Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79504

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ferdek Kiepski mawiał: "Nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem".

Nasza dzielnica ma bardzo sprawnie funkcjonujący fanpage na facebooku i przynależącą do niego grupę w stylu "szukam/sprzedam/zamienię". Tam ogłaszała się pani, która a to prosiła o jedzenie dla swoich kotów, a to dla siebie. Wiedziona dobry sercem, przekazałam jej kilkukrotnie jedzenie dla kotów (m.in. kiedy zamawialiśmy dla naszego sierścia), czy dzieliliśmy się jedzeniem przywiezionym od moich rodziców. Za żadnym razem nie było to byle co (kotom zawsze zamawiałam pełnomięsną karmę lepszej jakości).

Kiedyś, po kolejnym jej poście, rozmawiałam z nią dłużej na messengerze, gdzie żaliła mi się, że nie może znaleźć pracy, a jak już uda jej się załapać na zlecenie, to kasa przychodzi po pół roku. Słowo do słowa, wyszło na to, że mogę jej zaproponować zlecenie w swoim projekcie: prosta praca przy komputerze, wcześniej przeszkolenie, sprzęt zapewniamy, takoż kawę/herbatę/wodę. Za tydzień pracy miała zgarnąć uczciwe pieniądze.

Dziękowała; obiecywała, że na 100%, na pewno, na bank się pojawi, bo jej strasznie zależy, bo koty, bo ona, bo zobowiązania. Podpisałyśmy kilka dni wcześniej umowę o zachowaniu tajemnicy i ja, spokojna, że mam osobę do pracy, robiłam swoje. Wymieniłyśmy w międzyczasie jeszcze kilka maili z potwierdzeniem, że na pewno się pojawi.

Nadeszła godzina 0 umówionego dnia. I tu chciałoby się zacytować przeróbkę starego szlagieru: "Umówiłem się z nią na 10:00. Ona przyszła, a ja nie".

Dzwoniłam, pisałam smsy i maile. Tego dnia zostawiłam telefon służbowy w biurze i kiedy przyszłam rano, ujrzałam powiadomienie o nieodebranym połączeniu (o 21: coś tam) i smsa o treści: "Kosmicznyracuch, już nie chcesz ze mną rozmawiać?!" oraz jakimś mętnym wyjaśnieniem, że potrącił ją samochód.
Próbowałam oddzwonić, potem odpisałam - bez skutku.

Po kilku dniach dostałam maila na służbową skrzynkę z żądaniem usunięcia jej danych oraz dopiskiem: "My, koty, jakoś damy sobie radę - nawet bez pomocy ludzi dobrej woli".

Koniec końców, nie usłyszałam nawet "przepraszam, przykro mi, że tak wyszło".

Robotę robiłam sama głównie wieczorami, z pomocą innych ludzi z biura, przeklinając na czym świat stoi.

Czy jest jeszcze ktoś, kto chce pracować, czy już większości po prostu trzeba dać gotowe do rąk?

praca

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (145)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…