Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

AnnaGerman

Zamieszcza historie od: 16 maja 2014 - 20:10
Ostatnio: 7 sierpnia 2014 - 18:40
  • Historii na głównej: 0 z 5
  • Punktów za historie: 46
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 0
 
zarchiwizowany

#61405

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój tata wrócił właśnie z budowy (pomagał wujkowi), a wiadomo, że to jest męczące. Chciał obejrzeć telewizję, a w telewizji nie ma nic. Wyświetla się komunikat w stylu brak połączenia itp. itd. Dzwoni więc do Biura obsługi klienta, przedstawia sytuacje, Szanowny Pan (K)onsultant pyta:
K- A co nudzi się?
T- A co to pana obchodzi?
K- Rusz pan dupe z przed tv i sudoku se pan porozwiązuj, a siedzisz pan cały dzień i sie lampisz w to pudło!

BOK NC+

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (29)
zarchiwizowany

#60331

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dzisiaj przyjechała do mnie w odwiedziny kuzynka, której nigdy na oczy nie widziałam (podobno była na moim chrzcie, ale z tamtego okresu pamiętam dokładnie nic, a z resztą kto z nas pamięta takie rzeczy) razem ze swoim potomkiem(6 miesięcy). Siedzimy sobie miło, pijemy herbatkę. Sielanka rodzinna. Owa sielanka została przerwana przez kwilenie dzieciątka. Kuzynka przebywała na papierosku (siłą ją odpędziłam od kurzenia nad dzieckiem!!!), więc moja mama wzięła niemowlę na ręcę i chce je zabawić. [M]ama w żartach powiedziała coś takiego:
[M] No mały opowiedz mi wszystko, co ta twoja mama ci takiego złego robi? Bije cię?
Wparowała kuzynka (przypomniała sobie, że ma dziecko. Eureka!)
[K] No jak ciocia tak może!
Poleciała wiązanka słów na K... S... P... i tym podobnych. Kuzynka wyszła. Widocznie nie znała się na żartach, a nawet nie dała sobie wytłumaczyć sensu tej sytuacji...

Mój Dom Rodzinny

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (20)
zarchiwizowany

#60172

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja mama jest farmaceutką, więc spotyka się z różnymi osobami, u których pojęcie o możliwościach farmaceutki jest różne np. przychodzi do apteki pani i mówi: Psze panią (bez dzień dobry ani h... ci w d....) bo mnie TU boli (wskazuje na brzuch). Mama odsyła tę panią do osoby o wyższych kwalifikacjach, od której zleceń płyną dochody do aptecznej kasy (czytaj dalej lekarza). Tyle słowem wstępu. A teraz historia właściwa.

Pogoda piękna, słońce, 40°C w cieniu.
(PS)- pan starsza
(M)-mama
(PS) Poproszę termofor
Mama podaje, ale na twarzy maluje jej się lekki karpik.
(PS) A napewno będzie działać bo Y (powiedzmy pani Stasi z pod 7) nie działał
(M) A użytkowała go tak jak należy?
(PS) Nooooo taaaak, przecież obsługa termofou jest dziecinnie prosta!
(M) Dobrze, a więc należy się XXX Złotych XXX groszy

Następnego dnia
[PS] Co za ścierwo mi pani tutaj dała rządam zwrotu pieniędzy!
[M] Spokojnie proszę wyjaśnić o co chodzi....
[PS] Oszukała mnie pani ten termofor nie działa
[M] Proszę pokazać.
Mama nalewa gorącej wody, termofor grzeje
[M] Proszę pani, ale ten termofor działa jak należy, proszę zobaczyć
[PS] Ale to jest ciepłe!
[M] No tak, a jakie ma być to jest termofor
[PS] Zimne!
[M] Jak to zimne?!
W tym momencie cała apteka tarzała sie ze śmiechu po podłodze. A z ust Pani Starszej poleciała piękna wiązanka pod adresem mojej mamy, obecnych w aptece, ministra zdrowia, producenta przedmiotu sporu i wielu wielu innych tym podobnych. Z tej wiązanki wywnioskować można było, że Pani Starsza nalała podobnie jak XXX (powiedzmy pani Stasia z pod 7) zimnej wody bo pani ZZZ (powiedzmy pani krysia z pierwszego piętra) dla ochłody okładała się wkładami do lodówki turystycznej wmawiając koleżankom z kółka różańcowego jaki to ma świetny termofor.

Apteka

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (53)
zarchiwizowany

#59772

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Podczas tzw Majówki miałam bardzo piekielny dzień. Poszłam z koleżankami X i Y na plac zabaw zabierając przy tym młodsze rodzeństwo. Dzieciaczki zjeżdżały na zjeżdżalniach, huśtały na huśtawkach, a więc plac zabaw na całego. My usiadłyśmy w drugiej części placu odgrodzonej bramką coby maluszek chcący się powieszać na alá trzepakach nie zrobił tego bez wiedzy rodzica. Siedzimy sobie i rozmawiamy, moje rodzeństwo przyszło do bramki z pytaniem czy mogą pobawić się w piaskonicy, która również znajdowała się w tej części placu. Wpuściłam ich i siedzą sobie w tej piaskownicy i przychodzi moja siostra i pyta czy nauczę ją tak robić i pokazała na chłopaka wiszącego na trzepaku. No to dobrze pokazuję jej, ale że trzepak za wysoki nie pozwalam tego wykonać. Po chwili doszła do nas koleżanka Z z wózkiem ponieważ ma półroczną śliczną siostrzyczkę. Na ławce na przeciwko siedzą sobie panie moherki i obrzucają nas komentarzami, a zwłaszcza koleżankę Z.
- Przepraszam o co paniom chodzi?- zapytałam
- Takie młode, a już sobie dzieci robią- odezwała się Piekielna
- Proszę pani dzieciaczki siedzące w piaskownicy to moje RODZEŃSTWO
- A ta z wózkiem?!
- Koleżanka z osiedla ze swoją SIOSTRĄ.
- A gdzie ojciec tego bachora?
- Którego przepraszam?
- Tego w wózku
- Zaraz go pani pozna właśnie idzie- wskazalam na ojca koleżanki Z
Odeszłam na chwilę i zawołałam Z i jej tatę.
- Dzień dobry co pani do mnie ma?
- Taka młoda, a już ma dziecko...
- Niech pani nie obraża mojej córki- odezwał się ojciec Z
- Dziecko z wlasnym ojcem też coś!
Z razem z tatą i siostrzyczką poszli z placu zabaw nie chcąc wykłócać się ze starszą panią.
Dlaczego w tych czasach każda nastolatka z wózkiem jest traktowana jako matka tejże dzieciny?

Osiedlowy plac zabaw

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -14 (22)
zarchiwizowany

#59761

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W moim życiu było małi piekielnych sytuacji, ale teraz czara się przelała. Jestem w poniedziałek w szkole. Można by było powiedzieć, że to dzień jak co dzień. Jednak ku uciesze całej naszej szkolnej hołoty wywieszono plakat. Jaki plakat? Ano ogłaszający dyskotekę, która miała odbyć sie nazajutrz. Z dziewczynami z klasy planowałyśmy odpały (hymm taki nasz dyskotekowy zwyczaj).
Wtorek. Dyskoteka o 16. Lekcje się kończą 12:30. A więc całe 3,5 godziny na przygotowanie. Przyszłyśmy na wyznaczoną godzinę. Dj jest. Kula na suficie jest. Światełka dyskotekowe są. Jednak jest coś dziwnego. Nauczyciele (jakby bez nich nie mogło się obejść). Jedna dała szczególnie w kość. Tyle słowem wstępu.

Sytuacja 1:
Idziemy sobie do łazienki kulturalnie nikomu nie wadząc, w celu zamówienia pizzy (jedzenie trzeba samemu zorganizować, a do łazienki dlatego bo tam cisza i spokój). Kunica* (nauczycielka) się na nas wydarła, że gdziemy łazimy i po co.
Na to jej odpowiedziałam
- Chcemy zamówić pizze i nigdzie nie kursujemy bo idziemy do łazienki pierwszy raz od początku imprezy!
- Pizze?!
- Taki placek z ciasta drożdowego na słono z dodatkami...
- Wiem co to jest gówniaro, ale nie możecie
- Dlaczeguż to? Zapytałaśmy się pani X (dyrektorka) czy możemy ona się zgodziła,a więc robimy to legalnie

Kunica wymiękła.


Sytuacja 2:
Od sytuacji numer 1 Kunica nie dawała nam spokoju i uwaga uwaga, zamknęła salę, w której odbywała się dyskoteka na klucz. Dlaczego? Bo nikt nie tańczy. Dlaczego? Bo Dj ogłosił przerwę. I tak koniec końców skakałyśmy przez okno, na deszcz, w bluzkach na ramiączkach bo kurtki siedziały grzecznie w szatniach. Nie było by to dziwne gdyby nie fakt, że sala ta znajdowała się na 3 piętrze. Dobrze, że to nie była ta sala, w której zwykle organizowano dyskoteki bo okna z tamtej sali wychodziły na beton, a z tej na trawę. Mimo wszystko skakanie z 3 piętra w koturnach nie jest przyjemne. A teraz najlepsze. Kunica stała pod oknem i się śmiała. Miała nasze kurtki w rękach i wyrzuciła je gdzieś na jakieś pole i szukałyśmy ich dobrą godzinę, tylko jedna koleżanka miała taką czarną skórzaną ramoneskę i ona miała szczęście bo nie zostawiła kurtki w szatni.

Sytuacja 3:
Zjadłyśmy pizzę, która nam dowieźli i poszłyśmy szukać kurtek. Chłopaki z naszej klasy są o tyle w porządku, że poszli nam pomóc. Nasza klasa stanowiła przewagę na tej dyskotece, więc Kunica postanowiła skończyć imprezę. Wróciłyśmy zwycięsko dzierżac zguby w rękach.
- Dyskoteka skończona- rzuciła Kunica
- Jak skończona to się zawijamy- powiedziałam
- Najpierw musicie się wytłumaczyć tej hołocie
- Dlaczego my a nie pani?!
- Nie będizesz mi tu rozkazywać gówniaro
- Ja pani nie rozkazuję ja tylko pytam- uśmiechnęłam się ironicznie
- Ty mała suko idź i tłumacz się przed nimi
- Nie!
- Masz to zrobić
Poszłam sobie bo nie miałam zamiaru się z nią kłócić. Z opowiadań dziewczyn słyszałam, że Kunica zamknęła szkołę i tym, którzy zamówili pizze, a jeszcze im nie przywieźli kazała czekać i marznąć i moknąć w deszczu.

*Kunica to jej przezwisko, prawdziwego nazwiska nie podam z oczywistych względów

szkoła

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -31 (39)

1