Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81647

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu, lądując na docelowym lotnisku, zapoznałam się z pewną Polką. Od słowa do słowa zaoferowała mi pomoc, jako że byłam w zupełnie obcym kraju całkiem sama. Przepracowałam kilka dni, dzień wolny, więc dlaczego by nie pójść razem na kawę. Poznałam w międzyczasie też jej męża, Włocha, bardzo miły człowiek. Złego słowa o nim do dzisiaj nie powiem. Sielanka trwała kilka dni, kiedy to przy kilku głębszych poznałam jego historię.

Poznali się dwa lata temu, pracowali razem. Zanim obudziło się w nich uczucie do siebie, Marco (tak go nazwijmy) był jak to facet. Nie wykorzystywał dziewczyn, jednak lubił się zabawić. Jego związki kończyły się po kilku miesiącach, a zazwyczaj była to obustronna decyzja. W momencie, kiedy (nazwijmy ją) Ania, jego teraz już żona, przyjechała na wyspę, M tkwił w związku z jedną ze znajomych z pracy (cała trójka przez jakiś czas ze sobą pracowała; Marco był kierownikiem, a Ania i Paulina - wtedy "dziewczyna" były na stanowisku kelnerek). Choć, jak twierdził, jedynie bardzo się ze sobą przyjaźnili i TYLKO spali w jednym łóżku, to łatwo można domyślić się, jak było naprawdę.

W Ani miłośnik makaronu zaczął coś dostrzegać i spędzać z nią więcej czasu. Paulina odeszła na bok, a między dziewczynami zaczęło dochodzić do spięć. Marco zerwał kontakty ze swoją "dziewczyną" i całą uwagę zaczął skupiać na nowej znajomej.

Paulina nie wytrzymała zbyt długo. Złość w niej narastała, a wraz z tym chęć zemsty. I nie trzeba było długo czekać. Odeszła z pracy z dnia na dzień. Wtem Marco zaczął dostawać dziwne telefony. Jego pracownica oskarżyła go o tyraństwo. Znęcał się nad nią psychicznie, kazał wykonywać za siebie swoje obowiązki, zmuszał do ciężkich prac, całe mnóstwo innych bzdur. Skończyłoby się to wtedy może i gorzej dla niego, gdyby jeden z pracowników nie zeznał, że Paulinka była traktowana na równi z innymi. Nie była faworyzowana ani poniżana. Sprawa ucichła.

Pracownicy jednak odeszli, a on potrzebował nowych (jako że ludzie zazwyczaj pracowali tam tylko w celach dorobkowych, normalne było, że po roku, ewentualnie dwóch wyjeżdżali, a ich trzeba było zastąpić). Jednak historia się rozeszła, a ludziom nie w smak było z nim pracować. Zaoferowałam siebie. Potrzebowałam pieniędzy, moją wizją wyjazdu było też zarobienie pieniędzy, więc wszystko cacy. Przepracowałam tam 4 lata, na wysokim stanowisku. Poznałam się z Marco i Anią bardzo dobrze, byliśmy wręcz jak taka imigrancka rodzina.

Poznałam też innych ludzi. Chcąc nie chcąc, wpadłam też kiedyś na Paulinę, dane mi było spędzić czas z ludźmi z jej otoczenia. Jak mnie nauczyli, warto jest poznać wersję zdarzeń obu stron, zanim przyjdzie czas na ocenę. Poznałam. Ciężko mi było stwierdzić, czy jej wersja jest prawdziwa, czy też nie. Nie wnikałam jednak w tę historię, bo nie było to moją sprawą. Jakbym od tego nie uciekała, tak to wciąż do mnie wracało. Wyspa mała, więc zna się wielu ludzi. Ludzie znają Paulinkę i jej wyczyny. Marco nie był jedynym, którego ta usilnie starała się zniszczyć. Po co? Nie wiem.

Zdarzyło się, że spotkałyśmy się na kawę. A raczej dosiadła się do mojego stolika bez pytania. Usłyszałam historię, jak to była wykorzystywana, jak źle jej tam było, że była traktowana jak śmieć, bla bla bla. No nie uwierzyłam jej, no. Nie było nikogo, kto potwierdziłby jej wersję zdarzeń. Wszyscy zgodnie twierdzili, że to ona jest ta zła. Przemilczałam, dopiłam kawkę i zapomniałam.

Zaczęły się niewinne wiadomości, popadła w depresję, nie wie, co robić, została wykorzystana i skrzywdzona (dopiero po 3 latach od wydarzeń?!) i chce skończyć ze swoim życiem. Poprosiła mnie o pomoc. Wręcz kazała zeznawać mi przeciwko Marco i pomóc go zniszczyć. Odmówiłam, chociaż mogłam się zgodzić, aby mieć spokój. Zgodzić się na proces, ale zeznawać przeciwko niej i jej debilizmowi. Przez pierwsze 3 miesiące wiadomości nie miały końca. Nie będę nawet ich przytaczać, ale usilnie starała się przekonać mnie, że to ona jest ofiarą. No dosłownie czułam, jak cycki mi opadają. Mijały miesiące, w mojej główce krążyła wizja zmiany pracy. 4 przepracowane lata jako zastępca kierownika skończyły się przebranżowieniem.

Romans Marco i Pauliny miał miejsce jakieś 6 lat temu, czyli na rok przed moim przyjazdem. Po tylu latach w końcu postanowiła wnieść pozew. Od czasu, kiedy zakończyłam swoją współpracę z Marco, minął także rok. Dostałam wezwanie. Mam zeznawać. Na rzecz Pauliny, bo ona tak chciała. Jej prawnicy potwierdzili, bo pracowałam tam wystarczająco długi czas, bo na pewno byłam czegoś świadkiem. No nie byłam. Ale pójdę. Zeznam. Powiem, co wiem i, o losie, dziękuję ci, że coś mnie podkusiło, żeby zatrzymać wszystkie wiadomości od niej.

A Marco mi szkoda. Naprawdę. Najmilsza osóbka, jaką znam. Przez ten cały czas spotkało go tyle nienawiści. No cóż. Mam nadzieję, że po rozprawie Paulince odechce się dalszego. Jej niespełniona miłość mogłaby zniszczyć komuś życie, jeśli na moim miejscu byłby ktoś niezrównoważony psychicznie. Zemsta zemstą, ale bez ciągania ludzi po sądach.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 49 (133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…