Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#80862

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witam wszystkich Piekielnych. Nie przedłużajmy, to jest mój debiut.

Nigdy nie bolały mnie zęby. Do stomatologa chodziłam co pół roku, na kontrole, więc leczenie ewentualnych ubytków było mało skomplikowane. Dodatkowo mam mało wrażliwe zęby, więc też nigdy nie potrzebowałam znieczulenia.

Skąd więc ta historia? Ano stąd, że stomatolog o mało mnie nie zabił, bo... spieszył się do domu.
Poszłam na rutynową kontrolę do przychodni publicznej w moim mieście, w której można również za niewielką dopłatą wyleczyć zęby odpłatnie. Tym razem jednak opuściłam kilka rutynowych kontroli-nie było mnie tam dwa lata. Przyjął mnie nowy, nieznany mi doktor. Od razu przyznałam się, że jeden ząb od tygodnia pobolewa. Doktor coś pogrzebał, popatrzył, wstawił truciznę*. Szczerze powiedział, że przez najbliższe dwie godziny będzie bolało, można wziąć lek przeciwbólowy.

Wyszłam nie będąc w stanie zamknąć mojego niewrażliwego z reguły na ból otworu gębowego, ale przecież wiedziałam że tak będzie. Kupiłam w aptece mocne przeciwbólowe bez recepty i pojechałam do domu.

Przez trzy kolejne dni moje życie było koszmarem. Nie jadłam przez trzy dni, nie mogłam też wypić nic ciepłego, bo powodowało to ból i spazmy. Jednocześnie nadal próbowałam pracować w moim call center i szkolić nowych, pokazując im jak rozmawiać przez telefon z Klientem. Wyglądało to tak, że co dziesięć minut kładłam się na biurku próbując nie krzyczeć z bólu.

Czwartego dnia pojechałam do Profemedu**, prywatnej przychodni stomatologicznej z prośbą o pomoc, bo nawet najsilniejsze leki przeciwbólowe na receptę w tabletkach nie pomagały. Jest to klinika prywatna, więc przyjęto mnie od ręki. Pani Doktor wyszła, podała mi rękę, zaprosiła do gabinetu.

Okazało się, że przede mną jest operacja z endodontą w roli głównej. Pierwszy raz w życiu dostałam znieczulenie. Dwa zastrzyki, a później trzeci. Okazało się, że doktor, który przyjął mnie wcześniej w państwowej służbie zdrowia wykonał zabieg niedokładnie-uchylił tylko komorę zęba zamiast ją otworzyć, przez co trucizna nie zatruła nerwu i wypadła. Chodziłam przez trzy dni z żywym nerwem na wierzchu. Wdało się zakażenie. Gdybym nie trafiła do Pani Doktor w czasie krótszym niż dwadzieścia cztery godziny od wdania się zakażenia umarłabym.
Doktor z przychodni kończył pracę o 17, a moja wizyta zaczęła się o 16:30.

Nie mam do niego żalu. Mam żal do siebie, bo nie byłoby piekielnej historii gdybym nie ominęła wizyt kontrolnych. Zastanawiam się tylko... czy warto zabić, nawet nieumyślnie, żeby wyjść z pracy o czasie?


Drodzy Piekielni, czy ktoś z Was ma podobne doświadczenia? Czy mogę rościć o odszkodowanie? Nie chcę zarobić, chciałabym tylko prosić przychodnię o zwrot kosztów leczenia prywatnego, bo to kosztuje, a ja jestem studentką na własnym utrzymaniu, która nie chce iść do ołtarza bez zębów...


*brzmi to jakby podano mi trutkę na szczury; chodzi o dewitalizację miazgi zęba
*szpitale Grupy LuxMed

słuzba_zdrowia

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…