Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79079

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu pracowałem w ochronie pewnej firmy zajmującej się ogólnie zagadnieniami PR i pokrewnymi. Znakomitą większość zatrudnionych osób stanowili Polacy, niemniej jednak kilkoro pracowników było z innych nacji. Historia będzie o jednej personie nie z Polski a z Ukrainy – żeby nie podawać prawdziwego imienia nazwę ją Irina.
Irina miała 30 lat a więc nie można jej zachowania tłumaczyć młodzieńczą głupotą.

1. Jak powszechnie wiadomo w niektórych firmach obowiązuje dress code i wszyscy powinni się do niego dostosować. W tej tak właśnie było – źle patrzono na japonki, krótkie spodenki, koszulki bez rękawów w lecie, minispódniczki, głębokie dekolty, itp. Wszyscy pracownicy się do tego stosowali, także ci z zagranicy – wszyscy oprócz jednej osoby – Iriny właśnie. Ona chodziła jak jej się podobało. Czyli nie raz i nie dwa pojawiła się w firmie w topie i miniówie do pół uda – no bo jej gorąco przecież to co się będzie ograniczać.
Żeby jeszcze miała do tych strojów figurę, ale niestety trzeba stwierdzić, że Irina była oględnie mówiąc dobrze zbudowana. Efekt przeważnie był komiczny, ale ona była z siebie dumna – jak kto woli…

2. Kilka osób w firmie paliło papierosy. Cóż – nałóg to nałóg, wyjść na powietrze czasem trzeba. Tyle tylko, że inni wychodzili max 3 razy dziennie, a nasza wschodnia koleżanka potrafiła wychodzić co godzinę. Po co tak często wychodziła? Bo jej się „jaśniej myśli” wtedy – cytat dosłowny z jej wywodu.

3. Kolejna sprawa to język. Spryciula z niej była nie z tej ziemi w kwestii tego aby „tak zrobić żeby się nie narobić a sporo zarobić”. Uściślając Irina bardzo dobrze znała język polski, rozumiała co się do niej mówi i sama potrafiła się wysłowić. Ale nie zawsze…
Bardzo dobrze wszystko rozumiała i kojarzyła, gdy trzeba jej było w jakimś zagadnieniu pomóc lub też częściej wyręczyć ( przez 3 lata nie pojęła np. jak się podłącza rzutnik do laptopa mimo wielu tłumaczeń i pokazu ). Dostawała za to nagłej demencji językowej, gdy trzeba było zastąpić koleżankę, bo ta miała jakieś swoje sprawy i musiała np. wcześniej wyjść czy coś podobnego. Wtedy trzeba jej było kilka razy powtarzać kwestię, bo za nic nie rozumiała ani po polsku, ani po ukraińsku ani po rosyjsku…

4. W okresie urlopowym bywało tak, że na danym dziale zostawał czasem 1 pracownik. Nie muszę chyba dodawać, że gdy to Irina miała dyżury trafienie na nią w pokoju graniczyło z cudem. Zawsze coś było ważniejsze – rozmowa telefoniczna, ploteczki, papierosek, a na końcu, gdy czasu zostanie to jeszcze ewentualnie praca.

5. Na początku firma wynajmowała pracownikom zagranicznym mieszkania i ponosiła tego koszty. Po jakimś czasie z tej praktyki zrezygnowano z powodu pogorszenia się sytuacji ekonomicznej pracodawcy. Nie odbyło się to oczywiście z dnia na dzień – dostali bodaj 3 miesiące na uregulowanie kwestii mieszkania we własnym zakresie. Wszyscy zrozumieli. No prawie wszyscy. Irina jako jedyna pobiegła do prezesa wykłócać się, że jak to tak można? Ona ma sobie sama szukać i sama płacić jeszcze? No niesamowite rzeczywiście, cudów od niej oczekiwali…

6. Któregoś dnia w dziale, w którym pracowała była tylko ona. Po południu do firmy przyjechał jeden z kontrahentów i zrobił awanturę, że dzwoni od rana w ważnej sprawie a telefon ciągle zajęty. Co się okazało? Irina nie odłożyła słuchawki na widełki po rozmowie, bo uwaga, uwaga – zapomniała. Nic się przecież nie stało, a wszyscy robią z tego jakiś wielki problem...

7. Spóźnienia. Można było policzyć na palcach obydwu dłoni sytuacje, w których Irina się NIE spóźniła. A to uciekł jej autobus, a to tramwaj, a to się zepsuł, a to się taksówkarz wlókł niemiłosiernie, a to w lecie łańcuch jej z roweru spadł itd. Jakoś inni mogli być na czas, nasza gwiazda nie.

8. Pogrzeby. A to jej umarł dziadek, potem babcia, stryj, wuj, ciotka, stryjenka itd. Cóż, może i tak było, ale Lwów skąd pochodziła nie leży gdzieś pod Rosją i dziwne, że z każdego takiego pogrzebu wracała tydzień czasu. Aż takie kolejki na granicy?

Co dziwne, szefostwo na te wszystkie harce pozwalało, choć innych pracujących płci obojga i narodowości różnej za podobne ekscesy, które nie zdarzały się często karało naganami i cięciem premii. Jaki był powód innego traktowania właśnie Iriny nie dowiedziałem się aż do końca mojej pracy dla tej instytucji.

Irina nie była jedynym pracownikiem nie z Polski w tej firmie, ale jedynym sprawiającym aż takie problemy. Zatrudnieni byli również jej rodacy, choć na innych stanowiskach, ale z nimi takich przebojów nie było. Daleki jestem więc od generalizowania, że wszyscy Ukraińcy są takimi pracownikami. Nie wszyscy, ale ja akurat taki egzemplarz ludzki spotkałem.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 117 (145)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…