Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79302

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z cyklu "wegeterroryści". Może nie bardzo piekielna, ale dość absurdalna.

Nie jem mięsa. Nie jest istotne dlaczego, za to ważne, że nie opowiadam o tym, dopóki ktoś nie zapyta. Pracuję w korporacji i o moim wegetarianizmie wiedzą tylko moi najbliżsi współpracownicy, bo akurat z nimi czasem jem obiady czy kolacje służbowe. Oprócz mnie na naszym piętrze pracuje jeszcze jedna wegetarianka [W]. W za to bardzo pilnuje, żeby absolutnie każdy o tym wiedział. Nie mam pojęcia, jak ma na nazwisko, ale za to doskonale znam szczegóły jej diety. Taki typ wiecznie żądny uwagi.

Ostatnio przyniosłam sobie do pracy wegepastę z cieciorki, którą ktoś nazwał pasztetem. Co ważne, pasta jest pakowana w małych słoiczkach z wielkim napisem "pasztet", a reszta informacji jest małym druczkiem. Poranek, robię sobie w pracy kanapeczki z tą właśnie pastą.

Wpada do kuchni W w towarzystwie kilku koleżanek, coś im opowiada, zaczynają robić sobie kawę/herbatę. Wtedy W mnie zauważa, gapi się chwilę na mój posiłek, po czym zaczyna teatralnie pociągać nosem i się do mnie krzywić. Nic nie mówię, bo zawsze była dziwna. Mój brak reakcji ją w końcu zirytował i głośno mówi do swoich koleżanek: "Naprawdę nie mogę pojąć, jak można być tak nieczułym i w MOJEJ obecności jeść zwłoki. Zwłaszcza w takiej, śmierdzącej mięsem, formie. Takie rzeczy powinno się jeść w domu!".

Szczęka mi opadła, ale dalej ją ignoruję, więc zwraca się do mnie: "Marynarka, słyszałaś? Naprawdę mogłabyś uszanować uczucia innych i nie przynosić takich rzeczy do pracy."

Zapytałam, czym w takim razie ona zastępuje mięso, skoro pasta z cieciorki jej śmierdzi, po czym wyszłam.

Czy są tu wegetarianie, którzy mogą mi wytłumaczyć jej tok myślenia?

wegetarianizm

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (245)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…