Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79728

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali historii pracowych, przypomniał mi się mój krótki epizod z piekielnym szefem. Szukałam pracy, trafiłam do mikrofirmy (jednoosobowa działalność gospodarcza), gdzie miałam zostać zatrudniona. Na początek 3 miesiące zlecenia, a - jeśli będzie chemia - umowa o pracę.

To były "wesołe" trzy miesiące.

[Sytuacja nr 1]
Przyszłam do pracy w drugiej połowie miesiąca (coś koło 20.). Pierwszego, ani drugiego, ani trzeciego dnia nie dostałam umowy. Później dopominałam się już codziennie, ale ciągle było coś. Na koniec miesiąca dowiedziałam się, że już nie ma sensu podpisywać umowy, a kasę dostanę pod stołem. A piekielny [S]zef zaoszczędził na składkach :)

[Sytuacja nr 2]
Po 1,5 tygodnia mojej pracy S poszedł na 4-tygodniowy urlop, zostawiając mnie z klientami, projektami i wszystkim jak leciało. Wyłączył telefon i nie odbierał maili. Miał mi udostępnić plik z bazą wszystkich danych... i zapomniał :)

[Sytuacja nr 3]
Ponieważ nie miałam informacji ile produktów możemy sprzedać, trochę się nudziłam czekając na powrót bossa z urlopu i chciałam się wykazać na początek (wiadomo), obdzwoniłam wszystkich klientów, do których dotarłam. Po powrocie z wakacji szef zorientował się, że sprzedałam 130% tego, co mieliśmy. Na szczęście niewielkim kosztem mogliśmy ze 100% zrobić 130% nie tracąc na jakości, a zysk o 25% przewyższał oczekiwania. Kilka dni później dowiedziałam się, że dostanę umowę o pracę, ale niestety nie na kwotę, na jaką się umawialiśmy, bo sytuacja finansowa firmy jest trudna :D Jeszcze w tym samym miesiącu szef zmienił auto na nowe klasę wyżej.

[Sytuacja nr 4]
Moja poprzedniczka sprzedała naszemu Złotemu Klientowi pewien produkt na wyłączność za naprawdę duże pieniądze. Informacje o wyłączności nie zostały włączone do umowy, ale opierały się na dobrych relacjach z klientem, które moja poprzedniczka wypracowała. Dziewczyna zostawiła mi taką notatkę na służbowym komputerze, który po niej odziedziczyłam.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie przedstawiciel konkurencji Złotego Klienta, również zainteresowany produktem. Odmówiłam, wiedząc o wyłączności. Szef usłyszał rozmowę, zaświeciły mu się dolary w oczach i powiedział "chwila, chwila, nie spławiajmy ich!". Moje tłumaczenia na nic się nie zdały, szef uznał, że tym będziemy martwić się później. Oczywiście Złoty Klient dowiedział się o sytuacji i zadzwonił do mnie z pytaniami co to ma znaczyć. Uznałam, że skoro była to decyzja szefa, to on powinien się tłumaczyć. Przekazałam słuchawkę szefowi, który wyszedł rozmawiać na korytarz. Ponieważ wcześniej wszystkie rozmowy prowadził przy mnie, uznałam, że coś nie gra. Pod byle pretekstem również wyszłam na korytarz i usłyszałam szefa mówiącego "Mówiłem Ani, że macie wyłączność, jest u mnie jeszcze nowa, musiała zapomnieć. Porozmawiam z nią, bo takie rzeczy rzeczywiście są niedopuszczalne. Jeśli to się nie zmieni, zwolnię ją, bo nie potrzebuję takiego pracownika".
Doprowadziłam do konfrontacji i powiedziałam, że słyszałam tę rozmowę. Szef odparł, że na pewno coś źle zrozumiałam :D

Postanowiłam, że skończę co zaczęłam. Ukończyłam 3-miesięczny projekt i rzuciłam pracę w dniu, w którym umowa zlecenie miała mi przejść na umowę o pracę (na zaniżoną, niż pierwotnie się umawialiśmy, kwotę). Mina szefa gdy powiedziałam mu, że odchodzę ze skutkiem natychmiastowym - bezcenna :D

mała firma

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (196)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…