Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81937

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Garść opowieści ze starej pracy, chyba pora to opisać.

Pracowałem wtedy w Czechach, w zakładzie produkującym części do samochodów grupy VAG, na maszynie zwanej prasą hydrauliczną. Tłoczyliśmy z płaskich blach części, płacili nam od ilości wyrobionych części (akord) i od zarobku -11% na rzecz agentury. Przesłanie jasne - pracujesz ok, zarobisz więcej, pracujesz źle, mniej. Był też jasny system kar i nagród.

I wszystko grało do momentu, w której firmy nie przejął "młody" [M]. Otóż co się zaczęło dziać?

1. Zamawianie gorszego jakościowo materiału.

Tłumaczyć tego chyba nie trzeba - dobry materiał, a więc lepsze jakościowo części, dobrze się je wyrabiało itp. Ale szef żeby przyoszczędzić zaczął zamawiać coś co blachę przypominało chyba tylko kolorem. Części nagle zaczęły pękać, pojawiały się zadziory, wgłębienia tam gdzie nie powinno ich być, deformacje i takie tam. O ile zadziory można było zeszlifować, o tyle nikt normalny nie wysyła części z pęknięciem, w którym mieszczą się dwa palce. Zgłaszaliśmy non stop, żeby zamawiać lepszy materiał, bo bywało, że pół dziennego wyrobku szło na złom.

Co zrobił szef? Zaczął zamawiać lepszy materiał. Dopiero po tym jak otrzymał gigantyczną karę od klienta za niedotrzymanie terminu dostawy, bo za dużo części musieliśmy wywalić.

2. Maszyny.

Cóż, prasa jaka jest, każda widzi - sporej wielkości stalowy potwór z wielkim tłokiem zgniatający blachę na matrycy. Mieliśmy mniejsze (mniej więcej rozmiaru człowieka) i większe (mniej więcej rozmiarów małej ciężarówki). Stare jak świat i mniej więcej nowe. Maszyny mają to do siebie, że się psują - normalne.

Ale jakim cudem, dopóki Stary rządził firmą to usterek było jakby mniej, a jak [M] przejął, to nie było tygodnia, żeby któraś się nie zepsuła. Gorsze części, naprawy na szybko "bo produkcja musi iść" i efekty były. Rekordzistka zepsuła się 7 razy w jednym miesiącu.

I wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że uszkodzenie prasy mogło się wiązać dla nas nawet z utratą rąk, jeżeli znalazłyby się akurat w obszarze roboczym, a coś poszłoby nie tak jak trzeba. Zgłoszenia? Ok, będziecie mieli nową prasę.

No i super! Przyjechała! 40-letnia maszyna, która zepsuła się w drugim tygodniu.

3. Normy.

Nagminne podnoszenie norm przez [M] do poziomu w którym chyba tylko robot zdołałby je wykonać. Inni dali radę? Dali. Ale że ci "inni" często byli wspomagani przez jeszcze co najmniej jedną osobę, która podawała nową blachę i układała gotowe części, to nieważne. Przecież to w ogóle nie ma wpływu na szybkość produkcji.

4. Kary.

Nagle zaczęło się sypać dużo więcej kar za zepsute części (jeżeli część była uszkodzona z twojej winy, a nie maszyny czy wady materiału, mogłeś dostać za nią karę). Kiedy doszło do tego, że nawet 7 razy w miesiącu potrącali nam z pensji, przestaliśmy podpisywać potrącenia bez dowodów w postaci części. Wtedy zmalała liczba kar, za to wzrosły normy.

5. Wybrańcy.

Ludzie, którzy robili co chcieli i mieli wszystko w poważaniu. W każdej firmie jest taki, tylko szkoda że jeżeli ty spróbujesz się postawić jak on - kara. Zawsze mieli lepiej płatną pracę, wygodniejszą, lżejszą itp. Więcej dodawać nie muszę.

6. Wypowiedzenie.

Kiedy z dwójką kumpli stwierdziliśmy, że tu się nic nie poprawi i trzeba wiać, złożyliśmy wypowiedzenia. Efekt? [M] kazał agenturze nas zwolnić ze skutkiem natychmiastowym, miał takie prawo i to zrobił, wskórać nic się nie dało.


Z perspektywy czasu patrząc cieszymy się, że tak się stało, bo znaleźliśmy lepiej płatną, lżejszą pracę na jasnych warunkach z sympatycznymi ludźmi. I powiedzcie mi tylko, jak musi się powodzić tamtej starej firmie, skoro ludzie, którzy tam pracowali, byli tam świetnie ustawieni i mieli wysokie zarobki, są teraz przez nas widywani w firmie, do której przeszliśmy?

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (145)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…