Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82761

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Szukam pracy jako kelnerka. Najświeższe januszowe oferty z rynku gastronomicznego Warszawy:

W trzech restauracjach zaproponowano mi stawkę niezgodną z prawem – od pięciu do dziewięciu złotych netto za godzinę. Żeby było weselej – wszystkie lokale na co najmniej osiemdziesiąt miejsc, położone przy głównych placach i ulicach, gdzie przewala się od rana do wieczora multum ludzi. Osobiście nie wierzę, że mają małe obroty i nie stać ich na płacenie zgodnie z prawem. We wszystkich lokalach kończyłam rozmowę w kilku słowach po tym jak padała stawka.
Wszystkie panie manager zdziwione, że nie chcę się umówić na dzień próbny i że się tak szybko podrywam.

Procent od utargu – w dwóch knajpach zamiast stawki godzinowej miałam mieć procent od obrotu, który to jako kelnerka wypracuję. Pierwszy lokal – 3% gdy zarobię do trzech tysięcy zł i 3,5% gdy suma wyniesie do czterech tysięcy zł. Zmiana jest od 9.00 do 23.00. Generalnie taktyka mająca chyba na celu ominięcie regulacji o stawce minimalnej. Żeby było śmieszniej wymagali ode mnie, abym miała własne pieniądze na rozmienianie. Gdybym się stawiła w pracy bez własnego bilonu i drobnych banknotów, ucinają mi 0,5% procenta z dniówki. Ucinano go również za inne „niedociągnięcia” ze strony kelnerki.

W drugim lokalu było już lepiej – stałe 5%. Kierownik stwierdził, że nawet początkująca kelnerka ma utarg na poziomie czterech tysięcy zł, więc zarobek hipotetycznie konkretniejszy. Rozwaliło mnie co innego – zmiana trwa szesnaście godzin. Tak, zmiana jest od 8.00 do 00.00. Grafik jest tzw. „dwa na dwa”, czyli dwa dni pracujące dwa dni wolne. Ja mieszkałam od lokalu rzut beretem, więc te siedem godzin może by mi się udało przespać, nie wiem co ma zrobić dziewczyna, która dojeżdża z dalszego miejsca. Nie wiem też jak wstać po tych szesnastu godzinach biegania z tacą, by iść i biegać kolejne szesnaście godzin.

Restauracja hotelowa – pani kierownik zaraz po przywitaniu się ze mną pyta, kiedy mogę przyjść na dzień próbny. Nie przedstawiła w ogóle oferty. Szczerze mówiąc nie zdążyłam jeszcze dobrze na krzesło klapnąć. Niestety w tym momencie wiedziałam już, że najprawdopodobniej będzie śmiesznie. Pani oferuje dzień próbny płatny dziesięć zł za godzinę (co jeszcze złe nie jest), bez prawa do napiwków, nawet jak sama będę obsługiwać (tu już gorzej). Potem jak się spodobam będzie okres próbny trzech – pięciu tygodni, płatnych też po dziesięć zł, bez prawa do napiwków, po którym to ona zadecyduje, czy mnie zatrudni (łaska pańska nie zna granic). Z ciekawości zapytałam jaka umowa na te parę tygodni. Kobita spojrzała na mnie, skrzywiła się i powiedziała: „No... niby mogę pani dać umowę... (Aha, czyli miało nie być żadnej?) Podziękowałam, wyszłam.

Niewielki lokal niedaleko centrum. Pan właściciel wita mnie od progu i opowiada o lokalu, jak tu jest fajnie, stresów nie ma, kelnerzy głodni u niego nie chodzą, bo ich karmi itp. No cóż, przyznam, że było sympatycznie. Zapytałam o konkrety – jaka stawka godzinowa, jaka umowa itp. Usłyszałam, że mam przyjść na osiem godzin bezpłatnego dnia próbnego i wtedy jak się spodobam, to powie mi ile mi będzie płacił i jaka umowa. „Bo nie wiem co pani umie i jak pracuje, a ja muszę ocenić, żeby wiedzieć ile i na co Pani zasługuje”. Aha.

Niewielki lokal niedaleko kampusu uniwersyteckiego. W wymaganiach doświadczenie w zawodzie i bardzo dobry angielski, rozmowa kwalifikacyjna ma być właśnie w tym języku. Dla mnie to nie problem, przyszłam, pogadałam, chcą mnie zatrudnić. Okazuje się, że właściciel i personel kuchni są obcokrajowcami, a 70% gości to ich rodacy. Co za tym idzie, praca niemal wyłącznie po angielsku – ile mi rzucili na godzinę? Dziesięć złotych. Spoko, rozumiem, że jako kelnerka nie będę prowadzić wyszukanych konwersacji, prowadzić korespondencji i sporządzać umów po angielsku, ale jak wymagają doświadczenia i angielskiego na poziomie B2, to chyba nie za taką stawkę.

Pocieszam się, że były też dobre oferty i czekam na wyniki rekrutacji. W najgorszym wypadku będę szukać dalej.

gastronomia

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (181)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…