Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Deanerys_Targaryen

Zamieszcza historie od: 2 października 2016 - 12:50
Ostatnio: 4 października 2016 - 16:29
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 242
  • Komentarzy: 14
  • Punktów za komentarze: 58
 

#75406

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja z dziś.
Wizyta kontrolna u alergologa, jak co roku. Jestem umówiona na 10:30, ale muszę pojechać autobusem o 9, więc godzina czekania. Siedzę pod gabinetem w otoczeniu dzieciaków 4-12 lat i przeklinam się za brak słuchawek. Dlaczego?

Na jednym końcu korytarza wydziera się dziewczynka, w wieku wczesnoszkolnym. Krzyczy, bo jej starszy brat (?) zabrał jej książeczkę. Mama najpierw podnosi wzrok znad gazetki, upomina chłopca. Nie reaguje. Dziewczynka krzyczy dalej, zaczyna szarpać brata, który się śmieje. Leją się łzy, zwraca się do matki. Co robi rodzicielka? Totalnie zlewa sprawę i ignoruje własną córkę, twierdząc, że "przecież nic ci nie robi. Daj mi spokój".

Dzwoni mi komórka. Przyjaciółka. 9:40, ma lekcje, na pewno coś ważnego. Próbuję odebrać, ale w tym samym momencie przyczepił się do mnie chłopczyk [CH], 6-7 lat. Spogląda na mnie swoimi paczadłami i pyta:
[CH] Masz jakieś gry na telefonie? - mam. Naprawdę dałabym mu w coś pograć, ale muszę odebrać.
[J] Nie mam. Muszę odebrać telefon. - uśmiecham się i próbuję wstać. Obudziłam potwora.
[CH] JA CHCĘ GRY! DAJ MI POGRAĆ! - czemu towarzyszy szarpanie mnie i próba wyrwania komórki z ręki. Przybiega mamusia [M]. Zaczyna go uspokajać, patrzy na mnie jakbym próbowała go zamordować. Dzieciak krzyczy, tarza się po podłodze i płacze.
[M] Czemu mu nie dałaś tej komórki? Pograłby tylko. - telefon dzwoni drugi raz. Na pewno coś ważnego, ale nie odbiorę, bo kobieta WYCIĄGA RĘKĘ po mój telefon. Poza tym w tym hałasie i tak nie byłoby nic słychać. Dzieciak ryczy dalej, jego mama stoi nade mną z żądzą mordu w oczach. Sytuację ratuje pani doktor, wołając ją do gabinetu. Oddzwaniam. Przyjaciółka pyta mnie o ważniejsze zawody jeździeckie. Po kilku minutach rozmowy rozłączam się i siadam z powrotem. Kiedy ów chłopiec wychodził z gabinetu próbował mnie opluć i pokazał mi język. Jego mama go pochwaliła...

10:00. Obok mnie siada pani [P] z córką [C]. Warto zaznaczyć, że kobieta wyglądała, jakby wygrała 6 w Totka - droga torebka, buty, dobrze ubrana, dziewczynka zresztą również. Sytuacja jak z obrazka, widać, że się dogadują, grają w karty (chyba Czarnego Piotrusia). Wywiązuje się rozmowa.
[C] Mamusiu, a mogę dzisiaj nocować u Zosi?
[P] Nie, nie możesz.
[C] Dlaczego?
[P] Bo Zosia jest biedniejsza (?????) i na pewno złapiesz jakieś wszy albo inne choroby. Baw się z Kasią. Mama od Kasi jest adwokatem, a tata lekarzem...
[C] Ale Kasia jest przemądrzała! A Zosia miła!
[P] Zosia jest gorsza i zabraniam ci się z nią bawić!
[C] Zosia jest gorsza. - powtarza dziewczynka.
[P] Tak jest. - mama z zadowoleniem na twarzy wlepia wzrok w iPhone'a ignorując nieszczęśliwą córkę.

10:20, w korytarzu pojawia się mama z na oko 10-letnim synkiem. Ściąga mu kurtkę, pokazuje, gdzie ma usiąść, próbuje nakarmić. Na pełne oburzenia krzyki "mamo! Ja sam, ja sam!" odpowiada: ty jesteś za mały. AHA.

Szkoda tych dzieciaków. Nikt nie rodzi się zły, wszystko jest kwestią wychowania. Potem młodzież jest taka, a nie inna - nie szanująca cudzej własności, wyśmiewająca "gorszych od siebie", nieporadna życiowo... Od stycznia co tydzień na szczepienie, przedtem testy alergiczne. Aż boję się wiedzieć, jakich innych piekielności będę świadkiem...

służba zdrowia

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 239 (381)
zarchiwizowany

#75398

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Bardzo często spotykam się z historiami o piekielnych księżach, więc i ja dodam swoją.
Od września 2015 do marca 2016 byłam kandydatką do bierzmowania, zaczęło się więc regularne tuptanie do kościoła. Na pierwszym spotkaniu tradycyjnie książeczki w dłoń i po mszach do zakrystii po pieczątki. Można było chodzić na msze do innych kościołów, ale nigdy z tego "przywileju" nie korzystałam, skoro do mojego miałam 300 metrów.
Jak na osobę niewierzącą chodziłam dość często (opuściłam chyba ze dwie msze z powodu choroby, kilka razy nie było mnie na różańcu i raz czy dwa spowiedź. Tyle z moich nieobecności), więc nie spodziewałam się z problemem dopuszczenia mnie. Gdzie tu piekielność? Ksiądz był nawet spoko, robił fajne kazania, nie przedłużał mszy, żartował z nami na spotkaniach. Raz nawet do pizzerii zabrał. Sielanka. Do czasu.

Dwa tygodnie przed sakramentem bierzmowania ksiądz zbierał nasze indeksy i karteczki z imionami świętych/błogosławionych razem z ich życiorysem i uzasadnieniem, dlaczego właśnie tę osobę chcemy jako naszego patrona. Wybrałam sobie błogosławioną Alicję.
Na następnym spotkaniu słyszę: "Dany, do przyszłego tygodnia przyjdź do mnie z rodzicami". Wbiło mnie lekko w podłogę, nie powiem. Ksiądz nie chciał wyjaśnić, dlaczego nie chce mnie dopuścić, mnie też nic do głowy nie przychodziło. No ale dobra.

Przychodzę z mamą. Co się okazało? Po pierwsze, że moja patronka jest nieodpowiednia. Dlaczego? Bo jest BŁOGOSŁAWIONA. Jeszcze przed wyborem patrona parę razy pytaliśmy księdza, czy możemy wybrać osobę błogosławioną i twierdził, że nie ma problemu. Rozmawiałam też ze znajomymi i ksiądz nie miał do nich zastrzeżeń. Później dał mamie nr telefonu do... egzorcysty. Nie wspominałam, że jestem metalem? Nigdy nie obnosiłam się ze swoim stylem, ot, koszulka z Sabatonem, Hunterem, no raz się zdarzyło ubrać Powerwolfa, ale raz. W glanach chodziłam tylko zimą i to jeszcze w 8. No dobra, ksiądz może mieć zastrzeżenia co do tej muzyki i tyle. Oglądam anime. Moja kostka ma mnóstwo przypinek z motywem anime, a często chodziłam np. na różaniec od razu po lekcjach. Okeeej. Ale co mnie dobiło? Moja ulubiona koszulka. Z Jonem Snow. I wilkorem. I napisem "Winter is Coming", a pod tym "Game of Thrones". Nigdy się nie dowiedziałam, dlaczego uważał ją za dzieło szatana.

A wiecie, co w tym wszystkim jest najlepsze? Jeden chłopak był w kościele góra 2-3 razy, nie był ani razu na żadnym nabożeństwie, spowiedzi. Ksiądz nie miał do niego zastrzeżeń.

Ostatecznie ksiądz do bierzmowania mnie dopuścił, ale miałam do ostatniej chwili mnóstwo nieprzyjemności.
A wszyscy się dziwią, czemu nie lubię księży...

księża

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -18 (28)

1