Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83306

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po raz kolejny przywiało mnie do Bułgarii.

Wytoczyłam się z samolotu na lotnisku w Burgas, walizka ciężka jak jasny gwint, do dworca autobusowego niby niedaleko, ale iść się nie chce. Czyli biorę taksówkę.

Przed lotniskiem "taksówków jak mrówków". Wybieram pierwszą z brzegu, witam się grzecznie, przedstawiam cel podróży.

Ważny szczegół dla historii - mówię biegle po bułgarsku, ale wyraźnie słychać u mnie obcy akcent. Zazwyczaj ludzie orientują się od razu, że nie jestem Bułgarką, chociaż nie umieją sprecyzować skąd pochodzę. Na to, że z Polski jeszcze nikt nie wpadł :) W każdym razie wywiązała się typowa rozmowa:

Taksówkarz: Czemu pani mówi z takim akcentem?

Ja: Jestem z Polski.

Taksówkarz: I przyjechała pani na wakacje?

Ja: Nie, do pracy.

Ku mojemu zdziwieniu w tym momencie Taksówkarz spalił totalnego buraka i nie odzywał się aż do końca podróży. Odezwał się dopiero przy płaceniu:

Taksówkarz: Bo wie pani... ja zazwyczaj od Polaków biorę 40 lewów (ok. 80 zł)...

Ja: Przepraszam, ile?!

Taksówkarz: No 40... Ale od pani to mi wstyd, bo pani mówi po bułgarsku i będzie tu pracować...

Ja: ...

Skończyło się na 10 lewach (czyli normalnej cenie widniejącej zresztą na taksometrze) i dosyć długim logowaniu do rzeczywistości. Nie miałam odwagi zapytać, za co pan Taksówkarz liczył sobie dodatkowe 30.

zagranica taksówka

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…