Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KaAWuKa

Zamieszcza historie od: 3 lutego 2012 - 22:29
Ostatnio: 21 października 2015 - 23:32
  • Historii na głównej: 0 z 12
  • Punktów za historie: 752
  • Komentarzy: 19
  • Punktów za komentarze: 49
 
zarchiwizowany

#63457

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zawsze uwielbiałam robić zdjęcia dlatego też postanowiłam założyć swoją stronę na facebook'u ze swoimi zdjęciami.

Jest pewna rzecz, która mnie powoli zaczyna irytować, a dokładniej od momentu założenia strony, a nie istnieje zbyt długo, grono już osób pytało mnie o to jakiego aparatu używam. Problem polega na tym, że ludzie myślą, że wystarczy mieć dobry aparat, który zrobi za Nich zdjęcia. Ja rozumiem, że zdjęcia z lustrzanki wyglądają o niebo lepiej niż te z telefonu, ale to się nazywa jakość.

Nie uważam siebie za jakiegoś wybitnego fotografa, robię to, bo to lubię, ale czy to tak ciężko zrozumieć, że to nie aparat robi zdjęcia tylko osoba, która go trzyma?

fotografia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -20 (22)
zarchiwizowany

#63390

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pozdrawiam adminów nie dających nawet szansy, by inni użytkownicy ocenili historie archiwizując je po kilku godzinach od dodania.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -7 (29)
zarchiwizowany

#63387

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wynajmuję mieszkanie, w którym nie ma pralki za to kilka metrów od bloku jest pralnia, w której siedzi kobieta robiąca pranie za niewielką opłatą.

Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że podbiera ciuchy, a w pralni jest tabliczka z napisem: "Nie odpowiadamy za zniszczone lub zgubione rzeczy".
Choć muszę przyznać, że zwykle jak się wraca do Niej i pyta o konkretną rzecz to oddaje (nie wiem czy zawsze, nie pytałam sąsiadów).

I to nie to, że myli ciuchy/miesza z ciuchami sąsiadów, bo odkąd kilka razy zwróciliśmy Jej uwagę i zaczęłam robić zdjęcia rzeczy, które oddajemy to więcej się to nie powtórzyło jak również nigdy nie dostaliśmy rzeczy nienależącej do nas, a troche już tu mieszkamy.

zagranica

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (29)
zarchiwizowany

#63385

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zapewne niektórzy stwierdziliby, że to piekielne gdyby byli w mojej skórze, ale potrafię śmiać się sama z siebie więc się nie przejęłam :D

A więc pewnego razu poszłam zbadać sobie oczy - bardziej szczegółowe badania, ponieważ myślałam, że będę musiała nosić okulary i chciałam być pewna. Wychodząc przeszła mnie pewna myśl, która niedługo później okazała się być słuszna.

Idąc do domu ludzie dziwnie się na mnie patrzyli i w tym momencie niektórzy z Was już mogą wiedzieć co się święci ;)

Wróciłam do domu i Siostra pierwsze co do mnie: "Co Ty się tak dziwnie pomalowałaś", ja do lusterka i moje podejrzenia stały się rzeczywistością - użyli kropelek do oczu, które pozostawiły mocny żółty ślad dookoła moich oczu :P Szczerze to wyglądałam jakbym miała podpite oczy :P Dawno się tak nie uśmiałam razem z gronem osób, którym przesłałam swoje zdjęcie z opisem sytuacji :)

No i co byłoby piekielne dla prawie każdej innej osoby to to, że nikt w salonie mnie o tym fakcie nie poinformował, a jeszcze Pani na kasie patrzyła mi prosto w oczy mówiąc: "Zapraszamy ponownie" :P

zagranica

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (25)
zarchiwizowany

#48077

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dostałam ataku padaczki. Może nic takiego, nie znam się, zdarzyło się to po raz pierwszy także po powrocie do świata tych trochę bardziej "ogarniętych" nic nie pamiętając widzę przerażoną Siostrę. Pomijając szczegóły wezwała karetkę i tak oto jedziemy do szpitala.

Przetransportowali mnie na wózku, zostawili na korytarzu i tak sobie czekałyśmy. Po kilku godzinach przenieśli nas na inny korytarz.

Po jakimś czasie cud! Pewna pielęgniarka zabrała nas ze sobą kolejnymi korytarzami, aż doszłyśmy do sali, w której... co najmniej trzy łóżka wolne. Swoją drogą jestem ciekawa ile takich sal było. Mimo 10 godzin czekania nie mogę narzekać na personel, bo naprawdę mili ludzie.

Czekając na korytarzu nr 2 dowiedziałyśmy się, że chłopak, który siedział obok czekał już 22 (!) godziny.

I nie, to nie Polska.

służba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 201 (297)
zarchiwizowany

#46982

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu przeczytałam o piekielnym Ojcu. Uświadomiło mnie to, że też mam do powiedzenia coś na ten temat. Na pewno nie jestem jedyna i zapewne dla niektórych to błahostka, ale niektórych takie rzeczy dotykają bardziej.

Nigdy nie byłam w rewelacyjnych stosunkach z Ojcem. Po koszmarnej przeszłości Rodzice się rozeszli, a Tata na całe szczęście się wyprowadził, gdy miałam około 9 - 10 lat. Do tej pory mam do Niego ogromny żal, ale nie chcę tego rozpamiętywać, bo życie jest za krótkie, by się wciąż kłócić i mimo wszystko Go Kocham.

Zawsze chciałam mieć po prostu Tatę, takiego jakiego powinno się mieć, kochającego, chciałam mieć w Nim oparcie i wiedzieć, że mogę na Niego liczyć.

Próbowałam z Nim rozmawiać, ot tak, o życiu, o tym co słychać, chciałam by się trochę mną zainteresował.

Wyjechałam zagranicę. Głównie przez Siostrę dzwoniłam do Niego częściej lecz z czasem po dosłownie 3 minutach rozmowy, która zawsze kończyła się w stylu "Dobra Myszko, to trzymaj się i dbaj o siebie" dzwoniłam coraz rzadziej i rzadziej. Teraz dzwonię czasem nawet raz na kilka miesięcy.

Przechodząc do sedna, nikomu nigdy nie kazałam dzwonić do siebie, bo wiem jak drogie są rozmowy z Polski, ale coraz częściej przypominam ludziom, że telefon działa w dwie strony i wystarczy puścić sygnał to oddzwonię, a przynajmniej poczuję się lepiej, że ktoś jeszcze o mnie pamięta.

Jestem w Irlandii już ponad dwa lata. Od momentu wyjechania Tata zadzwonił do mnie 4 razy. Pierwsze dwa z okazji moich urodzin, następny ponieważ pilnie potrzebował się skontaktować z moją Siostrą, a Ona nie odbierała, a ostatni sprzed paru tygodni, ( po uprzednim upewnieniu się i wypytaniu czy wszystko dobrze, czy psycholog pomaga ) że potrzebuje pieniędzy i czy jestem w stanie pożyczyć...

Moje serce płacze...

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -20 (38)
zarchiwizowany

#42473

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Byłam kiedyś z pewnym [C]hłopakiem. Nie mieszkamy w Polsce także nadszeł czas, kiedy postanowiliśmy odwiedzić swoje rodzinne strony wspólnie. Ogólnie wyjazd całkiem udany ( gdyby nie [NT] niedoszła ( na szczęście ) teściowa ;) )

Pierwszy dzień, atmosferka całkiem w porządku lecz już na wieczór była pogadanka na temat ślubu itd. Jako, że [NT] jest zagorzałą katoliczką ( choć nie do końca religia przemawia do mnie mam szacunek do każdego choć strasznie drażni mnie, gdy ktoś na siłe próbuje mnie wyciągnąć z "odchłani zła" ) to rozumiem takie Jej podejście do sytuacji lecz musi być "ale" ;) Z [C] nie znaliśmy się zbyt długo, byliśmy z sobą niecały rok więc gdzie mi ( Jemu chyba też ) do ślubu! Tym bardziej, że nie czułam "tego czegoś", ale wierzyłam, że TO z czasem przyjdzie ( całe szczęście nie przyszło, ale mniejsza o to ;) ).
Twierdziłam, że moi Rodzice nigdy mi nie mówili co mam zrobić ze swoim życiem to ( jakby nie patrzeć ) obca osoba tym bardziej nie będzie.
Siedzieliśmy w kuchni i rozmawialiśmy. [NT] mówiła, żebyśmy wrócili do Polski, zamieszkali z Nią i Teściem ( poniekąd rozważaliśmy to z [C], ale na krótki okres póki nie znaleźlibyśmy czegoś własnego ). Na początku się nie wtrącałam za bardzo, nie znam kobiety, rozmowa syna z Matką. Zaczęła mówić najpierw ,że [C], a potem, że ja razem z Nim jesteśmy opętani ;) i nagabywała nas o nawrócenie. W pewnym momencie [C] i [NT] zaczęli na siebie krzyczeć. Nie wiem czy dla Was to normalne, że zaczęli się obrażać nawzajem... Ja nie potrafiłabym obrażać własnej Mamy w taki sposób... Nie pamiętam już wszystkich szczegółów, ale przytoczę jeden. Mówiliśmy z [C], że wciąż się poznajemy, a co jeśli okazałby się alkoholikiem i zacząłby się znęcać nade mną? ( Głupi przykład, ale nie wpadłam na nic lepszego w danej chwili ). [NT] powiedziała do syna, że skoro On ma taki być to mi współczuje z całego serca. Później odzywali się do siebie coraz gorzej. Nie wytrzymałam, poszłam do pokoju i zaczęłam płakać. Wiem, głupia ryczy, ale przerosło mnie to i w taki sposób mi się przelało. Przyszli oboje do mnie. [NT] mówiła, żebym się uspokoiła, wstałyśmy z łóżka, na którym siedziałyśmy i chciała mnie przytulić. [C] zerwał się z krzesła jak oparzony, chwycił rękę [NT] i zaczął krzyczeć, że ma mnie nie dotykać, że chciała mnie uderzyć. Sama zaczęłam krzyczeć na Niego, żeby się uspokoił, że chciała mnie przytulić tylko. Wyszliśmy z domu. Wróciliśmy, gdy wszyscy spali. Rano ok. 6.00 gdy Teściowie zbierali się do pracy, przebudziłam się i słyszałam, że [C] i [NT] rozmawiają. Otóż [NT] stwierdziła, że mam problem i powinnam się leczyć ( ponieważ płakałam ).

Wiem, że zdania będą podzielone, ale ja się zastanawiam kto tu ma problem...

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (35)
zarchiwizowany

#42469

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia i piekielna i śmieszna zarazem ;) W roli głównej moja kuzynka :)

Kuzynka po pracy wstąpiła do sklepu po jakieś tam zakupy. Wraca spokojnie do domu, gdy w pewnym momencie ktoś wyrywa Jej reklamówkę z ręki i pędem biegnie dalej przed siebie. Kuzynka w śmiech ;) Pani widząca sytuację pyta czemu się śmieje, kuzynka wciąż rozbawiona odpowiada, że w reklamówce były same ziemniaki :D Pani również w śmiech ;p Chciałabym zobaczyć minę chłopaka, gdy zobaczył co "upolował" ;)

Także strzeżcie się ludzi pragnących ukraść Wam produkty na obiad ;)

zagranica

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 53 (203)
zarchiwizowany

#24896

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakiś czas temu mój chłopak pokazywał mi film z wesela Jego Siostry. Ślub był parę ładnych lat temu,nie pamiętam kiedy dokładnie,bo wtedy się jeszcze nie znaliśmy,a data nie zapadła mi w pamięć,gdy o niej wspominał.

Pierwsze co mnie zszokowało - kapela. Po dłuższym czasie zaczęli śpiewać dziwne piosenki. Jedną pamiętam, tj. : "Pszczółka Maja sobie lata,ooo zbiera nektar gdzieś na kwiatach,a tam Gucio w tulipanie,czeka sobie na ruchanie...".
Wielkie WTF na mojej twarzy,kopara do ziemi "Ale jak to tak?! To wesele przecież! Dzieci i starsi ludzie! Po za tym młodzi też pewnie nie byli zachwyceni takim występem... Nikt Im nie zwrócił uwagi?!"

Rzecz druga - kamerzysta. Co jakiś czas kamerzysta podchodził do trzech dziewczyn tańczących koło siebie. Ok,ale to wesele młodej pary... No nic,ale... Pomijając fakt,że te trzy były co chwile w kadrze to "wspaniały" kamerzysta jedną z Nich sfilmował od góry do dołu... Powtarzał to kilka razy. Po krótkim czasie,gdy filmował całą Jej sylwetkę, na jakieś 3 minuty (bądź dłużej) zatrzymał się na Jej tyłku,a ta w najlepsze zaczęła nim jeszcze bardziej wywijać... Powtórzyło się to jeszcze kilka razy.

Wybaczcie,ale jeśli mi się przytrafi taki kamerzysta - tfu tfu tfu - to Mu jaja powyrywam. Niezła pamiątka ślubna...

usługi

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 38 (158)
zarchiwizowany

#24714

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia pod tytułem "Kochana Rodzinka".

Wydarzyło się to,gdy telefonów komórkowych nie było zbyt wiele,a przynajmniej niewielu ludzi posiadało taki wynalazek.

Jak zwykle bywało za małolata,odwiedziliśmy z Braćmi i Mamą Jej strony Rodzinne. Mała wioska,ale dużo wujków i ciotek.
Babcia do tej pory mieszka ze swoim synem,synową i wnukiem (wnuczka wyprowadziła się-już zamężna itp.).

Mój młodszy Brat za zgodą bawił się telefonem ciotki bądź wujka-już nie pamiętam kogo był. Grał w jakieś tam gierki,gdy skończył odłożył telefon na miejsce co mogło zauważyć wiele osób,bo siedzieliśmy w kuchni,gdzie ów telefon leżał wcześniej.
Wszystko pięknie ładnie,wracamy do domu. W ten sam dzień zadzwonił wujek,że młodszy Brat (wtedy ok.6-7 lat),ukradł komórkę,która się bawił. My w szoku,że co to za podejrzenia,ale na wszelki wypadek pytamy młodego czy telefonu nie wziął (wiadomo jak to dzieci czasem,mógł nie wiedzieć,że nie wolno,ale jak coś chciał zwykle pytał). Młodszy mówi,że nie-złoty chłopak,raczej nie kłamie. Szkoda mi Go było,bo już troche przerażony był,a to przecież dziecko... To odpowiadamy,że na pewno nie wziął,a tym bardziej nie ukradł. Zwyzywali Mamę i nas od kłamców i złodziei...

Sprawa ucichła. Co się okazało? Wspaniały kuzyn (jakieś 15 lat miał wtedy) przywłaszczył sobie telefon Rodzica,żeby sprzedać i zarobić na tym... Żadnych przeprosin nie usłyszeliśmy. Młody pewnie nie pamięta,ale ja doskonale zapamiętałam tą sytuację i parę innych też.

P.S. Zaginiony telefon komórkowy był starym niewielkim pudłem z czarno-białym wyświetlaczem niewartym całej nerwówki.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (118)