Może jestem jakiś naiwny czy za bardzo wierzę w ludzki rozsądek, ale to co dziś zobaczyłem było wręcz porażające.
Czekam sobie na podporządkowanej na możliwość wyjazdu z osiedla -widok mam idealny. Zaraz za skrętem w prawo jest przystanek autobusowy (brak zatoczki) i przed nim przejście dla pieszych, to wszystko na zwykłej, dwukierunkowej jednopasmówce. Autobus podjeżdża, staje, wypuszcza pasażera i czeka jeszcze chwilę, żeby dziewczyna, na oko dwadzieścia parę lat, zdążyła szybkim krokiem przejść przez przejście. Wtem jeden z samochodów stojących za autobusem postanawia go ominąć. Pan kierowca chce to oczywiście zrobić szybko i prawie wjeżdża w wychodzącą zza autobusu dziewczynę, w ostatniej chwili ratuje się lekką ucieczką na chodnik. Opuścił szybę, wykrzyczał jakieś przeprosiny i pomknął dalej w siną dal. Niby historia drogowa jakich wiele, co tak mnie w niej oburzyło?
Pana kierowcę kojarzę, bo mieszka na moim osiedlu:
a) jakiś czas temu szukał opiekunki dla matki, która leżała unieruchomiona w domu po tym jak samochód potrącił ją na przejściu dla pieszych (nie wiem w jakich okolicznościach).
b) pan jest właścicielem firmy transportowej: busy i średnie dostawczaki, przed pandemią firma woziła na przykład dzieci z lokalnej podstawówki na basen.
On na pewno doskonale wie czym grozi taka jazda, jak zaczynał to sam prowadził te busy, milion przejechanych kilometrów jak nic. I taki człowiek nie myśli o konsekwencjach, o tym co mu grozi, jak będzie się czuł? Nie boi się wyrzutów sumienia? Po prostu nie rozumiem.
Czekam sobie na podporządkowanej na możliwość wyjazdu z osiedla -widok mam idealny. Zaraz za skrętem w prawo jest przystanek autobusowy (brak zatoczki) i przed nim przejście dla pieszych, to wszystko na zwykłej, dwukierunkowej jednopasmówce. Autobus podjeżdża, staje, wypuszcza pasażera i czeka jeszcze chwilę, żeby dziewczyna, na oko dwadzieścia parę lat, zdążyła szybkim krokiem przejść przez przejście. Wtem jeden z samochodów stojących za autobusem postanawia go ominąć. Pan kierowca chce to oczywiście zrobić szybko i prawie wjeżdża w wychodzącą zza autobusu dziewczynę, w ostatniej chwili ratuje się lekką ucieczką na chodnik. Opuścił szybę, wykrzyczał jakieś przeprosiny i pomknął dalej w siną dal. Niby historia drogowa jakich wiele, co tak mnie w niej oburzyło?
Pana kierowcę kojarzę, bo mieszka na moim osiedlu:
a) jakiś czas temu szukał opiekunki dla matki, która leżała unieruchomiona w domu po tym jak samochód potrącił ją na przejściu dla pieszych (nie wiem w jakich okolicznościach).
b) pan jest właścicielem firmy transportowej: busy i średnie dostawczaki, przed pandemią firma woziła na przykład dzieci z lokalnej podstawówki na basen.
On na pewno doskonale wie czym grozi taka jazda, jak zaczynał to sam prowadził te busy, milion przejechanych kilometrów jak nic. I taki człowiek nie myśli o konsekwencjach, o tym co mu grozi, jak będzie się czuł? Nie boi się wyrzutów sumienia? Po prostu nie rozumiem.
Ocena:
84
(96)
Komentarze