Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Naczelna_Maruda

Zamieszcza historie od: 2 maja 2016 - 0:08
Ostatnio: 7 maja 2016 - 20:31
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 692
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 54
 

#72781

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Choć dopiero co dodałam swoją pierwszą historię, tak w trakcie przeglądania losowych wpisów na piekielnych, przypomniała mi się kolejna. Niewątpliwie i ja tutaj wykazałam się piekielnością, ale jakoś nieszczególnie mi z tego powodu przykro...

Jakoś w zimie wybrałam się na drobne zakupy do znanej sieciówki.
Nie będę podawała czy sugerowała nazwy, bo akurat ona nie ma tutaj żadnego znaczenia. Kiedy już wybrałam kilka rzeczy, skierowałam się do przymierzalni, by po kilku chwilach stwierdzić, że połowa z moich zdobyczy zupełnie na mnie nie leży.

Co ważne, byłam tego dnia ubrana w uroczą, wełnianą kamizelkę w śnieżki i renifery, takie tam świąteczno zimowe klimaty. Swoją drogą zakupioną w jakimś second handzie. Oczywiście, rzeczoną kamizelkę podczas przymierzania zdjęłam. Niektórzy już się pewnie domyślają, o co w historii będzie chodzić.

Przymierzalnie były wyjątkowo małe i ciasne, a i o więcej jak 1 wieszak było tam ciężko. Toteż szybko postanowiłam, by te część rzeczy, która na mnie definitywnie nie pasuje, odłożyć na oddalony cały metr od przymierzalni wieszak. Zabrałam oczywiście torebkę z dokumentami i innymi istotnymi pierdółkami, no ale skoro miałam tam za kilka sekund wrócić, nie zabrałam wszystkiego... i to był duży błąd.

Kiedy tylko odwróciłam się w stronę swojej przymierzalni, z niedowierzaniem spostrzegłam moją kamizelkę w dłoniach wystrojonej paniusi, koło 40-ki. Obok niej stał małżonek, który widząc mnie odwrócił wzrok, jak gdyby właśnie spostrzegł coś niewiarygodnie fascynującego w suficie lokalu. Podbiłam do paniusi [P] i pana męża [M] by wyjaśnić powód tego przywłaszczenia sobie cudzego mienia.

[J] - Przepraszam, dlaczego trzyma Pani w rękach moją kamizelkę?

[P] - Twoją? Jaką Twoją kobieto! Moja jest! Znalazłam w sklepie!

[J] - W cudzej przymierzalni? To należy do mnie i proszę o zwrot. - Wyciągnęłam rękę w jej stronę, naiwnie licząc, że odda po dobroci.

[P] - To moje jest i ja to kupuję, od dawna na taką polowałam i mi jej nie odbierzesz! Stefan powiedz jej, że to moje!

W tym momencie mężulek odwrócił wzrok od wcześniej upatrzonego sufitu, powiódł po mnie nieprzychylnym spojrzeniem i agresywnym tonem uświadomił, że jego żona ma rację, a ja mam się od...fastrygować. I o ile ja jeszcze stałam spokojnie, tak kobieta robiła się coraz bardziej czerwona, a w okół zaczynały krążyć ekspedientki, zainteresowane całą akcją.

[J] - Ta kamizelka nie jest na sprzedaż, nawet nie ma jej w ofercie, proszę o jej natychmiastowy zwrot - zbliżyłam się do kobiety, wyciągając dłoń, a mąż przestąpił z nogi na nogę, jakby gotowy w razie potrzeby wybawić z opresji swoją "damę".

[P] - Głupia jesteś? W tym sklepie wszystko jest na sprzedaż! Wszystko co tu się znajduje! I jak będę chciała to to kupię! A mi się ta kamizelka przyda bardziej niż Tobie! - Babka ewidentnie miała swój świat i swoje zasady, panie z obsługi zerkały na mnie co jakiś czas, być może zastanawiając się czy już mają wkroczyć, czy też sama sobie jakoś poradzę. Ja wzięłam tylko głęboki oddech i z uroczym uśmiechem spojrzałam to na pana męża, to na żonę.

[J] - W takim razie w jakiej cenie jest Pani mąż?

[P] - Słucham?!

[J] - No ile Pani za niego chce? Postawny całkiem, przydałby mi się taki w domu, bardziej niż Pani.

[M] - Pani jest bezczelna! (A i owszem) Ja wezwę ochronę! Pani mnie obraża!

[J] - Pana żona sama powiedziała, że wszystko co tutaj się znajduje jest na sprzedaż, Pan się tutaj znajduje, w związku z tym pytam za ile mogę Pana dostać, czy może się mylę?

[M] i [P] zapowietrzyli się i na kilka chwil stracili mowę, wykorzystując ich szok, wyrwałam swoją kamizelkę kobiecie z dłoni, i nie dbając już o resztę rzeczy w przymierzalni, zwyczajnie opuściłam sklep w cichym akompaniamencie śmiechów obsługi.

Czy coś z nimi zrobili, czy też dalej krążą starając się znaleźć kolejną ofiarę - nie wiem. Mnie jednak interesowało tylko to, że odzyskałam ulubioną rzecz.

Tak, byłam wredna, sprowadziłam faceta do rzeczy, którą można kupić, okazałam im brak szacunku i poniżyłam... W razie gdyby ktoś chciał mi na to zwrócić uwagę, w przypadku obrażania mnie i próby kradzieży moich rzeczy, guzik obchodzi mnie szacunek do drugiej osoby, zwłaszcza jeśli na taki osoba nie zasługuje ;)

Miasto Królów galeria sklepy totalna wredota

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 324 (402)

#72765

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na piekielnych pojawiło się już sporo poradników, to i ja dodam jakiś od siebie.

Kilka porad dla "postępowych" rodziców, mieszkających w bloku.

1) Czas od 6-22 to Twój czas, wszelkie marudy i współmieszkańcy mogą Ci wtedy naskoczyć, dopilnuj by twoje dzieci spędziły go aktywnie i głośno, im głośniej tym lepiej!

2) 22 to godzina nocna, ale tylko dla znudzonych swoim życiem frajerów, którzy mają ochotę odpocząć - pomóż im spędzić ten czas relaksu przy uspokajających odgłosach zza ścian. Dopilnuj by twoje kilkuletnie już córki, regularnie zapewniały sąsiadom solidne dawki tupania i krzyków.

3) Kiedy dzieci przycichną, zacznij je gonić krzycząc na całe gardło, jeśli pokój już wam nie wystarcza, pogoń pociechy po schodach*, tak z pewnością zachęcisz je do dalszych wybryków.

4) Zapytaj dzieci czy chcą iść spać, jeśli zaczynają krzyczeć protestując, zaproponuj całonocne skakanie. Nic na siłę.

5) Pojedynczy stukot zza ściany uznaj za zachętę do wspólnej gry z sąsiadem. Bo przecież na pewno o to mu chodziło! Nakłoń dzieciaki, by biegały od jednej ściany pokoju do drugiej i z rozkoszą waliły pięściami w ścianę nowego towarzysza zabaw. Śmiej się z małżonką, jak miło, że pociechy tak szybko nawiązują nowe znajomości!

6) 24 to idealna pora na konkurs w skokach z łóżka, najlepiej sam weź w nich udział.

7) Zdziw się słysząc dzwonek do drzwi. Na uprzejmą prośbę o uszanowanie ciszy nocnej unieś się, grożąc sąsiadowi sądem za pouczanie Cię w sprawach wychowawczych. Buraki się nie znają, dzieci to dzieci i mogą robić co chcą. Uznaj, że to problem sąsiada, ponieważ 24 to dopuszczalna pora na wariactwa, a ty swoim dzieciom uwagi nie zwracasz. Dodaj przy tym, jak bardzo rozumiesz, że mieszkasz wśród innych osób, no ale dzieci mają swoje potrzeby. Zaznacz, że nie życzysz sobie zwracania uwagi, i sąsiedzi mogą co najwyżej prosić o lekkie uciszenie, a ty to rozważysz. To Twoje mieszkanie i nikt nie będzie od ciebie nic wymagał!

8) Zatrzaśnij drzwi niepocieszony, że sąsiad nie przyjął twoich argumentów, słysząc zaś, że sąsiad na twoje propozycje drogi sądowej, proponuje wezwanie policji - zreflektuj się. Po 5 minutach od zwyzywania, zabierz urocze dzieciaczki i każ im przeprosić. Nadal upierając się, że to tylko dzieci i muszą się wybawić. Odwal teatrzyk, nie wykazując skruchy.


Sprawę opisuję na świeżo, nadal będąc wkurzoną, bo "cudowni" imprezują tak od południa, a ja dzisiaj wróciłam z wesela i miałam nadzieję je odespać...cóż nadzieja jak wiadomo, matką głupich.


*W bloku mieszkania na ostatnim piętrze mają 2 poziomy. Zaznaczam, gdyby ktoś się zastanawiał :)

Ściany u nas są cienkie, ja mam tę "przyjemność" dzielenia ściany z sypialnią małych skoczków. Doskonale słyszę, bez wysiłku i używania szklanek, wszystkie krzyki, walenia itd. A tupanie wprawia w rezonans niemal całe mieszkanie. Nie raz spędzałam w pokoju czas w słuchawkach, bo inaczej się nie dało.

Takie budownictwo, takie warunki, ale to nadal nie zwalnia od przestrzegania pewnych zasad. Chyba, że to ja jestem taka dziwna, i tak uważać śmiem.

mieszkanie w bloku sąsiedzi rodzice

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (277)
zarchiwizowany
UWAGA! Będzie klasycznie, sucho a teksty mają brodę jak stąd do Honolulu! To tak, w ramach ostrzeżenia :D

Idąc wczoraj na popołudniowe zajęcia, w drodze do uczelni postanowiłam zahaczyć o punkt z zapiekankami. Zajęcia miałam mieć do późnych godzin wieczornych (a ponoć to dzienne studia...), to i chciałam zorientować się w cenach, w miejscu mojego potencjalnego obiadu. Ulica była pusta, w okolicy znajdowałam się tylko ja i jak zauważyłam, bardzo pokaźnych gabarytów młoda dziewczyna, z dwiema zapiekankami, po jednej na dłoń.

Poza zwykłym, krótkim spojrzeniem, nie zwróciłam na nią szczególnej uwagi, odwracając wzrok w stronę cennika. Jej życie, jej tusza, nic mi do jej upodobań kulinarnych. Okazało się jednak, że nawet te kilka sekund zwykłej orientacji w terenie, było dla jaśnie pani urazą majestatu. Po przełknięciu ostatniego kęsa, zwróciła się twarzą do mnie, spojrzała mi w oczy i z perfidnym uśmiechem rzekła:

- Chuda szkapa! Nie wiesz, że faceci to nie psy i na kości nie lecą?-

Odparła do mnie tak starym porzekadłem, że aż zaschło mi w gardle. Miała jednak pecha, bo na podwyższenie swojego ego wybrała złą marudę. Nie zastanawiając się nawet specjalnie, odparłam tuż po niej:

-Ale i nie sikorki, by słoninę pożerać.-

I tak oto z godnym kwiatu lotosu spokojem na twarzy, oddaliłam się w stronę uczelni, wśród odgłosów jawnego oburzenia i niecenzuralnych słów.

Nigdy szkieletem nie byłam, a bmi mam wręcz książkowe, ale nie o moją sylwetkę się rozeszło. Zwyczajnie nie lubię być obrażaną, po to by ktoś podbudował swoje ego. Nawet gdybym była chuda, cóż jej do tego :) A tak może nauczy się, że czasem lepiej trzymać język za zębami :)

Zapiekanki bezczelna maruda w drodze na uczelnię

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (198)

1