Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gettor

Zamieszcza historie od: 25 lipca 2017 - 13:32
Ostatnio: 13 lipca 2019 - 16:26
  • Historii na głównej: 4 z 6
  • Punktów za historie: 650
  • Komentarzy: 27
  • Punktów za komentarze: 287
 
zarchiwizowany

#84859

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Krótka historia o nękających telemarketerach.

Dzwoni do mnie człowiek i z miejsca zaprasza mnie do nowo otwartego salonu masażu w << mojej miejscowości>>.
I nawija jak najęty, Eminem by się mógł od niego uczyć.
Na proste pytanie "Panie, hola, skoro wie pan w jakiej miejscowości mieszkam to skąd ma pan moje dane?" powiedział jeszcze ze dwa zdania ignorując to co właśnie powiedziałem i rozłączył się w połowie trzeciego.

Przykre jak ludzie żerują na ludzkiej naiwności. Pewnie zaraz by się zaczął pytać o moje dane osobiste (szczególnie miejscowość zamieszkania, jak sądzę).

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (21)

#82440

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pozdrawiam Panią, która jechała na rowerze po drodze osiedlowej, jednocześnie rozmawiając przez telefon.

Przechylona głowa (trzymała ten telefon barkiem) jednak nie szła w parze z utrzymywaniem kierunku jazdy, bo Pani w pewnym momencie spektakularnie się przewróciła, lądując na drugiej stronie jezdni. Życia przy tym nie straciła tylko dzięki sprawnym hamulcom kierowcy samochodu jadącego z naprzeciwka.

rowerzysta niebezpieczeństwo_drogowe

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (153)
zarchiwizowany

#80190

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak własne ciało obraca się przeciw mnie.

Miałem marzenie: zostać zasłużonym honorowym dawcą krwi. Marzenie realizowałem regularnie, ale tak jak teraz mam w legitymacji 3.6 litra oddanej krwi to tak już zostanie, bo nie mogę już więcej oddawać. A może mogę, tylko muszę "bardzo" chcieć? Już wyjaśniam.

Jakiś rok temu przy okazji oddawania krwi zdażyło mi się mieć za wysokie ciśnienie/tętno (albo oba) i pani doktor nie puściła mnie do oddawania krwi. Uznałem to za dość zrozumiałe i nie kłóciłem się: potruchtałem do rejestracji po godzinne usprawiedliwienie nieobecności i wracam do roboty.
Od tamtego czasu notorycznie jak tylko mnie lekarz bada to momentalnie mi ciśnienie i tętno wzrasta, bo się stresuję że wyniki będą nie takie jak trzeba. Za każdym razem stres (i tętno) jest coraz większe, bo za każdym razem pada ze strony lekarza komentarz "ma pan podejrzanie wysokie tętno krwi".

Miałem nawet robiony test Holtera (i inne badania serca) i na przestrzeni 24 godzin jak byk było widać, że kiedy przebywałem w placówce (czyli na początku i na końcu testu), tętno wynosiło 140-160, a przez resztę dnia spoczynkowe 80-90.

Od tamtego testu raz byłem próbować oddać krew i badanie lekarskie wyglądało mniej więcej tak:
[L]ekarka: Ale pan ma wysokie tętno, 150, cóż to ma znaczyć?
[J]a: Bo widzi pani, syndrom białego fartucha* i te sprawy
L: Ale jaki biały fartuch, ja nie mam nawet białego fartucha na sobie! Pan się nie stresuje, tu nie ma żadnych lekarzy, czy ja wyglądam na stresującą? (cytat może nie dosłowny, ale prawie)
J: ... no wciąż. Zapewniam panią że już dużo razy krew oddawałem, zawsze miałem nieco wyższe tętno i nigdy nie czułem się źle po oddaniu krwi.
L: e, co pan opowiada, pan pójdzie do poczekalni, poczeka 15 minut i wróci zrelaksowany!

Cytując pewien popularny ostatnio serial animowany: próbowałeś kiedyś się zrelaksować na żądanie? Nie da się, to paradoks!

Po kilkunastu minutach wróciłem do gabinetu, pani zmierzyła, stwierdziła że 120, że wciąż za dużo i ona mnie nie puści do oddawania krwi.
Teraz tak półżartem sobie myślę czy jest jakaś grupa wsparcia dla cierpiących na syndrom białego fartucha, czy może zapisać się do psychologa?

____
*Syndrom białego fartucha - tak się właśnie nazywa odruch warunkowy związany ze stresem na widok lekarza / na badania lekarskie

oddawanie krwi badania lekarskie

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 22 (70)

#79657

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Słyszałem, że krąży tu klątwa, stanowiąca, iż po zarejestrowaniu się na Piekielnych ilość piekielnych sytuacji w życiu się gwałtownie zwiększa. Chyba zaczynam w nią wierzyć.

Zachciało mi się ostatnio oglądać seriale, a że Netflix oferuje miesiąc za darmo, to biorę. Jednak, mimo darmowego miesiąca, musiałem już od razu ustawić jakąś metodę płatności na wypadek, gdyby mi się spodobało i chciałbym zostać na dłużej: no to wklepuję dane mojej karty płatniczej. Spoko, przeszło, działa.

No i fajnie było aż do dzisiejszego poranka, kiedy to przywitała mnie na skrzynce mailowej wiadomość, że "na moją prośbę został zmieniony adres mailowy mojego konta Netflix". Czyli ktoś włamał mi się na konto i zwyczajnie je ukradł, fajnie.

Smaczku dodaje tu fakt, że Netflix przy zmianie adresu nawet nie wysyła maila z potwierdzeniem, czy na pewno chcę go zmienić, i jak już dostałem tę wiadomość, że konto mailowe zostało zmienione, to nie dostałem informacji na jakie. 5 punktów dla Netflix'odoru.

No ale dobra, trzeba coś z tym zrobić. Wchodzę na stronę kontaktową, chat na żywo z konsultantem i wykładam problem. On na to, że nie ma problemu, tylko muszą mnie uwierzytelnić, że ja to ja, więc proszę mu podać tu i teraz numer karty płatniczej, którą podałem przy rejestracji.

I cóż miałem zrobić w takiej sytuacji? Powiedziałem facetowi po prostu, że "chyba sobie kpisz" i rozłączyłem się. Byłem na 110% pewien, że to tania sztuczka, żeby wyłudzić moje dane płatnicze. Że wszedłem na jakąś lewą stronę, gdzie perfidny oszust chce mnie jeszcze bardziej okraść.

No jednak nie. Okazało się, że to był prawdziwy dział obsługi klienta i to była prawdziwa próba uwierzytelnienia mnie. Kolejne 5 punktów dla Netflix'odoru za taką genialną zagrywkę.

No dobra, ale problem jak był, tak jest: nie mam konta z danymi mojej karty płatniczej. Uratował mnie telefon - opcja "zresetuj swoje hasło" przewidywała uwierzytelnienie przez kod sms'a wysłany na mój telefon. Zadziałało jak marzenie: w formularzu resetu hasła został ujawniony aktualny adres mailowy tego konta, więc mogłem się po wszystkim normalnie na to zalogować jak człowiek.

Tutaj zatrzymajmy się na chwilę, żeby docenić logikę ich postępowania. W rozmowie z konsultantem musiałem podać numer karty, ale sam z siebie mogę po prostu się uwierzytelnić sms'em wysłanym na mój numer telefonu. Doprawdy, urocze.

Jak już doceniłem tę logikę, to musiałem podjąć kolejny krok, czyli usunąć konto. Nie bawi mnie ta wrażliwość na ataki hackerskie w miejscu, gdzie trzymane są dane mojej karty bankowej.

Ale... naiwny człowieku, nioch nioch, tak po prostu nie usuniesz sobie konta. Możesz co najwyżej zakończyć członkostwo i przy najbliższym okresie rozliczeniowym zostanie ono dezaktywowane. Z punktu widzenia hakera: żaden problem, wejdzie on sobie i włączy członkostwo na nowo. Brawo dla Netflixa.

Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do działu obsługi klienta. Tu ukłon do innego konsultanta, bo sprawę zrozumiał w mig i zrobił wszystko, co tylko był w stanie, żeby moje konto zamknąć i usunąć z niego wszystkie wrażliwe dane.

Na koniec rzecz, która mnie zgoła rozbawiła, bo co to znaczy "zrobił wszystko, co tylko był w stanie"? Otóż dane mojej karty usunął jak należy, ale konta fizycznie usunąć nie mógł. I co teraz, skoro nie życzę sobie, żeby mój adres mailowy był połączony z tym kontem? Zmienił adres konta, dopisując do aktualnego "csd.netflix.com". Czyli jeśli wcześniej miałem "gettor@domena.com" to teraz jest "gettor@domena.com.csd.netflix.com".

I to jest w rozumieniu Netflixa "usunięte konto".

Netflix obsługa klienta

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 160 (188)

#79472

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Świeżo po rozmowie z obsługą klienta mojego operatora telefonii komórkowej.

Za niecałe dwa miesiące kończy mi się abonament, więc telefon od nich specjalnie mnie nie zdziwił: sprawdziłem nawet wcześniej ich oferty i te u konkurencji.
Standardowa oferta mojego operatora jest dla mnie bardzo niekorzystna (w porównaniu do tego co mi się właśnie kończy), ale nie zniechęciło mnie to do rozmowy z konsultantem, bo byłem uzbrojony w wiedzę o ich zagrywkach marketingowych: im bardziej będę uparty tym lepsze warunki mi zaproponują.

Prawda? A takiego wała.

Na początek mi [K]onsultantka proponuje jeden do jednego to co sam wyczytałem na stronie, no jakby z niej żywcem czytała! A nawet mniej, bo nie wspomniała o telewizji mobilnej, czyli pierwsza oferta była gorsza od tego co sam mogłem wyklikać.
Wyraziłem swoje niezadowolenie, dodałem też że brakuje telewizji mobilnej i jest to dużo gorsze od mojej obecnej taryfy.

K: A tak, bo o telewizji mobilnej mówimy już w drugim kroku oferty, jakby się pan zgodził na te warunki.
J: <zawieszenie systemu, nie ogarniam czemu taka zagrywka miałaby służyć> No ale... to wciąż nie jest dla mnie atrakcyjna oferta, może jakieś negocjacje żeby obie strony były zadowolone?
K: Niestety nie mogę negocjować przedstawionej oferty. Jeśli ta panu nie odpowiada to do widzenia.

Ale... Czteroletni klient, wszystko zawsze płacone na czas i *NIC* lepszego nie mogą mi zaoferować?
No nie, nie mogą.
Do widzenia.

W dwie minuty znalazłem lepszą ofertę u konkurencji: więcej internetów, mniej kosztów, nic tylko brać. Da się? Da się!

Wisienkę na ten torcik zostawiłem na koniec. K próbowała na początku rozmowy mnie jeszcze urobić informacją, że ona wie lepiej ile ja miesięcznie dotąd płaciłem za abonament: prawie dwa razy więcej niż rzeczywiście płaciłem. Gdyby to była prawda, to ta oferta faktycznie miała by ręce i nogi, a tak to tylko niesmak pozostał: nie dość że zawiodłem się brakiem sensownej oferty, to jeszcze próbowała mi w żywe oczy kłamać.

operator komówkowy; obsługa klienta

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (128)

#79363

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ode mnie dzisiaj krótka historia o wypożyczaniu jachtu żeglarskiego, ale na początek odrobina wyjaśnienia dla niewtajemniczonych.

Jacht żeglarski oprócz napędu żaglowego (wiatr -> żagiel -> wiooo do przodu) posiada również napęd motorowy: silnik przytwierdzony do rufy jachtu działający na paliwo (benzyna lub mieszanka oleju z benzyną). Silnik jest niezbędny żeby manewrować w takich miejscach jak port czy wąskie kanały wodne.

Chartery wynajmujące jachty najczęściej w umowie z wynajmującym zawierają informację, że klient dostaje pełen kanister paliwa (niekoniecznie zbiornik przy silniku) i ma oddać pełen kanister paliwa.

Historia właściwa: odbieraliśmy właśnie jacht, kiedy byliśmy świadkami wielkiego nieszczęścia innych żeglujących, którzy właśnie dostali swój rydwan bojowy i chcieli wyjść z portu. Wyszło na to, że mieli pusty zbiornik paliwa przy silniku, ale im to niestraszne: przecież jest pełen kanister, który dostali wraz z jachtem.

Nalali, odkręcili kranik paliwa, odpalili silnik.
Wrr wrr, tss...
Silnik poszedł do nieba dla silników, bo został napojony wodą z jeziora zamiast paliwem.
Tak, poprzedni użytkownicy tego jachtu zaoszczędzili jakieś 30zł na kanistrze paliwa, żeby teraz skazać biedną maszynę na zagładę.

Ludzie się zbiegli, bosman przybiegł i złapał się za głowę, ale niewiele mógł w tamtym konkretnym momencie na to poradzić.

Z tego co mi się udało później dowiedzieć to ekipa co padła ofiarą Januszy Oszczędności dostała nowy jacht, a właściciel charteru będzie dochodził danych Januszy na podstawie numeru patentu żeglarskiego o odszkodowanie.

jezioro żeglarstwo Janusz Biznesu

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 219 (221)

1