Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79319

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Do tej pory jedynie czytałam, lecz spotkała mnie ostatnio sytuacja, która tak wytrąciła mnie z równowagi, że zdecydowałam się ją tu opisać. ;)

Miałam ja przyjaciółkę, nazwijmy ją na potrzeby historii Ania. Przyjaźniłyśmy się od 5 lat, jakoś na początku przyjaźni powiedziałyśmy sobie, że będziemy mieszkać razem na studiach. Przyszedł w końcu czas studiów, uznałyśmy więc - czemu nie? Tym sposobem mieliśmy mieszkać w cztery osoby - ona, jej chłopak, mój narzeczony i ja. Znalazłam w internecie mieszkanie dwupokojowe, ale że byliśmy z narzeczonym za granicą, wysłałam link na naszej grupowej konwersacji. Chłopak Ani zadeklarował się pójść i mieszkanie obejrzeć i w razie czego załatwić wszystko od strony formalnej. Mieszkanie niedrogie, w dobrej lokalizacji i na zdjęciach wyglądające naprawdę dobrze, więc nic dziwnego, że chętnych masa. Toteż chłopak przyjaciółki po obejrzeniu mówi, że super, rewelacja i nie ma co się zastanawiać, bierzemy od razu, on jeszcze tego samego dnia podpisze umowę a reszta z nas dopisze się jak już będzie taka możliwość. Jedyne zastrzeżenie to "lekka różnica" (dosłowny cytat) między wielkością pokoi, ale oba duże i przestronne. Umowa podpisana, wszystko uzgodnione.

Po powrocie zza granicy przyjeżdżamy z narzeczonym. Wchodzimy i widzimy jeden duży pokój i... drugi o połowę mniejszy. Naprawdę, połowę, zmierzyliśmy i wyszło, że mniejszy ma koło 11 metrów, a większy koło 22. Pytamy, co w związku z tym, kto gdzie ma mieszkać. I w tym momencie Ania odpisała, że przecież zgodziłam się na mniejszy, bo ona ma królika i potrzebuje przestrzeni. Próbuję sobie przypomnieć, faktycznie przypominam sobie jakąś rozmowę o wielkości pokoju, ale z tego co pamiętałam to dotyczyła ona kompletnie innego mieszkania, gdzie różnica miedzy pokojami to były 3 metry, a ten mniejszy w ramach rekompensaty miał porządne łóżko i ogromną szafę na całą ścianę. Tutaj natomiast mieliśmy biurko, popsutą kanapę i jakieś dwie małe szafki. Dla ciekawych, w ich pokoju były trzy kanapy, biurko, trzy spore szafy i jeszcze balkon. Dla pewności szukam w messengerze tej rozmowy, gdzie rzekomo zgodziłam się na mniejszy pokój, patrzę - jak nic, wyraźnie chodzi o tamto mieszkanie, nie o wszystkie następne. Ale według Ani jest inaczej. Uznałam, że nieważne, nie zrozumiałyśmy się. Toteż zaczęłam rozmyślać nad tym, jak by to zrobić, żeby wszyscy byli zadowoleni. Zaproponowaliśmy z narzeczonym różne opcje - że można się zmieniać co pół roku, że można nawet wylosować, albo żebyśmy chociaż płacili trochę mniej, bo jest nieco niesprawiedliwie. Dostaliśmy od Ani odpowiedź mniej więcej w takim stylu: "Najpierw mówicie, że jest ok, a potem wam nie pasuje, my pokoju nie oddamy, nie ma was w umowie więc jak wam nie pasuje to znajdźcie sobie coś innego, znajdziemy kogoś na wasze zastępstwo, tak to jest jak się komuś za bardzo zaufa". Powiem szczerze, że wbiło mnie to w podłogę. Więc znaleźliśmy. Następnego dnia. Pokój 20m, ładniejszy, w lepszej lokalizacji, ta sama cena.

Przyznaję, jest w tym trochę naszej winy, powinniśmy byli bardziej dokładnie dopytać, jednak na zdjęciach naprawdę nie było widać dużej różnicy, były dobrze zrobione i naprawdę nie spodziewałam się, że spróbuje mnie oszukać "przyjaciółka", którą (jak myślałam) przez 5 lat zdążyłam poznać na wylot.

Na zakończenie dodam, że kiedy byliśmy w mieszkaniu po nasze rzeczy, był tam tylko chłopak Ani. Mój narzeczony spytał, czy ta jest na nas zła. Dowiedzieliśmy się, że nie chce już z nami utrzymywać kontaktu. ;)

mieszkanie

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 148 (182)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…