Środkowe Włochy, mała miejscowość, poniedziałek, 5 rano. Pobudka, marsz do łazienki, rzut okiem w lustro i wielkie "o k...a!!!". Jak nic ospa mnie wysypała przez noc. Po prostu jedna wielka tragedia. Twarz, szyja i dekolt.
Na czole policzyłam: 37. Po godzinie krosty wyszły również na brzuchu i plecach. W sumie to już są ze 3-4 dni, jak się czuję ogólnie rozbita, jakby mnie coś brało, ale bez żadnych kaszli czy katarów. I teraz ta postępująca wysypka, co to najpierw są czerwone plamki, ale szybko zmieniają się w gustowne krosty. Trochę swędzi. No jak nic ospa, galopem na nocną opiekę lekarską, bo czynne do 8, po zwolnienie z pracy.
No i teraz piękne:
1. Dla dyżurnej lekarki to ja mam uczulenie na coś. No bo żeby dorosła kobieta i ospa? Ospę to małe dzieci mają. I to nic, że ja ospy w życiu nie przechodziłam i nie mam żadnych alergii.
2. Zawołała kolegę z pogotowia, żeby mieć drugą opinię. On najpierw stwierdził, że ospa. Ale ona chwyciła drewnianą szpatułkę - myślałam, że mi chce gardło oglądać. A ta franca mi przeciągnęła kantem po 3 krostach na czole, żeby mu pokazać, że nie wychodzi z nich ropa. Bo jakby to była ospa, to by wychodziła ropa. (Będę miała śliczne blizny dzięki babsku, bo oczywiście te 3 krosty się teraz babrzą i nie chcą goić.
Wyszłam stamtąd z diagnozą, że to nie ospa, chociaż może i ospa. I bez zwolnienia, bo w sumie to oni nie wiedzą co to, najpewniej alergia.
3. Rodzinny, 4 godziny później. Krosty miałam już również na nogach i ramionach.
Obejrzał i... alergia. Ale ja nie mam żadnych alergii. A to może ODRA. Aha. Odrę już przerabiałam, prawie 40 lat temu. A... to w takim razie może ospa. Ale to mało możliwe, bo ospę to dzieci mają... No ale przynajmniej dał zwolnienie.
Trzech lekarzy, żeby rozpoznać ospę i diagnoza, że "być może".
Na czole policzyłam: 37. Po godzinie krosty wyszły również na brzuchu i plecach. W sumie to już są ze 3-4 dni, jak się czuję ogólnie rozbita, jakby mnie coś brało, ale bez żadnych kaszli czy katarów. I teraz ta postępująca wysypka, co to najpierw są czerwone plamki, ale szybko zmieniają się w gustowne krosty. Trochę swędzi. No jak nic ospa, galopem na nocną opiekę lekarską, bo czynne do 8, po zwolnienie z pracy.
No i teraz piękne:
1. Dla dyżurnej lekarki to ja mam uczulenie na coś. No bo żeby dorosła kobieta i ospa? Ospę to małe dzieci mają. I to nic, że ja ospy w życiu nie przechodziłam i nie mam żadnych alergii.
2. Zawołała kolegę z pogotowia, żeby mieć drugą opinię. On najpierw stwierdził, że ospa. Ale ona chwyciła drewnianą szpatułkę - myślałam, że mi chce gardło oglądać. A ta franca mi przeciągnęła kantem po 3 krostach na czole, żeby mu pokazać, że nie wychodzi z nich ropa. Bo jakby to była ospa, to by wychodziła ropa. (Będę miała śliczne blizny dzięki babsku, bo oczywiście te 3 krosty się teraz babrzą i nie chcą goić.
Wyszłam stamtąd z diagnozą, że to nie ospa, chociaż może i ospa. I bez zwolnienia, bo w sumie to oni nie wiedzą co to, najpewniej alergia.
3. Rodzinny, 4 godziny później. Krosty miałam już również na nogach i ramionach.
Obejrzał i... alergia. Ale ja nie mam żadnych alergii. A to może ODRA. Aha. Odrę już przerabiałam, prawie 40 lat temu. A... to w takim razie może ospa. Ale to mało możliwe, bo ospę to dzieci mają... No ale przynajmniej dał zwolnienie.
Trzech lekarzy, żeby rozpoznać ospę i diagnoza, że "być może".
Ocena:
138
(156)
Komentarze