Muszę przyznać, że widziana dziś sytuacja spowodowała u mnie dysonans poznawczy i to z gatunku "Aaale o so chodzi?"
W supermarkecie aspirującym do miana galerii handlowej w moim podwarszawskim miasteczku, otworzono nowy sklep z artykułami fryzjersko-kosmetycznymi z wyższej półki. Nie wnikam w sensowność biznesową tego przybytku, w mieście gdzie sklep z pieczonymi kurczakami i chińczyk splajtował, bo "w Tesco jest taniej". No ale ja nie o tym.
Wspomniany wyżej sklep z okazji otwarcia, zorganizował jakąś akcję promocyjną.
Ważnym dla historii jest, że z okazji tej akcji drzwi sklepu otoczono girlandą składającą się z jakiś dwustu balonów.
Dziś przechodząc obok widziałem, jak dzieciaki radośnie demolują tę girlandę, wyrywając balony. A dopingowane są do tego przez rodziców: "Weź jeszcze dla Antka/Dżoany/Eugeniusza!"
Już to samo w sobie jest piekielne.
Natomiast tym, co spowodowało u mnie całkowity "mindfuck" (przepraszam, ale nie znam polskiego odpowiednio mocnego odpowiednika) jest fakt, że w sklepie, dosłownie krok od drzwi ustawiono ażurowe stanowisko z tymi balonikami, żeby dzieci mogły je sobie brać.
I tylko patrzyłem ze szczerym współczuciem na oszołomione miny pracowników sklepu, którzy patrzyli jak szarańcza demoluje ich pracę...
W supermarkecie aspirującym do miana galerii handlowej w moim podwarszawskim miasteczku, otworzono nowy sklep z artykułami fryzjersko-kosmetycznymi z wyższej półki. Nie wnikam w sensowność biznesową tego przybytku, w mieście gdzie sklep z pieczonymi kurczakami i chińczyk splajtował, bo "w Tesco jest taniej". No ale ja nie o tym.
Wspomniany wyżej sklep z okazji otwarcia, zorganizował jakąś akcję promocyjną.
Ważnym dla historii jest, że z okazji tej akcji drzwi sklepu otoczono girlandą składającą się z jakiś dwustu balonów.
Dziś przechodząc obok widziałem, jak dzieciaki radośnie demolują tę girlandę, wyrywając balony. A dopingowane są do tego przez rodziców: "Weź jeszcze dla Antka/Dżoany/Eugeniusza!"
Już to samo w sobie jest piekielne.
Natomiast tym, co spowodowało u mnie całkowity "mindfuck" (przepraszam, ale nie znam polskiego odpowiednio mocnego odpowiednika) jest fakt, że w sklepie, dosłownie krok od drzwi ustawiono ażurowe stanowisko z tymi balonikami, żeby dzieci mogły je sobie brać.
I tylko patrzyłem ze szczerym współczuciem na oszołomione miny pracowników sklepu, którzy patrzyli jak szarańcza demoluje ich pracę...
Ocena:
147
(157)
Komentarze