Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#87191

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pierwszy raz widziałam jak mój mąż płacze. I to nie z radości.

Otóż od początku naszego narzeczeństwa były przeszkody natury rodzinnej. Znaczy ja pochodzę z bogatszej, wykształconej rodziny, a on z biedniejszej, za to bardzo religijnej. Tak czy inaczej, o ile rodzice pogodzili się z faktem, tak dalsza jego rodzina niekoniecznie.

Imieniny teściowej. Upiekłam tort, kupiliśmy bukiet róż i jakąś tam pościel. Przybyliśmy wcześniej, by zdążyć przed siostrą teściowej, bo kobieta zazdrosna i szczerze mnie nienawidzi, ale się nie udało.
Cioteńka dogryzała mi przy każdej okazji. Żadne prośby teścia, teściowej nie pomagały.

No wiecie, a to, że biedy Adaś musi na mnie tyle tyrać, bo jestem rozpieszczona (chociaż zarabia więcej od niego). A to, że naciągam go, bo teściowej bukiet róż się na nic nie nada, a to mój kaprys, kwiaty zwiędną i do kosza. "Tu się nie ma co pokazywać i błyszczeć kochana, kwiaty to oznaka próżności". A to, że domu prowadzić nie umiem. Że ona na Fejsie widziała, że po restauracjach Adaś musi chodzić, bo żona mu schabowego upiec nie potrafi. Że pewnie go zdradzam na tych Bahamach co to na nie wiecznie latam, a Adaś mi to musi fundować (tak, latam na konferencje i szkolenia z pracy i czasem zabieram męża - ostatni raz byłam w listopadzie, ale fakt wcześniej byłam z raz na 2 miesiące). A co gorsze nie mam jeszcze dziecka. Rok po ślubie nie mam dziecka, więc:

"Na pewno te tabletki brała, bezbożnica. Potem kalekie się urodzi i Adaś będzie musiał alimenty na ułomka płacić... Zobaczysz Adaś, kara boska spotka cię za to, żeś ty się z nią związał..."

W tym momencie zaczęłam się śmiać, a potem płakać. No w ciąży jestem, czasem mi się zdarza popłakać, czy wzruszyć nad kawałkiem liścia, nie jakoś spektakularnie, ale jednak. Poza mężem nikt nie wie, bo teściowie to strasznie nadopiekuńczy są, więc ciągle by wydzwaniali, no i żadnej pracy czy koni (tak, wciąż się wybieram na spacery konne). Moi z kolei każdego dnia gderali by, ze mam spory dom (z nimi), to się w kawalerce gnieżdżę i mam się natychmiast sprowadzić do nich (wiecie, typowa patologia z obu stron tylko skrajna).

Tak więc zostałam "opętaną przez szatana". Już Adam powinien brać rozwód, już teściowa powinna mnie wypędzić i jak w ogóle mogła pozwolić na ślub nasz. Po wygłoszeniu monologu, którego nikt nie mógł przerwać (a jakże, próbowali, tylko wzruszyłam się, że mąż i teść starał się mnie pocieszyć, więc zaczęłam ryczeć) ciotka zawinęła się i wyszła.

P.S Wiele razy prosiłam męża, by się nie przejmował tym, co ciotka gada i nie reagował na zaczepki (miałam kiedyś identycznego wujka, co dopiekał jak tylko mógł wszystkim, którym się lepiej wiodło - a to złodzieje, to tacy, to owacy). Ma swój dom, kochającą żonę i rodziców, a po mnie to zwisa i powiewa. Ciotka pogada, w końcu by się znudziła i tyle.

P.S.2 Musiałam teściom w końcu powiedzieć, że za 5 miesiąc zobaczą wnuka/wnuczkę. Teściowa od rana już 15 raz dzwoniła z przeprosinami za siostrę.

P.S.3 U mnie normalne jest, że każdą okazję się celebruje należycie. I rodzina jaka jest, taka jest. A że ciotka myśli, że chroni mojego męża, więc raczej się z tego należy cieszyć.

rodzina

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (178)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…