Po raz kolejny przywiało mnie do Bułgarii.
Wytoczyłam się z samolotu na lotnisku w Burgas, walizka ciężka jak jasny gwint, do dworca autobusowego niby niedaleko, ale iść się nie chce. Czyli biorę taksówkę.
Przed lotniskiem "taksówków jak mrówków". Wybieram pierwszą z brzegu, witam się grzecznie, przedstawiam cel podróży.
Ważny szczegół dla historii - mówię biegle po bułgarsku, ale wyraźnie słychać u mnie obcy akcent. Zazwyczaj ludzie orientują się od razu, że nie jestem Bułgarką, chociaż nie umieją sprecyzować skąd pochodzę. Na to, że z Polski jeszcze nikt nie wpadł :) W każdym razie wywiązała się typowa rozmowa:
Taksówkarz: Czemu pani mówi z takim akcentem?
Ja: Jestem z Polski.
Taksówkarz: I przyjechała pani na wakacje?
Ja: Nie, do pracy.
Ku mojemu zdziwieniu w tym momencie Taksówkarz spalił totalnego buraka i nie odzywał się aż do końca podróży. Odezwał się dopiero przy płaceniu:
Taksówkarz: Bo wie pani... ja zazwyczaj od Polaków biorę 40 lewów (ok. 80 zł)...
Ja: Przepraszam, ile?!
Taksówkarz: No 40... Ale od pani to mi wstyd, bo pani mówi po bułgarsku i będzie tu pracować...
Ja: ...
Skończyło się na 10 lewach (czyli normalnej cenie widniejącej zresztą na taksometrze) i dosyć długim logowaniu do rzeczywistości. Nie miałam odwagi zapytać, za co pan Taksówkarz liczył sobie dodatkowe 30.
Wytoczyłam się z samolotu na lotnisku w Burgas, walizka ciężka jak jasny gwint, do dworca autobusowego niby niedaleko, ale iść się nie chce. Czyli biorę taksówkę.
Przed lotniskiem "taksówków jak mrówków". Wybieram pierwszą z brzegu, witam się grzecznie, przedstawiam cel podróży.
Ważny szczegół dla historii - mówię biegle po bułgarsku, ale wyraźnie słychać u mnie obcy akcent. Zazwyczaj ludzie orientują się od razu, że nie jestem Bułgarką, chociaż nie umieją sprecyzować skąd pochodzę. Na to, że z Polski jeszcze nikt nie wpadł :) W każdym razie wywiązała się typowa rozmowa:
Taksówkarz: Czemu pani mówi z takim akcentem?
Ja: Jestem z Polski.
Taksówkarz: I przyjechała pani na wakacje?
Ja: Nie, do pracy.
Ku mojemu zdziwieniu w tym momencie Taksówkarz spalił totalnego buraka i nie odzywał się aż do końca podróży. Odezwał się dopiero przy płaceniu:
Taksówkarz: Bo wie pani... ja zazwyczaj od Polaków biorę 40 lewów (ok. 80 zł)...
Ja: Przepraszam, ile?!
Taksówkarz: No 40... Ale od pani to mi wstyd, bo pani mówi po bułgarsku i będzie tu pracować...
Ja: ...
Skończyło się na 10 lewach (czyli normalnej cenie widniejącej zresztą na taksometrze) i dosyć długim logowaniu do rzeczywistości. Nie miałam odwagi zapytać, za co pan Taksówkarz liczył sobie dodatkowe 30.
zagranica taksówka
Ocena:
125
(139)
Komentarze