ile jej zostało - warto było zaryzykować i widzieć sunię znowu cieszącą się życiem.

Ps. Niedowiarkom mogę podrzucić zdjęcia. Przed operacją, po, i samego guza.

Ps 2. Nie było tu kwestii finansowej - kuracja hormonalna przy ropomaciczu jest BARDZO kosztowna. Na psa o wadze 23 kg. jeden zastrzyk to koszt około 150 - 200 zł - a suka dostawała je przez co najmniej półtora tygodnia, codziennie.

I zakończenie ostateczne - jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś o szczegółach np. ropomacicza - wystarczy spytać (miało być w historii, ale objętość byłaby dwukrotnie większa).

Ludzie

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (167)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…