Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88669

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już tak sobie napisałam historię szpitalną to dorzucę jeszcze jedną. Szpitale - nośny temat :)

Pisałam już kiedyś, jak mój syn - osobnik obecnie „dorosły” bo już 15-letni :) - w wieku miesięcy 6 zachorował na rotawirus. W jednej z poprzedniej historii opisałam perypetie z przyjęciem na oddział. Dziś opiszę Rodzinkę na oddziale.

Jako, że w grudniu szalały rozmaite wirusy i inne pokrewne żyjątka, miejsc w szpitalu było mało, malutko. Mój rotawirusiak został umieszczony w sali z innym rotawirusiakiem i chłopczykiem chorym na zapalenie płuc. Wszystkie dzieciaczki mniej więcej w podobnym wieku, poniżej roku.

Tej sytuacji nie komentuję, bo i po co? Nie było miejsc - robili, co mogli.

Rodzice dziecka chorego na zapalenie płuc byli bardzo młodzi. Tata miał około 23 -25 lat, mama - około 20 -21. Mama usiłowała siedzieć przy swoim synku. Usiłowała ale uniemożliwiłyśmy jej to - ja i mama drugiego rotawirusiaka. Mama sama miała zapalenie płuc. Kaszlała potwornie, miała gorączkę, lała się dosłownie na zydelku, na których spędzałyśmy całe dnie (salka mała, spałyśmy na kocach rozłożonych pod łóżeczkami naszych dzieci. Może uznacie, że byłyśmy okrutne, ale jednak nasze maleństwa miały chorobę brzuszną a nie płucną, nie chciałyśmy, aby złapały dodatkowo płucną. Same też nie chciałyśmy jej złapać. Jednak zanim udało nam się wygnać ją do domu i zastąpić tatą chłopca, dowiedziałyśmy się trochę o jej sytuacji rodzinnej.

Jak się spędza 24 godziny wspólnie w jednym pomieszczeniu z chorymi dziećmi co się robi? Ano gada się. Poznałyśmy nawzajem całkiem nieźle historie swojego życia.

Z ogromnym zdumieniem dowiedziałyśmy się, że młodziutka mama dziecka z zapaleniem płuc ma już dwójkę starszych dzieci i rozpaczliwie nie chce mieć więcej! No to my, jako starsze zaczęłyśmy delikatnie uświadamiać ją w kwestii antykoncepcji (że jest, istnieje, można stosować i działa). Powiecie - kwestie religijne. Otóż nie. Dziewczyna twierdziła, że bardzo chciałaby stosować antykoncepcję ale ma uczulenie dosłownie na wszystko! Na lateks (prezerwatywy). Od tabletek nieomal umarła. Spirala - krwawienie. Kapturki - to samo, co lateks. Szczerze mówić, trudno nam było uwierzyć w taki konglomerat nieszczęść. Można mieć uczulenie na coś, ale żeby od razu na cały świat? No nie wiem. Ta kwestia pozostanie nierozwiązana, bo - jak wspominałam - po dwóch dniach udało nam się przekonać dziewczynę, że obecność taty przy chorym dziecku nie powinna spowodować natychmiastowego zejścia potomka z tego świata.

Pojawił się tata. Mroczny osobnik w glanach (ale nie ze skóry, ze skaju albo czegoś sztucznego - o tym - potem) czarnych spodniach i czarnej bluzie z kapturem. Siedział przy synku bite 6 dni. Przez ten czas ANI RAZU nie umył się, nawet twarzy czy zębów, ani też się nie przebrał. Po 4 dniach jego buty (no, pisałam, że nie ze skóry) wydzielały tak nieziemski zapach, że - pomimo grudnia - próbowałyśmy otworzyć okno, przeciwko czemu tata chłopczyka chorego na zapalenie płuc stanowczo protestował. Woń wydzielana przez tego młodzieńca wprost powalała w małej salce.

Taką ciekawostkę pamiętam - teraz panie pielęgniarki pomykają z termometrami bezdotykowymi. Zbliżają do czółka dziecka i pik, jest. Wtedy rozdawano nam termometry, które rodzice mieli za zadanie wsunąć w odbyt dziecka. Młodzieniec gwałtownie zaprotestował! On jest MĘŻCZYZNĄ i nie będzie niczego wtykał w d... dziecka!!! My mierzyłyśmy temperaturę jego synka.

Siłą rzeczy oczywiście rozmawialiśmy. Generalnie młody człowiek miał ogromną pretensję do swojej żony. Bo „co tylko bara bara to Agniecha w ciąży!” On ma k... dość bachorów! Żeby k... zaru.... to od razu bachor! No po prostu strach zaru...!

Do dziś się zastanawiam, czy nie powinnyśmy mu uświadomić istnienia zabiegu wazektomii.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 153 (173)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…