Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#81501

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając http://piekielni.pl/81500#comments przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce w wakacje.
Byłam na wakacjach w Portugalii w ramach popularnego projektu wymiany studentów na E... Jak to wygląda? Chyba nie muszę tłumaczyć. W skrócie, nauka poprzez praktykę, a przy okazji wczasy, zwiedzanie itp.
Grupa duża, bo prawie 60 uczniów plus nauczyciele. Następnego dnia po przyjeździe dostaliśmy pierwszą tygodniówkę w wysokości 70 euro. Kilka godzin później całą grupą udaliśmy się (wraz z przydzielonymi opiekunami z projektu) na zwiedzanie miasta. Większość osób wolała robić zdjęcia, zamiast słuchać przewodników. Mimo wszystko zwiedzanie przebiegało bezproblemowo, do czasu...
Po wejściu do jednego z muzeów zostaliśmy poinformowani przez jednego z opiekunów, że sami musimy sobie kupić bilet, ponieważ zwiedzanie nie jest darmowe. Pragnę dodać, że mówił miłym, rzeczowym tonem, nie przymuszał, lecz zachęcał do kupienia biletu za 3 euro. Najwyraźniej dla niektórych było to za dużo.
Niektóre osoby gdy tylko usłyszały cenę, niemal od razu zrobiły oburzoną minę i zaczęli wyzywać, w sumie nawet nie wiem kogo (Przewodników? Muzeum?), od złodziei, oszustów i innych coraz to gorszych osób.
Do środka weszło zaledwie kilkanaście zwiedzających. Cały czas przewodnicy używali prostego, zrozumiałego dla większości języka angielskiego. Dodatkowo była z nami nauczycielka angielskiego, która wszystko tłumaczyła, zatem ci co nie poszli, nie chcieli wydawać pieniędzy na bilet.
Początkowo myślałam, że pewnie przyjechali tutaj głównie w celach zarobkowych i chcą oszczędzić na czym tylko mogą. Byłoby to dla mnie w pełni zrozumiałe, też miałam taki plan, ale wiedziałam, że pewnie już nigdy więcej nie powrócę w to miejsce, a bilet nie kosztował majątku. Gdyby tak było, to nie pisałabym tego tekstu. Wiecie na co wydawali swoje eurosy? Na wina po 1 euro za butelkę jeszcze tego samego dnia. Widziałam wzrok naszych portugalskich opiekunów, mówiący "polaczki cebulaczki".
W tamtym momencie zadawałam sobie pytanie: Po co oni tutaj tak naprawdę przyjechali?
To samo pytanie zadawałam sobie, gdy zwiedzaliśmy stolicę. Na plażę wszyscy chcieli iść, kiedy zaś przyszło do oglądania miasta... Z autobusu wyszło mniej niż 30 osób. W konsekwencji zwiedziliśmy miasto w tempie błyskawicznym, ponieważ "nie może tak być, aby większa część grupy (w tym dwie nauczycielki) czekały dwie godziny w autobusie". Początkowo tyle miało potrwać zwiedzanie, a zostało okrojone do niecałych 45 minut. Większość zwiedzających i tak wyglądała jakby to była kara, że muszą chodzić. Nieliczni zadawali pytania, jedni bezpośrednio po angielsku, a drudzy za sprawą nauczycielki. Z drugiej strony w małej grupie zainteresowanych zwiedzanie było o wiele przyjemniejsze. Tylko tych min naszych portugalskich opiekunów nie mogę zapomnieć. Zapewne ciekawe zdanie sobie wyrobili o polakach.
PS. Na początku wspomniałam, że dostawaliśmy 70 euro tygodniowo... Trzy tygodniowy pobyt daje nam 210 euro plus większość pobrała sobie z domu trochę pieniędzy na podróż. Mimo wszystko zabawnie było słuchać opowieści mojej mamy jak to córka jej koleżanki narzekała na "brak jedzenia w hostelu i wysokie ceny w sklepie, dlatego do Polski nie przywiozła zarobionych pieniędzy". Miałam ochotę parsknąć śmiechem. Dobrze znam tą dziewczynę. Jest dosyć głośna, niejednokrotnie się chwaliła ile to wypiła wieczorem po pracy. Ja jestem osobą, która nie pije i nie pali. Roztropnie gospodarowałam wydatki i choć nie skąpiłam na pamiątkach to i tak do Polski przywiozłam kwotę, która pozwoliła na zakup kilku fajnych ciuszków, zatem chyba jednak nie tak drogo tam było i przeżyć się dało ;)

zagranica

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (25)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…