zarchiwizowany
Skomentuj
(20)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jak już wcześniej wspomniałem rozstałem się z panią W.
Jako że jest to osoba niezwykle ambitna i samodzielna, mało tego wspierana przez szkolenia z samorozwoju przez sephoriada oraz samodzielnie wyszukiwane zaśmiecanie mózgu, zamieszkała oczywiście na powrót z rodzicami.
Problemem są dwa koty, które posiadaliśmy.
1. uratowany przeze mnie ze śnieżycy.
2. celowo odebrany od pewnej sympatycznej pary z internetów.
Jako że w obecnej sytuacji majątkowej, nie mogę pozwolić sobie na takie obciążenia.
Układ był następujący:
1. Ja zaopiekuję się oboma kotami do czasu kiedy pani W, nie znajdzie sobie kolejnego frajera z mieszkaniem.
2. Do tego czasu pani W łoży na utrzymanie obu zwierzaków (karma,żwirek, weterynarz)
3. Jako że podczas rozstania oddałem jej samochód, pani W przywozi żywność do mojego mieszkania w umówionym wspólnie terminie. (sklep jest w mieście obok, kwestia cen)
4. Ja jestem bezpłatnym hotelem, tzn nie pobieram żadnych korzyści z racji opieki nad oboma pupilami.
4. Jeżeli pani W pogwałci warunki umowy. Bezzwłocznie pupil zostanie jej przywieziony do domu rodziców.
Jako że pierwszą transzę karmy załatwiłem ja, tzn przywiozłem ją jeszcze kiedy wywoziłem rzeczy pani W do jej rodziców ( korzystając oczywiście z jej samochodu ), pierwszy miesiąc koty miały co jeść.
Jednak zgodnie z przewidywaniami, stała się rzecz następująca.
Umówieni byliśmy w sobotę o godzinie 18 na dostawę dla zwierzaków.
Godzinę i tak udało mi się ustalić po małym boksowaniu się, no przecież powinienem siedzieć na dupie i czekać jak łaskawa waćpanna się zjawi.
Otóż nie, miałem w tym terminie umówioną randkę. O dziwo ja też ciesze się życiem.
Zaplanowałem cały dzień uwzględniając również ten obowiązek.
O około 17:00 patrzę na telefon a tam z 8 nieodebranych połączeń (brak smsów).
Ok oddzwaniam i dowiaduję się że była tyle że przed 16 ale nie odbierałem i wróciła do domu. i że załatwi to w poniedziałek. ( jedzenia wystarczy do niedzieli ).
Odpowiadam że nie odbierałem bo byłem zajęty a umówieni byliśmy na 18.
Tak więc niech wraca teraz albo przyjedzie jutro rano.
Oczywiście obie opcje zostały odrzucone.
Ok tak wiec z wcześniej ustalonymi zasadami pakuję kota , wsiadam w samochód ( tak już mam) i oddaję pupila do jej obecnego miejsca zamieszkania.
Jakież wielkie zdziwienie że pojawiłem się tak jak wcześniej ustalaliśmy.
Oczywiście wielka awantura że przecież nic się nie stało i jedzenie przywiozła by w innym terminie.
Niedoszła teściowa natomiast zaczęła wygrażać że weźmie siekierę i odrąbie kotu łeb.
Jednak najistotniejszym pytaniem było:
Jak przyjechałeś ?
Masz samochód?
Jaki ?
Kot najprawdopodobniej zostanie zabity lub w najlepszym razie oddany do schroniska, bo przecież nie może stać na drodze samo rozwoju pani W. ( to oczywiście moje domysły )
p.s pani W nie mogła pojawić się dzisiejszego wieczoru lub jutrzejszego ranka, bo stuka się teraz na potęgę chyba z arabami i murzynami. Tak więc tak małe sprawy jak głodne zwierzę są nieistotne w perspektywie stosunków międzynarodowych.
Jako że jest to osoba niezwykle ambitna i samodzielna, mało tego wspierana przez szkolenia z samorozwoju przez sephoriada oraz samodzielnie wyszukiwane zaśmiecanie mózgu, zamieszkała oczywiście na powrót z rodzicami.
Problemem są dwa koty, które posiadaliśmy.
1. uratowany przeze mnie ze śnieżycy.
2. celowo odebrany od pewnej sympatycznej pary z internetów.
Jako że w obecnej sytuacji majątkowej, nie mogę pozwolić sobie na takie obciążenia.
Układ był następujący:
1. Ja zaopiekuję się oboma kotami do czasu kiedy pani W, nie znajdzie sobie kolejnego frajera z mieszkaniem.
2. Do tego czasu pani W łoży na utrzymanie obu zwierzaków (karma,żwirek, weterynarz)
3. Jako że podczas rozstania oddałem jej samochód, pani W przywozi żywność do mojego mieszkania w umówionym wspólnie terminie. (sklep jest w mieście obok, kwestia cen)
4. Ja jestem bezpłatnym hotelem, tzn nie pobieram żadnych korzyści z racji opieki nad oboma pupilami.
4. Jeżeli pani W pogwałci warunki umowy. Bezzwłocznie pupil zostanie jej przywieziony do domu rodziców.
Jako że pierwszą transzę karmy załatwiłem ja, tzn przywiozłem ją jeszcze kiedy wywoziłem rzeczy pani W do jej rodziców ( korzystając oczywiście z jej samochodu ), pierwszy miesiąc koty miały co jeść.
Jednak zgodnie z przewidywaniami, stała się rzecz następująca.
Umówieni byliśmy w sobotę o godzinie 18 na dostawę dla zwierzaków.
Godzinę i tak udało mi się ustalić po małym boksowaniu się, no przecież powinienem siedzieć na dupie i czekać jak łaskawa waćpanna się zjawi.
Otóż nie, miałem w tym terminie umówioną randkę. O dziwo ja też ciesze się życiem.
Zaplanowałem cały dzień uwzględniając również ten obowiązek.
O około 17:00 patrzę na telefon a tam z 8 nieodebranych połączeń (brak smsów).
Ok oddzwaniam i dowiaduję się że była tyle że przed 16 ale nie odbierałem i wróciła do domu. i że załatwi to w poniedziałek. ( jedzenia wystarczy do niedzieli ).
Odpowiadam że nie odbierałem bo byłem zajęty a umówieni byliśmy na 18.
Tak więc niech wraca teraz albo przyjedzie jutro rano.
Oczywiście obie opcje zostały odrzucone.
Ok tak wiec z wcześniej ustalonymi zasadami pakuję kota , wsiadam w samochód ( tak już mam) i oddaję pupila do jej obecnego miejsca zamieszkania.
Jakież wielkie zdziwienie że pojawiłem się tak jak wcześniej ustalaliśmy.
Oczywiście wielka awantura że przecież nic się nie stało i jedzenie przywiozła by w innym terminie.
Niedoszła teściowa natomiast zaczęła wygrażać że weźmie siekierę i odrąbie kotu łeb.
Jednak najistotniejszym pytaniem było:
Jak przyjechałeś ?
Masz samochód?
Jaki ?
Kot najprawdopodobniej zostanie zabity lub w najlepszym razie oddany do schroniska, bo przecież nie może stać na drodze samo rozwoju pani W. ( to oczywiście moje domysły )
p.s pani W nie mogła pojawić się dzisiejszego wieczoru lub jutrzejszego ranka, bo stuka się teraz na potęgę chyba z arabami i murzynami. Tak więc tak małe sprawy jak głodne zwierzę są nieistotne w perspektywie stosunków międzynarodowych.
Stracone kocie życie
Ocena:
-21
(33)
Komentarze