Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77605

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Za każdym razem, gdy myślę, że nic mnie już nie jest w stanie zaskoczyć, dzieje się coś, co skutecznie wyprowadza mnie z błędu.

Pewnego zimowego dnia, gdy miałam 16-17 lat, wracałam ze szkoły. Po mojej lewej stronie, obok chodnika znajdował się pas zieleni (w tamtym czasie przykryty hałdą śniegu), a następnie jezdnia. Co jakiś czas mijałam betonowe kosze na śmieci, czyli krótko mówią: typowy miejski krajobraz zimowy. Jednak w pewnym momencie usłyszałam dziwne dźwięki, dochodzące z jednego z koszy. Zajrzałam do środka i wyłowiłam kartonowe pudełko. Gdy je otworzyłam, dostrzegłam skuloną w kąciku, czarną jak smoła, miauczącą kupkę nieszczęścia. Wzięłam biedaka pod kurtkę i zaniosłam do domu. Wprawdzie rodzice nie zgodzili się na zatrzymanie zwierzaka, lecz pomogli mi w szukaniu domu dla niego wśród sąsiadów i uczniów mojej szkoły. Malec szybko znalazł szczęśliwy dom u mojej koleżanki z klasy, gdzie dożył sędziwego wieku.

Od tamtej sytuacji minęło +/- 15 lat, może trochę więcej. Przez te lata jeszcze kilka razy zdarzyło mi się doświadczać powtórki z rozrywki. Bilans do tej pory wynosił (poza kotem o którym pisałam wyżej):

- Szczeniak nr 1 - widziałam na własne oczy jak ktoś wyrzucił go z samochodu przy ruchliwej drodze i odjechał.

- Szczeniak nr 2 - wsadzony do czarnego worka na śmieci i porzucony obok leśnej ścieżki.

- Dwa króliczki miniaturki - włożone do kartonowego pudełka i postawione obok kontenera na śmieci. Do ogrodzonego kontenera, do którego można było dostać się tylko mając klucz lub znając kod, miały dostęp tylko dwa, niewysokie bloki. Mimo czasochłonnej akcji poszukiwawczej, nie udało się zlokalizować właścicieli.

- Stary owczarek niemiecki, przywiązany drutem do drzewa w głębi lasu, na wsi u koleżanki. Było lato, 35 stopni w cieniu, duchota nieziemska. Niestety psa nie udało się uratować. Po dziś dzień przeklinam osobę, która zafundowała mu taki koniec.

Dlaczego piszę o tym akurat teraz? Bo dwa dni temu, o świcie, wychodząc z moimi psami na poranny spacer, dostrzegłam reklamówkę przewieszoną na wewnętrzną stronę mojego ogrodzenia. Czy muszę pisać jaka była jej zawartość? Szczeniak. Mały kundelek niepodobny do niczego. Rozpuściłam wici wśród sąsiadów i znajomych - malec został dzisiaj zabrany przez kolegę z pracy.

A ja siedzę i nie rozumiem. Tyle mówi się o tym, że zwierzę to nie zabawka na baterie, że to odpowiedzialność, a mimo to nadal zdarzają się elementy rasy ludzkiej, które wyrzucają zwierzęta jak jakiegoś śmiecia. Czy w dobie dzisiejszej techniki, portali społecznościowych, tak trudno jest dać informację, że ma się do oddania psa/kota/królika/szczura? Przecież zawsze znajdzie się ktoś, kto sierścia przygarnie i da mu nowy dom. Wymienionym przeze mnie znajdom, udało się znaleźć dom w mniej niż tydzień.

Inna sprawa to to, że wymienione przeze mnie zwierzęta (poza owczarkiem) zostały znalezione w miesiącach zimowych, po Nowym Roku. Domyślam się, że były porzuconymi "prezentami gwiazdkowymi". To już samo w sobie wywołuje we mnie przemożną chęć potraktowania byłych właścicieli jak deski podczas ćwiczeń karate.

Ale tak między nami, to musicie przyznać: żywe zwierzę, które nie posiada bateryjek ani przycisku, którym można je wyłączyć - no normalnie ewenement na skalę światową!

porzucone zwierzęta w mieście i na wsi

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 232 (246)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…