Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81758

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja nie dzieje się w Polsce.

Przeprowadziłam się. Wiąże się z tym zmiana adresu we wszystkich instytucjach. Roboty na dzień. W moim przypadku na dwa miesiące.

Wpierw wybieramy się do Urzędu Ludności (? nie wiem jak to w Polsce się nazywa i czy akurat coś takiego jest; każdy emigrant musi przedstawić wymaganą dokumentację i udowodnić, że jest tutaj legalnie, dostaje wtedy jakiś papierek, dzięki któremu załatwianie spraw urzędowych idzie sprawniej) - potrzebny jest urzędowy papier potwierdzający miejsce zamieszkania. Mogę zdobyć tam i tam. Nie wiedziałam, poprzedni pracodawca to załatwiał.

Biuro podatkowe - chcę zmienić adres na ten i ten. Potrzebny jest rachunek z tym adresem. Dobra.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych - akurat w tym samym budynku. Potrzebny jest papierek od biura podatkowego. Jaa...

Nie dostaję rachunków za mieszkanie. Jest mi po prostu kwota wynajmu odliczana od wypłaty, jako że mieszkanie zapewnił mi pracodawca. Ale mam telefon na umowę. Miałam może zły dzień, albo kaca, albo nie wyspałam się, nie wiem, zapomniałam, że przy podpisywaniu umowy potrzebny mi był urzędowy papierek. Przy zmianie adresu także musiałam to udowodnić. Ot takie zabezpieczenie sobie zrobili...

Wracam do podatków, nie dostanę rachunku, bo nie mogę im udowodnić, gdzie mieszkam. Co teraz? Konsternacja. Oni nie mogą, muszą mieć udowodnione. Kobieta daje mi karteczkę, głoszącą, że chcę zmienić adres na taki i taki i potrzebuję potwierdzenia w postaci rachunku. Pieczątka i podpis.

Oddział telefoniczny - patrzą, i patrzą, i myślą, i dumają. Powyższy papier nie potwierdza mojego adresu zamieszkania, nie mogą go zmienić w systemie, tym samym nie mogą wystawić mi tej zasranej faktury. Może pismo, że chcę zmienić adres pomoże?

Wracam do podatków z dokładnie takim samym pismem, z jakim od nich wyszłam, jedynie pieczątka i podpis inny. Nie. Musi być potwierdzone. Gońcie się.

Idę do banku. Zmieniam adres. Dwie minuty i po sprawie. Proszę o wyciąg z konta. Naiwna wierzę, że też jest to fakturą/rachunkiem, albo przynajmniej pod to podchodzi. NIE, nie podchodzi...

Idę do szefa. Napisz mi, że mam mieszkanie od ciebie, adres taki i taki. Napisał. Księgowa chwilę później dostarczyła potwierdzenie płatności za wynajem. W banku proszę o wydrukowanie potwierdzenia wykonania płatności. Każe szefowi wszystko podpisać.

Oni naprawdę chcą mi pomóc, ale to musi być wystawiony, podpisany, zapieczętowany i zaadresowany na mój adres rachunek. A ja naprawdę chcę tylko zmienić ten adres... Miałam ochotę rozpłakać się, tupnąć nóżką i mieć nadzieję, że to coś da.

Pytam szefa o jakąkolwiek możliwość wysłania mi listownie (co bym im jeszcze kopertę mogła pokazać jako dowód!) rachunku za wynajem. Nie wie. Wszystko dzieje się w oddziałach. Oni to robią, ja dostaję tylko dokumentację wynagrodzenia z zaznaczoną informacją, że odbierane jest tyle i tyle na mieszkanie. Postara się to załatwić. Czekam.

Po trzech tygodniach znajduję w skrzynce list. Rachunek za wynajem na kwotę 1 (!) funta. Biegnę jak szalona do biura podatkowego. Specjalnie czekałam aż będzie zbliżać się godzina zakończenia ich pracy.

Stuk-puk w klawisze. Ale rachunek widnieje w systemie jako niezapłacony i nie może go przyjąć. Okienko kasowe zamknięte kilka minut temu. NO ŻESZ KURRRR!!!!

Tak, wszelkie rachunki (oprócz telefonicznych) opłaca się tutaj, i wszystko widnieje w ich systemie.

Był piątek, weekendu początek to czekam.

Idę z tym nieszczęsnym rachunkiem w poniedziałek z rana, uprzedzam szefa, że załatwiam dalej te sprawy, że będę, jak przyjdę. Rzucam tego funta na tę tackę. Potwierdzenie, z furią w oczach proszę, żeby mi przypięła do rachunku.

A macie wy! Urzędasy próbujące wyciągnąć mnie z równowagi! I znowu im się udało. Według prawa takiego a srakiego rachunek nie może być niższy niż kwota 20 funtów (nie mogłaś babo zawszona mi wcześniej powiedzieć...). Mamo, ratuj!

Szefie, pomóż! Problemem jest to, że gdy pracodawca zapewnia mieszkanie pracownikowi, to kwota musi być automatycznie ściągana z wypłaty. Podpisuje się umowę najmu, jednak w związku z tym, że pracuję dla niego i mieszkam w "jego" przybytku, nie może mi wystawić faktury. Nie rozumiem dlaczego, ale nie może. Takie prawo.

Księgowa, mądra, kochana staruleńka, ona poszuka i pomyśli. Po ponad dwóch tygodniach dostaję kolejny list. Rachunek. Kwota wyższa niż wymagana minimalna. Za ogrzewanie centralne. W lipcu.

Zapłaciłam. Potwierdzenia przybiłam gwoźdźmi. Dałam pani, siedzę, noga mi skacze jak zwariowana, a kolanem niemal nie uderzam w biurko. Zmieniła adres. Wydrukowała. Chciałam się rozpłakać ze szczęścia jak mała dziewczynka.

urzedy

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 56 (154)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…