Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Budyniowa

Zamieszcza historie od: 15 marca 2016 - 12:30
Ostatnio: 18 sierpnia 2022 - 10:39
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 1014
  • Komentarzy: 17
  • Punktów za komentarze: 179
 

#80296

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię #80123 przypomniała się mi moja piekielna a zarazem dla mnie komiczna sytuacja o ludziach "wiedzących lepiej".

Mam ja suczkę, która ze względu na uczulenie ojca jest psem podwórkowym. I tu wspomnę nie braliśmy jej bo to nasze widzimisię, tylko ktoś nam ją podrzucił, a my postanowiliśmy zaopiekować się nią najlepiej jak możemy. Sunia ma własną ocieplaną budę i cały czas spędza na dworze. Wyprowadzamy ją normalnie na spacery tyle razy ile trzeba, a że nie mamy daleko do łąk to dużo biega. Dodatkowo by wejść do naszego domu wystarczy otworzyć bramę i zapukać na ganku, a żeby wejść na podwórko, trzeba otworzyć kolejną bramę z tabliczką "Uwaga zły pies" i podwójnym zabezpieczeniem. Tyle na wstępie.

Kilka lat temu wstecz suczka nam zrobiła prezent i się oszczeniła, a "ojcem" był przybłęd, który 'włamał' się nam na podwórko. Był to koniec listopada.
Pewnego wieczoru sunia szalała na podwórku ze szczeniakami, aż moja mamuśka usłyszała, że strasznie szczeka. Pies z tych niegroźnych, ale bardzo terytorialnych. Wyszła na podwórko i doznała szoku, suczka stała przed wejściem od podwórka, chowała za sobą szczeniaki, szczekała na jakieś dwie babki.

Mama zawołała mnie bym uspokoiła suczkę.
Panie stwierdziły, że są z TOZ i dostały zawiadomienie, że maltretujemy/bijemy psy, cóż suczka nigdy nie została uderzona, na widok, któregokolwiek z domowników skacze ze szczęścia, a widząc uniesioną dłoń nadstawia łeb do głaskania.

Paniom na ten widok zrzedła miną, ale nie odpuściły. Podobno była też skarga, że trzymamy oszczenioną suczkę na łańcuchu. No cóż łańcuch przy budzie jest, ale dla bezpieczeństwa postronnych. Ojciec ma na ogródku warsztat i jak ktoś przychodził z interesem, suczkę się podpinało, by nie zaatakowała (zazwyczaj była podpięta na max 15 do 20 min). Zazwyczaj zapinana i odpinana na oczach gościa.
Panie jednak nie odpuszczały, dostały skargę, że suczkę i szczeniaki głodzimy i tu aż roześmiała się moja mama, bo ze względu, że nie mieliśmy wcześniej styczności z oszczenionym psem, dbaliśmy by nasze psiaki miały stały dostęp do karmy i picia, przez co (tu nasz błąd) zrobiły się z nich kulki na czterech łapach.

Widać Panie nie były zadowolone, szczególnie, gdy pokazaliśmy im przęsła ogrodzenia i wytłumaczyliśmy, że jak zrobi się cieplej to psom zostanie wybudowany kojec, by nie musieć korzystać z łańcuchów. Na dodatek, wytłumaczyliśmy, że od 20 do 8 rano psy przebywają w domu (ojciec nie miał serca by spały na dworze i zagryzając zęby oraz pijąc dużo wapna, pozwalał im siedzieć w kuchni).
Panie miały kwaśne miny po swojej interwencji, a sunia dostała psie ciasteczko w nagrodę za dobre pilnowanie podwórka.

Ale dziwi mnie jak ludzie muszą być zawistni by wymyślać takie oskarżenia.

opieka_nad_zwierzętami

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 158 (184)

#78593

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moi rodzice mają domek z ogródkiem na obrzeżach miasta.

Wychowałam się w nim razem z dwiema siostrami, starszą Agatą i młodszą Anką. Każda z nas jest inna Agata uważana za inteligentną, ja za rozważną, a młodsza za ambitną.

Jako, że poznałam wspaniałego faceta, wyprowadziłam się do niego, wzięliśmy ślub i mamy cudną córeczkę.

Ojciec w tym czasie wyremontował dom, ale także ciężko zachorował, mamuśka pracuje non stop i stara się dbać o gospodarstwo, ale boli mnie jak siostry się zachowują.

1. PSY.
Lokatorami są też dwa psy: suczka przybłęda i jej 2-letni szczeniak. Psy biegają po dworze luzem, mój ojciec dba o to, by miały wszystko co potrzebują. Zrobił im kojec, a z moim mężem pobudowali budy. Ale jak to psy trzeba z nimi wychodzić na spacery.

Od kiedy się wyprowadziłam (5 lat), psy były na spacerze z 10 razy :( I to zazwyczaj jak ja przyjechałam i je zabrałam. Agata wiecznie jest zmęczona, psy jej śmierdzą, a spacery są nudne. A warto dodać, że młodszy jest formalnie jej. Na moje uszczypliwości, że spacery pomogłyby jej schudnąć, obraża się.

Młodsza rzadko kiedy jest w domu. Rodzice nie wyjdą niestety bo nie dadzą rady.

2. SPRZĄTANIE.
O to jest wiecznie wojna. Rodzice zrobili im grafik. Jeden tydzień sprząta jedna, a drugi kolejna. Wieczne awantury w stylu: "A w zeszłym tygodniu Agata nie sprzątała, więc ja nie sprzątam, bo ona musi nadrobić", "A ona łazienki nie posprzątała, to czemu mam teraz po niej poprawiać". Dosłownie jak dzieci (baby mają 20 i 28 lat).

3. JEDZENIE.
Rodzice dbają by zawsze było co jeść. Ojciec codziennie rano jeździ po świeże pieczywo. Wieczne marudzenie, czego to one nie zjedzą, a czego nie ma, a tamto nie smakuje. Wojny o robienie obiadu są na porządku dziennym.

Raz jak wyjechali na odpoczynek do dalszej rodziny, przyszłam do sióstr w odwiedziny. Zlew pełen brudnych naczyń zaczynających żyć, pusta lodówka, a w śmietniku pełno opakowań po MacDonald's i KFC. Psy głodne i bez wody... (lato, upał 30 stopni w cieniu).


4. Ojciec ostatnio wyszedł ze szpitala po ważnym zabiegu, zakaz przemęczania i przeciążania się. I doszło do kolejnej kłótni sióstr. Ojciec wkurzony nakazał im dopłacać się po 1/4 rachunków (dziw, że dopiero teraz).
Młodsza Anka, spuściła łeb w dół i się zgodziła (niedawno skończyła szkołę i od niedawna pracuję), Agata natomiast obraza majestatu, ona mało zarabia (praca w kancelarii prawniczej....) i jej nie stać, ale stać ja na tony kosmetyków z najwyższej półki i ubrania z drogich sklepów. I ona się w takim wypadku wyprowadza, ale ojciec ma jej dać na wkład własny do zakupu mieszkania. Została wyśmiana, na razie czekamy na rozwój sytuacji.

Jedyne co mnie boli, to ojciec, który wymęczony zabiegami, schorowany, męczy się psychicznie z córkami, które mają go gdzieś i siedzą na jego garnuszku, nic nie pomagając.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (198)

#73435

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja z przed kilku dni... Szok mnie trzyma do tej pory.
Jestem w 7 miesiącu ciąży (widoczny spory brzuszek) i jak co tydzień, jeżdżę autobusem do przychodni na wizyty u położnej. Do przejechania nie wiele, tylko 4 przystanki to i się nie kłócę o miejsce siedzące, młoda jestem, dobrze się czuje, a i córa w brzuchu nie szaleje. Wsiadam do pojazdu i widząc, że wszystkie miejsca siedzące zajęte, opieram się o specjalne oparcie przy miejscu dla wózków, ot trochę komfortu.

Na następnym przystanku wsiada fala starszych ludzi, jedna Starsza Pani (SP) staje przede mną i jak gdyby nigdy nic opiera się tyłkiem o mój brzuszek. Myślę sobie, że pewnie nie zauważyła to też grzecznie się zwracam:

Ja: Przepraszam Panią, ja jestem w ciąży, a Pani opiera mi się o brzuch, czy mogła by Pani się odsunąć troszeczkę?
SP: A co ty se myślisz, jak się nie oprę to się przewrócę!!!

Przyznam, że ja i większość autobusu zbieraliśmy szczęki z podłogi. Dzięki uprzejmości jakiegoś Pana udało mi się przejść kawałek dalej, a w tyle tylko słyszałam, jaka to jestem bezczelna i niekulturalna, bo tak traktuję starsze i schorowane osoby...

komunikacja_miejska

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 373 (417)

#71872

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Cóż, postanowiłam opisać mój przypadek "teściów". Historia stara, ale ukazująca ich piekielności.

Mój mąż, lecz na tamte czasy chłopak, pochodził z mieściny leżącej niedaleko mojej (20km), a w moim mieście jego rodzice posiadali puste mieszkanie na nieciekawej dzielnicy. Mieszkanie starej kamiennicy, dużo wymagające, jedynie wyremontowana kuchnia reszta pamięta PRL.
Luby po znalezieniu pracy u nas, wprowadził się do ww. mieszkania wraz ze mną.
Początki ciężkie, ja studentka on w pracy na okres próbny, ale dawaliśmy sobie radę i się wspieraliśmy, teściowie przyjeżdżali tylko z ciągłymi pretensjami, a to pyłek znaleźli, a to firanki im się nie podobają, a to plamka na podłodze. Zagryzaliśmy zęby i myśleliśmy, że tak okazują troskę (oj głupi byliśmy).

Pewnego dnia, postanowiliśmy zrobić sobie wieczór filmowy, ale ja przedtem poszłam się wykąpać. Resztę znam tylko z tego co powiedział mi chłopak. Po 10 minutach ciszy coś go tknęło, zajrzał do łazienki, ja byłam nieprzytomna i zaczynałam się topić. Wyciągnął mnie z wanny, położył w pozycji bezpiecznej, pootwierał okna, zadzwonił do mojego ojca (mieszkał niedaleko) i pogotowie, i zaczął sam słabnąć. Tato wpadł z pogotowiem, zabrali mnie i lubego do szpitala. Moja rodzina skakała całą noc od mojego łóżka do łóżka ukochanego trzęsąc się w nerwach. Zaczadziliśmy się, lecz tylko ja byłam w stanie ciężkim. Rano po wybudzeniu, wszyscy zaczęli płakać ze szczęścia. Wszystko skończyło się dobrze.

Gdzie tu piekielność?
Teściowie pomimo otrzymania informacji co się stało od moich rodziców i swojego syna, nie odezwali się. Nie zapytali nawet jaki ich syn się czuje. Przypomnieli sobie o nas tydzień później jak trafiło do nich zawiadomienie ze spółdzielni i od kominiarzy. Zadzwonili by na mnie nakrzyczeć, bo ja to zrobiłam specjalnie. Ja chcę nastawić ich syna przeciwko im i na dodatek zabrać mieszkanie.
A mnie szczerze boli takie olanie własnego dziecka i niezainteresowanie się czy wszystko jest dobrze.

PS. Przewody wentylacyjne były stare, pozapychane i dawno nie sprawdzane z powodu ignorancji właścicieli-teściów.

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 323 (339)

1