Dwie piekielności z mojej dzisiejszej wizyty w przychodni przyszpitalnej.
Do rejestracji obowiązują numerki, jednak pani z okienka nr. 2 postanawia, że będzie przyjmować pacjentów tak, jak jej się podoba. Na zwrócenie uwagi, że po coś te numerki są, zaczyna krzyczeć, że to ona tutaj obsługuje i sama będzie ustalać, kto był wcześniej, a kto poźniej.
Mało piekielne? To wyobraźcie sobie, że do gabinetu ginekologicznego między 12 a 13 było zapisanych pięć pacjentek. Lekarz tymczasem według grafiku miał przyjmować od 13, bo wcześniej przyjmuje pacjentki w innym skrzydle szpitala. Na pytanie, czemu zapisano je na nieistniejące wizyty, nikt nie potrafił zgrabnie i sensownie odpowiedzieć.
Trzeba zdrowia, żeby chorować.
Do rejestracji obowiązują numerki, jednak pani z okienka nr. 2 postanawia, że będzie przyjmować pacjentów tak, jak jej się podoba. Na zwrócenie uwagi, że po coś te numerki są, zaczyna krzyczeć, że to ona tutaj obsługuje i sama będzie ustalać, kto był wcześniej, a kto poźniej.
Mało piekielne? To wyobraźcie sobie, że do gabinetu ginekologicznego między 12 a 13 było zapisanych pięć pacjentek. Lekarz tymczasem według grafiku miał przyjmować od 13, bo wcześniej przyjmuje pacjentki w innym skrzydle szpitala. Na pytanie, czemu zapisano je na nieistniejące wizyty, nikt nie potrafił zgrabnie i sensownie odpowiedzieć.
Trzeba zdrowia, żeby chorować.
słuzba_zdrowia
Ocena:
138
(144)
Komentarze