Sporo tu ostatnio dyskusji wokół nauczycieli, podwyżek dla nich, godzin pracy i ogólnie zagadnienia i "czy im się należy".
Wiele osób usiłuje argumentować podwyżki tym, że nauczyciel wcale nie pracuje tylko 18 godzin tygodniowo, z czym nie sposób się nie zgodzić. Jednakowoż będąc nauczycielem nie spędzałam również 22 godzin tygodniowo na zajęciach związanych z pracą (zarzuty odnośnie jakości mojego nauczania pozostawię bez komentarza, dość, że wszyscy moi uczniowie maturę zdali).
Zwróćmy jednak uwagę na prostą rzecz: nauczyciele szkolni, jak żadna inna grupa zawodowa mają ogromną ilość dni wolnych. Na 365 dni w roku każdy człowiek na etacie dostaje 26 dni urlopu (i nie każdy pracodawca zgodzi się na urlop w wybranym przez nas terminie).
Nauczyciele mają wolne wakacje - liczmy 60 dni, wiadomo, że wolne jest kilka ostatnich dni czerwca, ale też pracę zaczyna się pod koniec sierpnia. Ferie zimowe - 14 dni. Przerwa świąteczno-noworoczna - niektóre szkoły zamykają podwoje 2-3 dni przed Wigilią - kolejny tydzień wolnego. To samo przed Wielkanocą, w okolicach weekendu majowego - kolejny tydzień. I tak oto okazuje się, że nauczyciel ma urlopu niemal 90 dni, trzy razy więcej niż każdy inny pracujący człowiek.
Znam szkoły prywatne, które podczas wakacji prowadzą zajęcia wyrównawcze, półkolonie i warsztaty dla swoich uczniów. Kilka lat temu rozgorzała gorąca kłótnia o to, czy można wymagać od nauczycieli pełnienia dyżurów opiekuńczych w Wigilię, która jest dla większości z nas normalnym dniem pracy. Nawet, jeśli uznamy, że są nauczyciele, którzy przepracowują tygodniowo 40 godzin (jak my wszyscy), nadal mają ogromną ilość wolnych dni, o których większość z nas może pomarzyć.
Jeśli zaś chodzi o podwyżki - warto pomyśleć o nauczycielach przedszkolnych, którzy wakacje mają najwyżej przez miesiąc, w ferie i każdy dzień "w okolicy" świąt pracują, a przy tym spoczywa na nich o wiele większa odpowiedzialność.
Wiele osób usiłuje argumentować podwyżki tym, że nauczyciel wcale nie pracuje tylko 18 godzin tygodniowo, z czym nie sposób się nie zgodzić. Jednakowoż będąc nauczycielem nie spędzałam również 22 godzin tygodniowo na zajęciach związanych z pracą (zarzuty odnośnie jakości mojego nauczania pozostawię bez komentarza, dość, że wszyscy moi uczniowie maturę zdali).
Zwróćmy jednak uwagę na prostą rzecz: nauczyciele szkolni, jak żadna inna grupa zawodowa mają ogromną ilość dni wolnych. Na 365 dni w roku każdy człowiek na etacie dostaje 26 dni urlopu (i nie każdy pracodawca zgodzi się na urlop w wybranym przez nas terminie).
Nauczyciele mają wolne wakacje - liczmy 60 dni, wiadomo, że wolne jest kilka ostatnich dni czerwca, ale też pracę zaczyna się pod koniec sierpnia. Ferie zimowe - 14 dni. Przerwa świąteczno-noworoczna - niektóre szkoły zamykają podwoje 2-3 dni przed Wigilią - kolejny tydzień wolnego. To samo przed Wielkanocą, w okolicach weekendu majowego - kolejny tydzień. I tak oto okazuje się, że nauczyciel ma urlopu niemal 90 dni, trzy razy więcej niż każdy inny pracujący człowiek.
Znam szkoły prywatne, które podczas wakacji prowadzą zajęcia wyrównawcze, półkolonie i warsztaty dla swoich uczniów. Kilka lat temu rozgorzała gorąca kłótnia o to, czy można wymagać od nauczycieli pełnienia dyżurów opiekuńczych w Wigilię, która jest dla większości z nas normalnym dniem pracy. Nawet, jeśli uznamy, że są nauczyciele, którzy przepracowują tygodniowo 40 godzin (jak my wszyscy), nadal mają ogromną ilość wolnych dni, o których większość z nas może pomarzyć.
Jeśli zaś chodzi o podwyżki - warto pomyśleć o nauczycielach przedszkolnych, którzy wakacje mają najwyżej przez miesiąc, w ferie i każdy dzień "w okolicy" świąt pracują, a przy tym spoczywa na nich o wiele większa odpowiedzialność.
Ocena:
148
(200)
Komentarze