Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77821

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Robiąc porządki wśród stosów książek, trafiłam na jedną, która przypomniała mi pewną absurdalną wręcz sytuację z czasów szkolnych.

W liceum zarówno ja, jak i praktycznie cała klasa, nie chodziliśmy na religię. Jeśli wypadała ona między lekcjami, to mieliśmy nakaz pójścia do biblioteki i spędzenia tam 45 minut pod czujnym okiem bibliotekarki.
Tak się złożyło, że byłam wielkim molem książkowym, ze szczególną słabością do fantastyki i kryminałów. Uwielbiałam czytać książki w języku angielskim i wielokrotnie przynosiłam do szkoły niektóre pozycje z mojej domowej kolekcji.

Tamtego dnia standardowo spędzaliśmy czas w bibliotece. Specjalnie na tą okazję wzięłam z domu "Hotel Bertram" Agathy Christie. Jednak prędzej czy później potrzeba pójścia do toalety dała o sobie znać, toteż zostawiłam książkę na stoliku i udałam się za potrzebą. Gdy wróciłam, okazało się, że książka zniknęła. Pierwszą myślą, było to, że któryś z kolegów zrobił mi żart i książkę schował. Moje wątpliwości szybko rozwiała koleżanka, która stwierdziła, że "Hotel..." zabrała ze stołu bibliotekarka. Podeszłam do niej niemal w ostatniej chwili, gdyż moja książka została już obłożona przezroczystą folią i tylko czekała na przybicie bibliotecznego stempla.

Dialogi przytaczam z pamięci, sens jest zachowany.

[J]a - Przepraszam, wzięła pani moją książkę.
[B]ibliotekarka - Zaraz ją ostempluję i będziesz mogła ją wypożyczyć.
[J] - Ale to jest moja prywatna książka, przyniosłam ją z domu.
[B] - Nie gadaj mi tu głupot, ta książka dzisiaj została dostarczona.
[J] - Nie wydaje mi się. Moi koledzy mogą poświadczyć, że książkę przyniosłam ze sobą.

Kilka osób siedzących w sali i przysłuchujących się naszej rozmowie poparło moje słowa, jednak dla bibliotekarki nie był to wystarczający argument.

[B] - Zaraz ci ją oddam, tylko muszę ją wpisać na listę książek biblioteki.
[J] - Niczego nie będzie pani wpisywać, ponieważ książka jest moją własnością.
[B] - A udowodnisz to? Twoje słowo przeciw mojemu. Chyba nie masz wątpliwości komu przyzna rację pani dyrektor? - wypowiedziała te słowa z tak złośliwym uśmieszkiem, że miałam ochotę posunąć się do rękoczynów, jednak patrząc na egzemplarz, który trzymała w rękach odetchnęłam z ulgą.
[J] - Po pierwsze, ta książka jest w języku angielskim. Jakoś nie wydaje mi się, żeby biblioteka szkolna zamawiała obcojęzyczne pozycje.
[B] - Hehe, ale od dzisiaj zamawia.
[J] - A jak wytłumaczy pani to? - wskazałam na drugą stronę książki, na której widniała imienna dedykacja od mojego taty, z datą, uwzględnieniem okazji (urodziny) oraz jego osobistą parafką, której chyba żaden mistrz fałszerstw nie byłby w stanie podrobić.

Bibliotekarka przez dłuższą chwilę wpatrywała się w dedykację niczym zaczarowana, a ja skorzystałam z okazji by delikatnie wyjąć jej z rąk moją książkę. Następnie, mimo jej protestów, kulturalnie zdjęłam folię (czy jak to się nazywa) i jej oddałam. Zabrałam swoje rzeczy i resztę czasu spędziłam na korytarzu, tuż przy drzwiach biblioteki.

Później dostałam reprymendę od wychowawczyni, która stwierdziła że bardzo nieładnie potraktowałam bibliotekarkę i powinnam mieć do niej szacunek, bo jest ode mnie starsza, no a poza tym jest pracownikiem szkoły. Logiczne? Dla mnie nie.

Do końca mojej szkolnej kariery, konsekwentnie moja noga nie przestąpiła progu biblioteki. Zrobiła się z tego nawet mała afera, gdyż większość klasy w geście poparcia dla mnie, również bojkotowała szkolną bibliotekę, co prowadziło do spięć z dyrekcją. Sprawa ucichła dopiero po zebraniu, na którym wychowawczyni usiłowała przedstawić rodzicom problem jaki stwarzamy, nie spędzając zajęć religii w szkolnym przybytku uczciwości i ostoi literatury. Na szczęście rodzice zaznajomieni z sytuacją, dobitnie wytłumaczyli jej, co o tym sądzą.

szkoła

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 328 (362)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…