Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Laleczka

Zamieszcza historie od: 7 września 2011 - 23:14
Ostatnio: 2 stycznia 2012 - 20:49
  • Historii na głównej: 1 z 3
  • Punktów za historie: 1098
  • Komentarzy: 31
  • Punktów za komentarze: 46
 
zarchiwizowany

#21132

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jadąc autobusem miałam dziwne wrażenie,że starsza babeczka obok mnie non stop zagląda mi przez ramię, czytając przy tym smsy, które odbierałam i wysyłałam. Zaczęło mnie to poważnie drażnić. Czasem na nią zerknęłam,ale ona wtedy szybko odwracała głowę udając,że nie patrzy. W pewnym momencie napisałam smsa o treści "Słuchaj, jakiś stary, gruby babsztyl zagląda mi przez ramię i chyba czyta to co do Ciebie piszę". Smsa nie wysłałam, bo po pierwsze to był tylko eksperyment,a po drugie nie zdążyłam...

Baba: Pani jest bezczelna! Ja?! Gruba???!!! Spójrz w lustro dziewucho, jak Ty wyglądasz?
Ja: Ale o co chodzi? (wielce udając zszokowaną ;))
Baba: Ja widziałam co napisałaś! Przez przypadek, kątem oka!!!
Ja: Kątem oka to mi pani przeczytała cztery smsy.
Baba: Jak wysyłasz smsy w autobusie to się licz z tym, że ktoś może je niechcący przeczytać!!! Jak możesz, dziewucho, pisać takie rzeczy o innych ludziach, jesteś chora! Matka Cię nie wychowała, totalny brak kultury!!!

W tym momencie w totalnym szoku tylko wymamrotałam

Ja: Panią chyba po****doliło...

Babsztyl się przesiadł,a ja dojechałam spokojnie do celu ;)

Autobus

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 161 (277)

#17170

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracowałam swego czasu również jako telemarketerka pewnej sieci. Gdy zawitała do nas nowa koleżanka, dowiedziałam się,że pracowała przedtem jako osoba, która przez telefon "ścigała" zadłużonych. Postanowiłam napisać zasłyszaną historyjkę.

Koleżanka mówiła,że można było stosować wszystkie chwyty takie jak dzwonienie do sąsiadów, wygrażanie komornikiem, zakazane były jednak przekleństwa.

Sytuacja właściwa ([K] - koleżanka, [ZP] - zadłużona pani):

[K] Dzień dobry, dzwonię z firmy zadłużeń XYZ, ma pani niezapłacone raty za telewizor plazmowy firmy ZYX. Kiedy zamierza to pani uregulować? Dzwonię już 10 raz do pani. Większości telefonów pani nie odbiera, musi pani uregulować należności.
[ZP] A spadaj gówniaro! Nic nie zapłacę i przestań w końcu dzwonić!
[K] Proszę wybaczyć,ale w takim razie pojawię się u pani z takim panem w kamizelce, z napisem "KOMORNIK" i zrobię pani wstydu na całą klatkę! Chyba nie chce pani tego?!
[ZP] (tu poleciała niecenzuralna wiązanka)
[K] Dobrze, w takim razie za trzy dni u pani jestem, tak?
Będzie sobota,więc akurat sąsiedzi popatrzą.
[ZP] Jejjjjjkuuuuu (tu nagle zmienia ton i staje się potulna, udaje,że łka), ja taka biedna jestem... Nie mam dzieciom co do garnka włożyć...
[K] (koleżanka słyszała już takie tłumaczenia miliard razy) To niech im pani puści,na telewizorze plazmowym, Pascala to się najedzą oczkami.
[ZP] No,ale proszę pani... ja tak ładnie proszę... ja taka biedna (udawane wycie do słuchawki)
[K] Nie da się z panią rozmawiać, w takim układzie jutro będę po ten telewizor plazmowy!
[ZD] (i tu nagle pani przestała łkać i wyć, przeszła w normalny ton i jak najbardziej poważnie zapytała) Ale który? Ten z łazienki, kuchni, pokoju dzieci czy salonu? Niech Pani chociaż telewizora dzieciom nie zabiera...

Koleżance ręce opadły,zdążyła tylko powiedzieć:

[K] I pani niby nie ma co do garnka włożyć?

Na tych słowach pani się rozłączyła.

firma ściągająca zadłużenia

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 681 (745)
zarchiwizowany

#17143

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Już od dłuższego czasu czytam piekielnych, postanowiłam więc dodać coś od siebie :)

Swego czasu pracowałam w sklepie odzieżowym, którego nazwę pominę. Pracowałam tam jako obsługa, "ochrona przymierzalni" oraz wykonywałam podstawowe rzeczy jak układanie, zbieranie, wieszanie ubrań.

Do rzeczy: pewnego dnia stałam na przymierzalni (rozdawałam numerki, sprawdzałam czy zgadza się liczba ubrań). Po sklepie przechadzały się trzy nastolatki, od razu wiedziałam,że będzie z nimi kłopot. Nie myliłam się. Podchodzą z wybranymi już rzeczami - przeliczyłam jednej: liczba rzeczy 2, przeliczyłam drugiej: liczba rzeczy 2, została ostatnia. Rzeczy miała tak zrulowane i niechlujnie złapane,że poprosiłam ją o ty by położyła je na stoliczku. Policzyłam i wyszło około 8-9 rzeczy. Myślę sobie OK. Niech wchodzi. Zapamiętałam ją.

Dziewczyny po przymierzaniu kolejno rzucały mi rzeczy na stolik. Dwie pierwsze oddały ubrania w ilości zgadzającej się z numerkiem, natomiast nieszczęsna trzecia dziewczyna rzuciła mi na blat niechlujnie, po raz kolejny, zrulowane rzeczy. Myślę sobie - "o nie!". [J] -ja, [D] -dziewczyna.

[J] Przepraszam, miała pani aż 8 ubrań, mogłaby pani ze mną zostać i je przeliczymy, dobrze? (widzę,że mina dziewczyny już się wykrzywia)
[D] Do-obrze...
Liczę i zabrakło mi dwóch rzeczy. Dołu i góry od stroju kąpielowego. Pytam się więc:
[J] A tutaj mam 6 rzeczy, o ile dobrze pamiętam brała pani jeszcze kostium kąpielowy.
[D] A-a tak, został pewnie w przymierzalni... (pośpiesznie do niej potruchtała).
Ja w tym czasie dałam okiem cynk koleżance by przeszła się wzdłuż przymierzalni. Dziewczyna nie zasunęła do końca kotary, tak więc można było z łatwością zauważyć co się dzieje w środku. Gdy nagle koleżanka z impetem odsuwa do końca zasłonkę. Co się okazało? Dziewczyna miała na sobie ten kostium i starała się go pośpiesznie zdjąć :) Nie wzywałyśmy nikogo, nastraszyłyśmy ją tylko, więcej jej nie spotkałam.

Nie byłam zdenerwowana, raczej rozbawiona. Gdybyście widzieli minę tej nastolatki. Głupiutka myślała,że wszystkich przechytrzy...

sklep odzieżowy

Skomentuj (55) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 142 (190)

1