Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Usanka

Zamieszcza historie od: 15 stycznia 2013 - 11:13
Ostatnio: 27 października 2016 - 10:34
  • Historii na głównej: 2 z 4
  • Punktów za historie: 674
  • Komentarzy: 25
  • Punktów za komentarze: 46
 

#75408

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia poniższa
http://piekielni.pl/75361#comments
Wzbudziła we mnie pewną refleksję i przypomniała pewne zdarzenie:
Parę lat temu jechałam pociągiem osobowym do Katowic. Wagon był stary, drzwi nie otwierały się same ani na guzik ale niestety na tę dziwaczną klamko-wajhę, którą trzeba było naciskać w inny sposób niż normalne klamki. Nadto aby otworzyć drzwi trzeba było użyć trochę siły.

Jadąc czytałam artykuł o tym jak w plemionach pierwotnych dzieci od rodziców uczą się życia, gdy są wystarczająco duże, pilnują młodszego rodzeństwa, gotują obiad gdy rodzice idą na polowanie lub w pole. Stają się samodzielne i przygotowane do życia. Natomiast dzieci wychowywane w krajach rozwiniętych, wychowywane są jak niepełnosprawne umysłowo, usuwa się im spod nóg wszelkie przeszkody i nie wymaga niczego. Skutkiem tego rosną kaleki, bynajmniej nie w sensie fizycznym ( choć przykucie do komputerów i telewizorów też takimi potrafi uczynić).

Gdy dojeżdżałam do stacji końcowej zbliżyłam się do drzwi, zaopatrzonych w tę nieszczęsną klamko-wajhę, która była dość powszechna w czasach gdy ja byłam dzieckiem i nastolatką.
Koło drzwi stały dwie, na oko dwudziestolatki (mniej więcej w wieku mojej córki)i deliberowały nad tą nieszczęsną klamką.

Otóż okazało się, że żadna z nich nie miała pojęcia w jaki sposób otworzyć te drzwi. Nie było nawet problemu, że nie mają dość sił. One po prostu nie wiedziały jak!
Jedna z nich nawet przyznała się, że swego czasu przejechała swoją stację, gdyż nie umiała wysiąść z pociągu i dopiero na następnej zjawił się ktoś z zewnątrz, kto drzwi otworzył.

Tym razem też miała szczęście, bo starsza pani w mojej osobie, wiedziała jak uwolnić się z pociągu.

młodzież pkp

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 187 (251)

#73665

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia zamieszczona przez hemoglobinę http://piekielni.pl/73084, sprawiła że jednak postanowiłam dopisać swoje.

Wraz z moim facetem lubimy opalać się na plażach naturystycznych. W naszej okolicy w Polsce brak takiej plaży, ale często jeździmy do Czech, gdzie takie miejsce znajduje się w ramach sporego kempingu.
Plaża jest specjalnie oznakowana i otoczona szpalerem krzaków, tak aby zarówno naturyści jak i tekstylni mogli nie czuć się zażenowani.

Plaża naturystyczna posiada dwa wejścia do wody, do jeziora, po którym można sobie także swobodnie pływać kajakiem czy rowerem wodnym.
Nigdy do tej pory nie spotkałam się z takim chamstwem jak ostatniego weekendu.

To, że nadciąga polska kawaleria i husaria było słychać z daleka. Darcie pijanej gęby, a właściwie kilku gęb było słyszalne doskonale. Wszyscy muszą wiedzieć, że kwiat polskiej młodzieży zbliża się DOOO TEEEEEJJJ PLAAAŻYYY...URWA.

Pijani w sztok wtargnęli na plażę z butelką Stoka w reku. Na plaży ludzie z dziećmi (tak, niektórzy przychodzą z dziećmi w rożnym wieku) Czesi, Polacy i Anglicy.
Panowie (lat tak na oko koło 20) rozwalili się na plaży pokazując co mają najlepszego całemu światu (widziałam lepsze) i nadal darli japy. Zaczęli głośno krytykować ludzi, których widzieli, naśmiewać się z nich, opowiadać co komu by zrobili. Oczywiście nie obyło się bez wydzierania, że te głupie BRAMBORY i PEPIKI. No i stada ..urew. Gdyby to słowo nagle zniknęło z polskiego języka to chyba przestaliby mówić. Było mi piekielnie wstyd, bo język czeski nie jest tak bardzo różny od polskiego. Spokojnie można się dogadać z Czechem mówiąc po polsku i słuchając jego odpowiedzi w języku czeskim. Zatem cała plaża słyszała co nasi zacni młodziankowie mają do powiedzenia.
Zwiałam z plaży, bo nie dało się tam wytrzymać.

Na drugi dzień panowie wymyślili inną zabawę. Wraz ze swymi ukochanymi, paniami ich serc i rozporków, wypożyczyli rowery wodne i natarli od strony wody. Znów było darcie japy - już na prawie trzeźwo (pewno kac ich męczył) i krytyka widzianych osób.
Inna zabawa: specjalnie przechodzili przez plażę, jak wspomniałam odgrodzona i nie będącą "po drodze" żeby głośno obgadywać ludzi będących na plaży.
Po prostu żałość i trwoga i chamstwo nie do przyjęcia.

zagranica plaża wakacje

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 193 (239)
zarchiwizowany

#66767

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ponad miesiąc temu, dokładnie 28 kwietnia 2015 zakupiłam przez aplikację mobilną bilet na relację PKP Intercity Katowice-Warszawa Centralna. Do Katowic niestety się spóźniłam z winy innego przewoźnika. Dokładnie 8 min. mi zabrakło na przesiadkę.

Następne połączenie z Warszawą miałam za godzinę, zdążyłam zatem zakupić drugi bilet do Warszawy (tak mnie pouczył kasjer PKP Intercity), odwiedzić BOK przewoźnika, który się spóźnił, celem uzyskania potwierdzenia spóźnienia, odwiedzić BOK Intercity, w celu anulowania niewykorzystanego biletu oraz otrzymania formularza reklamacyjnego.

Reklamację złożyłam po powrocie, w okienku Intercity w dniu 5 maja 2015.

No i tyle… Od tej pory Intercity, pomimo moich monitów, mnie zlewa. Piszę do nich przez formularz zgłoszeniowy na ich stronie, odpowiedzi do niedawna ograniczały się do podziękowań za kontakt oraz informacji o przesłaniu zgłoszenia do innego działu. Żadnej informacji o sposobie i terminie załatwienia sprawy. Żadnej odpowiedzi na reklamację.

Dziś mamy 9 czerwca, a ja nadal nie mam żadnej informacji ani, oczywiście, kasy za bilet.

Może to mało piekielne, ale czuję się olana przez PKP Intercity, które ma wszystkie moje namiary, łącznie chyba z rozmiarem stanika i buta, ale nie jest mi w stanie udzielić informacji, kiedy łaskawie zwróci mi kasę, którą obraca od ponad miesiąca. W ogóle przestali się odzywać, już nawet nie dziękują za kontakt. Olewają.

Najbardziej wkurzające jest to, że reklamację składa się poprzez formularz na stronie internetowej (lub papierowo w okienku na dworcu) i nie wiadomo, gdzie trafia, czy ktoś się tym zajmuje.

Na infolinii w ogóle nie maja pojęcia o reklamacjach i jeszcze bezczelnie proszą o wypełnienie ankiety dot. satysfakcji klienta...

PKP Intercity

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 93 (155)
zarchiwizowany

#46734

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
No to wreszcie i ja napiszę, urzędnik skarbowy.

Jak wiadomo, US prócz ściągania podatków czasem wydaje zaświadczenia, m.in. NIP-5/w, które potwierdza, że dany NIP został nadany danemu podatnikowi.
Zaświadczenie to, najogólniej rzecz ujmując, drukowane jest z systemu, który pobiera dane z innego systemu, które to dane do tego ostatniego wprowadzamy na podstawie złożonych dokumentów.
Zatem, aby uzyskać NIP-5/w z danymi aktualnymi, trzeba te dane zgłosić wcześniej. Spółki, zmianę nazwy zgłaszają za pośrednictwem sądu.
Wpłynął do mnie wniosek podatnika (spółki) o wydanie NIP-5/W 14 stycznia. 15 stycznia z samego rana potwierdzenie było wydrukowane i wysłane.
Tegoż feralnego 15 stycznia, około godz. 12, do urzędu wpłynęły dokumenty z sądu, informujące o zmianie nazwy spółki. Niestety z urzędu wyszło już zaświadczenie ze starymi danymi.
Informacja o zmianie danych do mnie osobiście dotarła po godz. 14.00 15 stycznia. Po prostu dokumenty się minęły.
Dziś dzwoni podatnik cały zapieniony, że narażamy go na koszty i straty, że g..no robimy, że ^%#$^% jesteśmy a nie ludzie i jego to nie obchodzi, on chce gadać z naczelnikiem i złoży skargę. Proszę bardzo.
Niestety, wróżek na etatach w urzędach, nawet najbardziej podatnikom przyjaznych, nie ma.

urząd

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 31 (199)

1