Pamiętacie historię o cienkich romansidłach traktujących o miłosnych przygodach głupiutkich babeczek i o autorce, która przy okazji jest wojującą feministką, narzekającą na antyfeministyczną literaturę?
Jest ciąg dalszy.
Wspominałam, że jej książki są nie tylko durne jak matura z historii tańca, ale i najeżone błędami językowymi?
Nie brak tam zdań typu 'jadąc do szkoły padał deszcz'. Moją ulubioną postacią jest inteligentny kominek. Bohaterka bowiem "paliła listy w kominku, nim zdążył je przeczytać".
Niedawno autorka zaczęła na fejsbuczku wojować o dbałość o ojczysty język i narzekać, że straszliwe błędy popełniane przez rodaków przyprawiają ją o apopleksję.
Jeśli zacznie jeszcze narzekać na twory o kompletnie bezsensownej fabule, to będzie bingo.
Jest ciąg dalszy.
Wspominałam, że jej książki są nie tylko durne jak matura z historii tańca, ale i najeżone błędami językowymi?
Nie brak tam zdań typu 'jadąc do szkoły padał deszcz'. Moją ulubioną postacią jest inteligentny kominek. Bohaterka bowiem "paliła listy w kominku, nim zdążył je przeczytać".
Niedawno autorka zaczęła na fejsbuczku wojować o dbałość o ojczysty język i narzekać, że straszliwe błędy popełniane przez rodaków przyprawiają ją o apopleksję.
Jeśli zacznie jeszcze narzekać na twory o kompletnie bezsensownej fabule, to będzie bingo.
Taka jedna
Ocena:
242
(268)
Komentarze