Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78758

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tytułem wstępu:

Miejsce akcji to jeden z sopockich klubów. Byłam tam drugi raz (pierwsza wizyta była w porządku). Przyszliśmy dużą grupą po imprezie firmowej na after party.

Akcja właściwa:

Po wejściu do klubu chciałam zostawić swoje rzeczy w szatni. Część osób powiesiło/zostawiło swoje rzeczy, jednak dla kilku (w tym mnie) zabrakło miejsc/wieszaków. W tej sytuacji rzeczy odłożyłam na pufie niedaleko stolika i, bawiąc się, zerkałam, czy aby nic się z nimi nie dzieje.

Po jakimś czasie zauważyłam, że moja torba zniknęła, więc zaczęłam jej szukać. W ramach poszukiwań zapytałam panią z szatni o to, czy nie widziała, jak ktoś bierze torbę lub z nią wychodzi (szatnia była zaraz przy wyjściu). Odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie. To właśnie pani szatniarka zabrała moją torbę i schowała ją w szatni (tej, w której nie ma miejsca?), żeby "mi udowodnić, że nieodkładanie rzeczy do szatni jest niebezpieczne i ktoś może je ukraść" (WTF??!!).

Pomimo absurdu całej sytuacji starałam się być spokojna, więc zapytałam, czy w takim razie mogę swoje rzeczy odłożyć do szatni. Oczywiście: "Nie, nie ma miejsca."

Chcąc uniknąć dalszych nieprzyjemnych sytuacji, postanowiłam ewakuować się z klubu. Poinformowałam, że moje rzeczy zaraz znikną stamtąd, tylko wyjdę na zewnątrz zamówić sobie taksówkę (bo wewnątrz było po prostu zbyt głośno).

Jak powiedziałam, tak zrobiłam.

Kiedy wróciłam - oniemiałam. Mój płaszcz został położony na ziemi, a na nim leżały moje rzeczy. Nawet nie wiem, jaki interes miała w tym pani z szatni. Chyba chciała po prostu "być górą".

Nie chcąc wszczynać awantury, po prostu zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.

klub Sopot muzyka szatnia szatniarka

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (264)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…