Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81504

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ah... WF :) Wiedziałam, że nie tylko ja miałam przykre doświadczenia z nauczycielami tego przedmiotu, ale widzę, że skala jest spora...

Nigdy nie byłam dobra z WF-u. Byłam drobna i raczej niska, przez co wszystkie sporty drużynowe były dla mnie raczej katorgą niż przyjemnością. Byłam tym typowym ciaptakiem wybieranym na końcu, aczkolwiek rówieśnicy się ze mnie nie naśmiewali bo widać było, że naprawdę się staram, po prostu mi nie wychodzi.

Przykładowo, umiałam zrobić piękny dwutakt i trafić do kosza z wyznaczonego miejsca, ale podczas gry nic z tego już mi nie wychodziło. Umiałam podbijać piłkę od siatki ale podczas gry bałam się siły z jaką większe i silniejsze koleżanki grały i po prostu uciekałam (w dwa ognie byłam nie do pokonania właśnie przez uniki). Jak już ktoś wspomniał, praktycznie przez wszystkie lata nauki wałkowało się siatkówkę i kosza, a szkoda, bo jak się okazało, byłam dobra ze skoku wzwyż, strzelania z łuku i naprawdę dobrze pływałam. Tylko co z tego, jak tylko kosz-siatka-kosz-siatka.

I tutaj wkracza moja nauczycielka od WF-u (to była 5-6 klasa podstawówki), która tak skutecznie zniechęciła mnie do zajęć WF-u, że kiedy miałam poważny wypadek i lekarz dał mi wybór odnośnie całkowitego zwolnienia z WF-u, nie wahałam się ani chwili. Postawiła sobie za cel, że nauczy mnie grać w siatkę, bez względu na wszystko. Niby fajnie, że się ktoś nad tobą pochyla, ale szkoda, że w taki sposób.

Jak nauczyć 10-letnie dziecko nie bać się lecącej piłki? Całej klasie kazała usiąść na ławeczkach, mnie postawiła na środku sali gimnastycznej i obwieściła, że osobiście będzie na mnie serwować tak długo, aż odbiję tą piłkę porządnie i bez lęku (oprócz reguł gry nie pokazała nam nic, nawet jak trzymać prawidłowo ręce). Jeśli będę się uchylać albo odbiję źle, całej klasie kazała się ze mnie głośno śmiać. Szczerze mówiąc nie wiem, czy serwowała z siła dorosłego, czy mniejszą, pamiętam tylko swoje przerażenie.

Przy trzecim serwie piłka leciała prosto w moją twarz, nie chciałam się uchylać, chciałam mieć to po prostu ze sobą, więc na ślepo wyciągnęłam ręce 'w koszyczek', zamknęłam oczy i czekałam... Piłkę odbiłam, chyba przypadkiem, ale przez złe ułożenie rąk i siłę serwu, po spojrzeniu na bolącą rękę już wiedziałam, że coś jest nie tak - mały palec sterczał pod bardzo dziwnym kątem. Nauczycielka zadowolona, bo 'jak się chce to się jednak potrafi', nie puściła mnie do domu, a palec skomentowała, że zawsze taki był. Wtedy nie było jeszcze telefonów komórkowych, więc dopiero po lekcjach i przyjściu do domu mogłam opowiedzieć mamie co się stało.

Na pogotowiu potwierdzili, że palec jest złamany, dodatkowo przez późną reakcję coś się tam poprzemieszczało i przez 6 tygodni chodziłam z palcem w gipsie i szynie, wyglądałam jak transformers po przejściach :) Awantura jaką moja mama zrobiła wtedy w szkole do dzisiaj jest tam pamiętana. Co ciekawe, nauczycielka dalej uczy w tej szkole, ale nigdy nie udało jej się podnieść kwalifikacji zawodowych, ciągle oblewała egzamin.

Jak już ktoś wspomniał, też nie rozumiem tego parcia na sporty, gdzie nauczyciel rzuci piłką, powie 'grajcie' i ma wszystko w pompie. Są akcje wspierające ruch, ale co z tego, jak po wyjściu ekipy telewizyjnej czy sportowców, wszystko wraca do normy. Jest tyle ciekawych dyscyplin, może akurat odkryłoby się jakiś talent? Potem tylko wszyscy narzekają, że nie ma nas kto reprezentować na olimpiadzie - no nic dziwnego, jak przykładowo na nartach 95% dzieci uczy się jeździć tylko dlatego, że rodzice w weekend zaprowadzili je na stok, a z łuku można spróbować postrzelać przy okazji jakiegoś festynu... Szkoda...

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 84 (108)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…