Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Bakcyl

Zamieszcza historie od: 29 czerwca 2011 - 20:44
Ostatnio: 25 grudnia 2015 - 8:20
  • Historii na głównej: 6 z 14
  • Punktów za historie: 4302
  • Komentarzy: 72
  • Punktów za komentarze: 290
 

#70238

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam. Dziś chciałem się z Wami podzielić historią, która dotyka mnie i moją Wybrankę Życia. Będzie o tym, jak można wyjść z twarzą, a się nie wychodzi. I uprzedzam, będzie długo.

To, co powinno się robić w pierwszej kolejności po oświadczynach - ze spraw organizacyjnych - to załatwienie miejsca i muzyki, na to czeka się najdłużej. Od początku 2015 roku przyglądaliśmy się kilku lokacjom ze stron Narzeczonej, by jakoś w kwietniu - mniej więcej rok przed ślubem - dokonać wyboru, spisać umowę, wpłacić zaliczkę i mieć święty spokój oraz zaklepane miejsce i czas.

Z początkiem grudnia zadzwoniliśmy do DJa, by omówić szczegóły usługi. DJ powiedział, że miał do nas dzwonić, bo coś mu wypadło i jest mu niezmiernie przykro, ale nie będzie mógł poprowadzić naszej imprezy. Ale... Zaproponował zamiennika, kogoś z kim współpracuje, panowie się polecają nawzajem, weźmie tyle samo za usługę. Może mu coś wypadło naprawdę ważnego? No nic to, pan wyszedł z twarzą - zwrócił zadatek i zorganizował zastępstwo.

Zaniepokojeni faktem, iż DJ wywinął lekki numerek, dzwonimy na numer podany w umowie z domem weselnym (DW). I nic. Telefon szefa milczy, menadżerki też. Dzwonimy codziennie, na zmianę. Ostatecznie dodzwoniłem się do menadżerki, która mnie poinformowała, że jest na urlopie, a niebawem się zwalnia. Nie powiedziała nic więcej.

Trzy dni później przeczytaliśmy na fanpage'u restauracji:

"W wyniku splotu przeróżnych wydarzeń, z żalem muszę poinformować, że działalność >>DW<< w obecnym miejscu dobiegła końca. Z dniem dzisiejszym zamykamy podwoje naszej restauracji. Mimo, że wiadomość ta może wydawać się smutna, chcę uchylić rąbka tajemnicy, że już po nowym roku ponownie zaprezentujemy naszą kuchnię. W innym, dostojnym miejscu. Więc na dziś jedynie pozostaje życzyć Wam wszystkim Wesołych Świąt i do zobaczenia w Nowym Lepszym Roku 2016."

Narzeczona się popłakała. Gdzie 4 miesiące przed ślubem znajdziemy dobry lokal? Po pierwszych nerwach zaczęliśmy batalię telefoniczną. Mieliśmy szczęście, bo ktoś miał pecha i w wyniku niesnasek między młodymi do ślubu nie dojdzie i blisko się zwolniło miejsce.

Wracając do szefa DW: odezwał się dopiero po tym, jak mu wysmarowaliśmy, co o nim myślimy na Fanpage'u. Wyjaśnił, że wydzierżawiający wypowiedział mu umowę dzierżawy lokalu i teraz zatrudnia ludzi i będzie chciał poprowadzić restaurację na własną rękę, więc może nastąpić przeniesienie zleceń itp.

Nie jesteśmy z Narzeczoną zainteresowani takim obrotem sprawy - choćby dlatego, że nie chcemy być obsługiwani przez niezgraną i niepewną załogę, przymuszeni do menu i przyjęcia warunków niejako stojąc pod ścianą, więc zażądaliśmy zwrotu zadatku i odstąpienia od umowy z jego strony, wraz z wyjaśnieniem sytuacji. W ubiegły piątek mieliśmy zapewnienia, że do poniedziałku będziemy mieć zwrócone pieniądze. Jeszcze pisał o 7 rano w poniedziałek, że dostaniemy potwierdzenie przelewu na mailu. We wtorkowe popołudnie, na wieść o tym, że wciąż się domagamy zwrotu, napisał, że nie on się zajmuje przelewami w firmie (serio...?) i w ciągu dwóch godzin wyjaśni sprawę. Do dzisiaj (środa) zero informacji.

Na telefony ten osobnik nie odpowiada, bo - jak tłumaczy - nie może rozmawiać w czasie pracy. Jedyny kontakt, jaki mamy w chwili obecnej to rozmowa na portalu społecznościowym, na który - o dziwo - znajduje czas. Pomijając już to, ile czasu mógłby stracić na zrobienie przelewu.

Idę dzisiaj do Rzecznika UOKiK. Nie będę bał się wyjść na drogę sądową, bo jak sami dobrze wiecie, nie chodzi tu o te 800 zł zadatku. Brakuje mi też zrozumienia w tej całej sprawie - można temu szybko ukręcić łeb, wykonać to, co należy. Czego jednak można oczekiwać od kogoś, kto ma w poważaniu klientów, podając taką informację na FB? Dobrze, że mamy konto i w porę się dowiedzieliśmy.

Na szczęście fotograf i ksiądz się nie wysypali.




P.S. Widzę, że w komentarzach wrze dyskusja na temat zadatku. Podpinam art. 394.

Art. 394. Znaczenie zadatku
Dz.U.2014.0.121 t.j. - Ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. - Kodeks cywilny
§ 1. W braku odmiennego zastrzeżenia umownego albo zwyczaju zadatek dany przy zawarciu umowy ma to znaczenie, że w razie niewykonania umowy przez jedną ze stron druga strona może bez wyznaczenia terminu dodatkowego od umowy odstąpić i otrzymany zadatek zachować, a jeżeli sama go dała, może żądać sumy dwukrotnie wyższej.
§ 2. W razie wykonania umowy zadatek ulega zaliczeniu na poczet świadczenia strony, która go dała; jeżeli zaliczenie nie jest możliwe, zadatek ulega zwrotowi.
§ 3. W razie rozwiązania umowy zadatek powinien być zwrócony, a obowiązek zapłaty sumy dwukrotnie wyższej odpada. To samo dotyczy wypadku, gdy niewykonanie umowy nastąpiło wskutek okoliczności, za które żadna ze stron nie ponosi odpowiedzialności albo za które ponoszą odpowiedzialność obie strony.

Dom "weselny" okolice Kępna

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (255)

#60639

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zadzwoniła do mnie pewnego razu konsultantka z fioletowej sieci i wyskakuje z propozycją ubezpieczenia na życie. Trochę się zdziwiłem, no ale cóż, podpisali z jakąś ubezpieczalnią umowę o współpracy i tak współpracują.

Po wysłuchaniu oferty, grzecznie odmówiłem, gdyż mam już ubezpieczenie pracownicze, nieco droższe, ale obejmuje więcej przypadków i jest na wyższą kwotę.

Po natrętnym nagabywaniu odmówiłem grzecznie jeszcze dwa razy. W końcu konsultantka powiedziała:
- Ale to tylko 30 zł więcej na fakturze.
- Skoro to dla Pani tylko 30 zł więcej, może Pani będzie mi pokrywać koszta?
- No ale jak to?
- No powiedziała Pani, że to dla Pani tylko 30 zł, więc dla Pani to żaden pieniądz, proponuję zatem, by Pani mi opłacała to ubezpieczenie.
- No Pan chyba żartuje.
- Do widzenia.

Tak jakoś przykro - 3 potwierdzenia przyjęcia oferty i wysyłają umowę, a 10 razy powiedzianego "nie" - nikt nie rozumie.

konsultant telefoniczny

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 414 (452)
zarchiwizowany

#52532

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Polska piosenkarka śpiewała kiedyś "wszystko się może zdarzyć". Zapewne miała na myśli PKP.

W piątek mieliśmy z dziewczyną kupić bilet z miejscowości A do C przez miasto wojewódzkie B. Normalny, studencki oraz rower, pociąg InterRegio z A do B, dalej Regio. O 17:17.

Sytuacja chyba przerosła kasjerkę, bo zaczęła nam wmawiać, że taki pociąg do B o tej porze nie jedzie. Jedzie tylko TLK o 17:08. W celu uwiarygodnienia swojej wersji, przedstawiła nam leżącą obok siebie książkę połączeń, zafarbowaną gdzieniegdzie kawą, nadgryzioną przez ząb czasu. Zważając na to, że jednak razem sprawdzaliśmy rozkłady internetowe dzień wcześniej, byliśmy przekonani o naszej słuszności.

Wnet kobieta w okienku przestała się nami "przejmować". Zaczęła wypisywać bilet według jej uznania - tj. na istniejący według niej jedyny słuszny pociąg TLK. Moja lepsza połowa poszła sprawdzić na tablicę, a ja zaproponowałem kobiecie, by przewróciła stronę jej cudownego rozkładu, który sam się zaczął rozkładać. Ostatnie połączenia na stronie pokazywanej przez kasjerkę, to wyjazdy/przyjazdy o 17:17. Na stronie dalej widniały pozycje pociągów o tej samej godzinie. W tym nasz, IR do miejscowości B. O 17:17.

Wszystko się może zdarzyć. Jechaliśmy pociągiem, którego nie ma.

PKP

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (38)

#50340

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś, będąc pieszym, zastosowałem zasadę ograniczonego zaufania wobec kierowcy BMW. Zazwyczaj z kierowcami tej marki są związane stereotypy, które tym razem się potwierdziły.

Miałem już przechodzić przez pasy, na przeciwko mnie jechał ów kierowca, o tyle wolno, o ile pozwala na to kostka brukowa usiana kocimi łbami. Przechodziłem przez pasy na jego prawoskręcie, więc gdyby jechał prosto, nasze ścieżki by się nie przecinały.

Kierowca nie włączył kierunkowskazu, po czym skręca wprost na mnie. Na szczęście jechał bardzo wolno, a ja, mimo braku jego kierunkowskazów czekałem na manewr, jaki wykona.

A teraz pointa. Nic w stylu: "kierowcy, używajcie kierunkowskazów". Bo cóż można rzec do kogoś, kto kierując samochodem, zamiast trzymać w dłoniach kierownice, tylko opiera na niej ręce... i obsługuje komórkę oburącz (pisze smsa/sprawdza pocztę)?

W zasadzie to nie wiem, jak on skręcił.

skrzyżowanie

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 393 (479)
zarchiwizowany

#49013

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Słowem wstępu: firma, w której pracuję, współpracuje z firmą holenderską. Holendrzy wystosowali wniosek do Urzędu Skarbowego o zwrot podatku za 2011 rok.

Dzisiaj otrzymuję prośbę Holendrów, bym rzucił okiem na pismo, które otrzymali od polskiej skarbówki, bo oni ni w ząb po polsku, a pismo wygląda na ważne. W czym rzecz?

W dokumencie tym postanawia się wyznaczyć stronie siedmiodniowy termin wyjaśnienia nieprawidłowości związanych ze zwrotem podatku. Żadnych konkretów i tylko 7 dni na wyczarowanie o co chodzi.

Dalej się dowiaduję z pisma, że w nawiązaniu do artykułów i innych paragrafów, żąda się od strony, która jest podmiotem zagranicznym, na dostarczenie pisma z tłumaczeniem przysięgłym na język polski.

Ot, hipokryzja z podstawą prawną.

Urząd Skarbowy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (200)
zarchiwizowany

#45907

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Szef kontra skarbówka.

Kilka faktów z życia szefa.
W 2009 r. szef pojechał do Holandii, na ten okres pożyczył samochód koledze. Rok temu szef się przeprowadził, o czym poinformował odpowiednie urzędy. W starym mieszkaniu zostali jego rodzice. Kilka dni temu na adres rodziców dostał pismo z US, w czwartek odwiedził rodziców, odebrał korespondencję. Co się okazało?

W piśmie zostaje poinformowany, że w wyniku niezapłaconych mandatów jego konto zostaje obciążone ich kwotą, dodatkowo prowizją za operację bankową wynosząca 100 zł. Kolega narobił mandatów za parkowanie w okresie, gdy szef był w Holandii. W świetle prawa wina szefa, gdyż ten nie sporządził dokumentów przekazania pojazdu.

Co jest piekielne? Ano to, że urzędnik skarbówki wykorzystał nieaktualny adres do korespondencji. Co więcej, na piśmie zostaje wydrukowany poprawny adres (więc urząd w bazie danych dysponuje tym właściwym), ale urzędnik go przekreślił, napisał w jego mniemaniu poprawny (ten nieaktualny) adres, przybił pieczątkę i się podpisał.

Z jakiej racji?

Urząd Skarbowy

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (30)

#44533

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niektórym ludziom okres świąteczny udziela się szczególnie. W Strzelcach Opolskich, w pobliżu kiermaszu bożonarodzeniowego stanęła dość spora choinka, ładnie ozdobiona w bombki i lampki.

Minął może tydzień odkąd stoi, a bombki, mniej więcej do wysokości 2-2,5 metra się ulotniły.

Święta - czas cudów.

okres świąteczny

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 623 (679)

#44151

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Okres przedświąteczny, kilka lat wstecz.

Na naszym osiedlu stały dwie topole. Praktycznie stanowiły one pożywkę dla niebywałej ilości jemioł. Pewien pan wpadł na pomysł pofatygowania się o odpowiedni dokument, zainwestował też wypożyczając wysięgnik oraz zatrudnił osobę z uprawnieniami (jakiś kuzyn szwagra).

Zainwestował czas i pieniądze, mając zamiar jemiołę sprzedać, były to na prawdę piękne okazy.

Człowiek ten niestety nie przewidział jednej rzeczy. Pazerności ludzkiej. Mimo, że stał koło samochodu z dźwigiem i pilnował, został okradziony przez przechodniów, którzy w mig rzucili się na "darmową" jemiołę, praktycznie przed zakończeniem zbioru. Pamiętam jak dziś jego rozpacz i krzyki, by ludzie nie kradli.

Inwestycja nie powiodła się.

Pazerność ludzka

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 823 (881)
zarchiwizowany

#39929

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Za studenckich czasów zdarzyło mi się pracować w pewnej firmie produkcyjnej. Ot, praca na wakacje. Nie miałem żadnych uprawnień dodatkowych. Tymczasem:

-obsługiwałem maszyny ciężkie (tokarka, prasa hydrauliczna) nie mając odpowiednich kwalifikacji.

-szkolenie BHP to fikcja

-na maszynach były celowo zdjęte zabezpieczenia. Przykładowo, sterowanie prasą, które wymagało użycia obu rąk, zostało "naprawione", by wystarczyła tylko jedna ręka. Przecież w czasie, gdy prasa się podnosi, można wymieniać materiał i nie traci się czasu.

-niemal wszyscy pracownicy poza stanowiskami kierowniczymi na hali nie mieli umowy o pracę, tylko umowy śmieciowe. Dostawali umowy o dzieło z końcem (!) miesiąca.

Dobrze, że wakacje nie trwają długo, a człowiek z wiekiem mądrzeje.

Praca na hali produkcyjnej

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 100 (130)
zarchiwizowany

#35975

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sytuacja może zabawna, nieco piekielna, ale na pewno niezręczna.

Gdy zbliżał się roczek mojego bratanka, brat postanowił, że fajnie byłoby mieć jakiś filmik. Pożyczyliśmy więc kamerę od sąsiadów - młode małżeństwo, z którym mieliśmy wówczas stosunki raczej serdeczne. Kamera miała jeszcze zapis analogowy. Impreza się zaczęła i urządzenie uzbrojone w kasetę dostarczoną w zestawie od sąsiada zaczęło nagrywać balangowiczów.

Po tygodniu siedliśmy w rodzinnym gronie, by obejrzeć film. Wszystko pięknie i cacy, będzie miłe rodzinne nagranie - stwierdziliśmy. Seans się zakończył, jednak kaseta się kręci. Nikt nie kwapił się do wyłączenia filmu - w oczekiwaniu na napisy końcowe, albo z powodu zwykłego lenistwa. I wtem oto naszym oczom okazała się cudowna scena łóżkowa z udziałem młodego małżeństwa z góry. Może wszystko byłoby ok, gdyby nie babcia, która teraz dziwnie reaguje na widok sąsiada.

Powiecie: ludzka rzecz, wszystko jest dla ludzi, co kto lubi, itp. Chociaż to powinno być w interesie sąsiada, by sprawdzić, jakim zakamarkiem swojego bardzo prywatnego życia może się przez przypadek podzielić.

Przy zwracaniu sprzętu, na moje spostrzeżenia odpowiedział z lękiem w oczach: "tylko nie mów nic Ani".

sąsiedzi

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 11 (47)