Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88973

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Może wyleje się na mnie hejt, ale muszę po prostu się wygadać obcym osobom.

Mamy taką tradycję ze znajomymi, że zrzucamy się na prezent na urodziny - wszyscy wspólnie, aby osoba mająca urodziny dostała coś konkretnego, a nie dziesiątki badziewia. Gdy ja zajmuję się prezentami, mam zasadę, że uderzam bezpośrednio do solenizanta lub jego drugiej połówki (jeśli jest w związku) i pytam co taka osoba chciałaby dostać i co mieści się w naszym budżecie - czyli ok. 200-250 zł. I potem to tej osobie sprawiamy. Przykładowo, wiemy, że nasz jeden znajomy uwielbia whisky - kupiliśmy mu dobrej klasy whisky, bo chciał ją spróbować, a samemu było mu szkoda kasy.

Ostatnio ja miałam urodziny i mimo konsultacji jedna ze znajomych przeforsowała swój pomysł na prezent dla mnie -dajmy na to Hania. Ja zasugerowałam, że byłabym wdzięczna za jakiś masaż, bo duża ilość stresu odbiła się na moich plecach. Znajomi jednak wykupili mi karnet kilku wejść na zajęciach dla początkujących z pole dance.

Inna znajoma, która również się na ten prezent składała, chodzi na takie zajęcia. Mówiłam, co jest prawdą, że bardzo mi się pole dance podoba i uważam go za sztukę. Przyjemnie mi się ogląda wysportowane kobiety, które potrafią zrobić takie figury, o których nie wiedziałam, że istnieją.

Mój partner zapytany o prezent dla mnie również wskazał masaż. Jednak Hania stwierdziła, że skoro podoba mi się pole dance, to na pewno spodoba mi się też pomysł, abym w nim uczestniczyła na zajęciach.

Nie wiem jakim cudem nikt ze znajomych nie zaprotestował, bo jestem typem kobiety, która chodzi na strzelnicę, jakiś czas temu chodziłam na łucznictwo, a teraz planuję zapisać się na boks lub krav magę. Dodatkowo, o czym często wspominam w kontekście heheszków, jestem sztywna jak cholera (i to chyba po części wina genów, bo mój ojciec również jest bardzo sztywny i dziadek tez był). Niemożliwym jest dla mnie, abym sięgnęła się głową kolan, a moim sukcesem jest to, gdy dotknę stóp bez zginania kolan. W przeszłości na WF jeden WFista stwierdził, że go wkręcam i mnie docisnął. Skończyło się naderwanymi mięśniami na łydkach, których sztywność jeszcze bardziej "poprawiłam" przez chodzenie na palcach. Sama myśl o rozciąganiu sprawia, że przypomina mi się tamta chwila i ból.

Jakby tego było mało, ostatnio przytyłam 4 kilogramy i moje poczucie wartości zjechało, mimo że według BMI mam dobrą wagę - sama się z nią czuję źle i działam aby ją racjonalnie przywrócić do stanu poprzedniego.

No i zostałam uszczęśliwiona takim prezentem, do którego rozgrzewka polega na rozciąganiu, a strój do ćwiczeń powinien dużo odsłaniać, aby można było się rurki chwycić.

Kuponu nie można oddać ani wymienić go na inne zajęcia, bo jest to kupon dla szkoły, która zajmuje się tylko pole dance. Zwrotu nie przyjmują. Napisałam więc do znajomej, która ten pole dance trenuje, że cieszę się z ich inicjatywy na prezent (bo tak naprawdę nie musieli mi nic kupować) i że jestem bardzo wdzięczna, ale z moimi ograniczeniami fizycznymi i psychicznymi, nie skorzystam z tego vouchera. Zaproponowałam, aby to ona go wykorzystała, bo to była jedyna opcja (dopłaci sobie do tego kuponu i będzie mieć na własne zajęcia). Wkurzyła się trochę, chociaż starała się tego nie pokazać.

Sugerowała, że nawet 40-latki chodzą na takie zajęcia i że na pewno się dobrze poczuję jak przyjdę chociaż raz i spróbuję, bo najgorzej jest zacząć. Odpowiedziałam jej, że dziękuję jeszcze raz, ale ja nie mam zamiaru nawet zaczynać, bo mam do tego zbyt wielki opór.
Stwierdziła, że tego kuponu ona nie weźmie, bo składało się na niego 8 osób i to miał być prezent dla mnie.

Nosz, zostaję z voucherem ważnym do wakacji, na który zmarnowano hajs. Jest to bezsensowne aby leżał on u mnie i stracił ważność. Podpytałam znajomej z pracy czy jej siostrzenica by nie chciała go przyjąć. Na początku go chciała, ale jednak zrezygnowała, bo to stwierdziła, że to również nie są dla niej zajęcia.

Ja natomiast mam irracjonalne wyrzuty sumienia, że jednak to był prezent i że powinnam się z niego cieszyć, a nie smucić. Mam gdzieś to wpojone, że prezentów się nie oddaje i że powinnam iść spróbować tych zajęć.

Zastanawiam się jak też im odpowiedzieć na pytania o ten prezent i jak mi się on podoba, aby nie wyjść na jakąś drama queen, której to prezencik nie podpasował i ma fochy. Prawda jest taka, że cieszę się z ich inicjatywy. Poświęcili swój czas i pieniądze, ale kompletnie na coś co mi się nie przyda. Bardzo to doceniam.

Niestety ta cała sytuacja pogłębia tylko mój stres (którego mam ostatnio dużo) i prezent, który miał mi dać radość, stał się ciężarem.

Skomentuj (51) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (216)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…