Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Vendere

Zamieszcza historie od: 4 kwietnia 2012 - 1:13
Ostatnio: 17 lipca 2022 - 16:19
  • Historii na głównej: 7 z 7
  • Punktów za historie: 4378
  • Komentarzy: 15
  • Punktów za komentarze: 216
 

#68017

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielności, które nazbierały się przez kilka lat udzielania przeze mnie korepetycji z matematyki i języka angielskiego.

1. Dzieci z niewyobrażalnymi zaległościami w materiale.

Dzwoni do mnie Pani Mama i mówi, że córka (6 klasa SP) potrzebuje korepetycji, bo za 3 dni sprawdzian z matematyki, a uzbierało się już zagrożenie.
Przyjeżdżam na miejsce, dziewczynka w wieku lat 12/13 nie operowała tabliczką mnożenia, nie potrafiła rozwiązywać najprostszych działań w pamięci (typu 4+11, 10:2), nie potrafiła mnożyć ani dzielić pisemnie, brak zielonego pojęcia o ułamkach. W zeszycie ćwiczeń było zadanie z typu "Ile wyniesie rzeczywista rata miesięczna kredytu na 2000zł na rok, przy oprocentowaniu rocznym 10%". Kiedy zapytałam ile ma rok miesięcy, więc ile będziemy mieć rat, powiedziała, że 10...

Smutno patrzeć na takie przypadki, zwłaszcza kiedy dziecko nie miało żadnych problemów zdrowotnych, żadnych "dys", po prostu wieloletnie zaniedbania ze strony rodziców.

***

Podobny przypadek miałam z chłopcem, który w 1 klasie gimnazjum nie potrafił odmienić czasownika "to be" przez osoby, nie potrafił się przedstawić, ani powiedzieć jaka jest różnica między present simple a present continuous. Angielskiego "uczył się" przez całą podstawówkę.

2. Dzieci i młodzież, które nie wyniosły z domu żadnej kultury.

Zdarzały się przypadki dzieci i nastolatków w różnym wieku, zwracających się do mnie na "ty", czy wręcz trybem rozkazującym.

Pamiętam jak pierwszy i ostatni raz pojechałam do dziewczyny w 3 gimnazjum, żeby pomóc jej przy zadaniach domowych z angielskiego, zapoznałam się z tematem i zaczęłam jej opowiadać o danym zagadnieniu. Poprosiłam o wspólne wypełnienie jakiegoś ćwiczenia. Reakcja jej była obłędna:
- CO?! To ja mam coś robić? Przecież ojciec zapłacił ci za zrobienie tych zadań.

Zwykle kiedy uczeń potrzebuje wyjść z pokoju na chwilę (toaleta, coś do picia itp), to informuje o tym fakcie. Zdarzały mi się jednak sytuacje kiedy w trakcie mojego tłumaczenia ktoś po prostu wstawał i ostentacyjnie wychodził bez słowa..

3. Rodzice oczekujący cudów bez żadnego wkładu własnego.

Nauka języka jak wiadomo opiera się przede wszystkim na systematyczności. Jako korepetytorka mogę wskazać drogę, pomóc w uzupełnianiu zadań domowych, tłumaczyć zagadnienia niezrozumiałe. Ale nie mam żadnej możliwości wlania uczniom do głów rzeczy, których się po prostu trzeba nauczyć na pamięć, słówek czy zadanego wierszyka.
Zawsze na koniec każdych zajęć rozmawiam z rodzicem i przekazuję mu do ręki listę słówek/zwrotów do nauczenia na pamięć i często jakieś drobne zadanie, by przypilnowali dziecko do nauczenia się tego i odrobienia pracy.

Często oburzenie występuje już na tym etapie, że jak to, oni muszą jeszcze coś robić? To korepetycje nie załatwiają sprawy?
Rzadziej dzwonią z pretensjami dlaczego syn/córka dostali złą ocenę z kartkówki ze słownictwa.

4. Spryciarze.

Dzwoni Pani, mówi że potrzebne są korepetycje. Ok, informuję ją jaka jest cena, jakie mam wolne terminy. Pani zgadza się na wszystko, umawiamy się.
Przyjeżdżam na miejsce, w progu Pani mówi, że ta cena co to ja ją podałam to jednak jest za wysoka i ona zdecydowała, że zapłaci mi 1/3 całości, a tak w ogóle to zamiast jednego ucznia będzie dwóch, bo do syna przyszedł kolega z klasy (kolega miał się uczyć oczywiście w gratisie).
Tak właśnie jedzie się na darmo przez pół miasta w godzinach szczytu :)

5. Nierealne oczekiwania.

Dzwoni Pan w wieku 30+. Mówi, że wyjeżdża do pracy do Anglii i pilnie potrzebuje konwersacji. Ponoć angielski zna na bardzo dobrym poziomie, miał w szkole, potrzebuje tylko odświeżenia.
Na miejscu okazuje się, że Pan nie zna tak podstawowych słów jak np. dom, pies, samochód, owoce. Nawet nie mówiąc o jakiejkolwiek gramatyce. Myślę sobie, będzie trudno, ale jakoś damy radę. Pytam go jaki poziom jest mu potrzebny i na kiedy ma zaplanowany wyjazd. Odpowiedz:
- No tak żebym się dogadał ze wszystkimi i wszystko sobie w urzędach pozałatwiał, samolot mam za tydzień.

6. Nie wiem czego chcę.

Rozmowa telefoniczna:
- Dzień dobry, córka korepetycji potrzebuje.
- Witam, która to klasa? Jaki zakres materiału?
- Córka jest w 3 gimnazjum, chodzi nam o język angielski.
- Dobrze, a dokładniej o jakie zagadnienia chodzi?
-.... (W tle krzykiem do córki: Ewaaaa, co dokładnie z tego angola?
Słyszę jak Ewa odkrzykuje mamie: No rozdział szósty).
- Tak, potrzebujemy pomocy z rozdziału szóstego.

korepetycje

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (576)

#68008

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O jakości obsługi w sieci T-mobile :)

Musiałam załatwić drobną sprawę w salonie stacjonarnym T-mobile, który znajduje się w centrum handlowym w moim mieście.
Wchodzę sobie spokojnie, widzę że każde z dwojga konsultantów akurat obsługuje klientów więc czekam na swoją kolej.
Po kilku minutach jeden z klientów wychodzi, podchodzę więc do wolnego konsultanta, uśmiecham się i staram się przywitać. W połowie mojego "dzień dobry", facet przerywa mi z głupawym uśmieszkiem:

-Ale streszczaj się, za 5 minut kończę zmianę.

No cóż, mnie lekko zamurowało, nie wyglądam na małolatę a już tym bardziej nią nie jestem, zresztą młody wiek klienta nie usprawiedliwiałby chamstwa. Klient obok mnie spojrzał na "mojego" konsultanta z dezaprobatą, druga pracownica z zażenowaniem.

-Bardzo proszę poprosić kierownika - mówię.
-Nie ma go i nie będzie.
W tym momencie zwróciłam się bezpośrednio do konsultantki obok:
-W takim razie Panią proszę o wezwanie kierownika.
Spojrzała na mnie z przerażoną miną, zerknęła na swojego kolegę, potem znowu na mnie. Wahała się i nie wiedziała co zrobić.
Jednak w tym momencie drzwi zaplecza otworzyły się i stanął w nich rzeczony kierownik z jakimiś fakturami w dłoni.
Opowiedziałam mu całą sytuację, klient ze stanowiska obok wszystko potwierdził, przyciśnięta konsultantka także.

Kierownik poprosił faceta na zaplecze, jednak słychać było urywane krzyki, coś o trzeciej skardze w tym miesiącu i wypowiedzeniu :)

Zostałam przeproszona przez kierownika, w ramach zadośćuczynienia otrzymałam usługę telefoniczną, po którą wtedy do nich poszłam, na rok czasu za darmo.

salon T-mobile Poznań

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 421 (485)

#65910

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj o rozmowie o pracę, która rozbawiła mnie do łez :)


Kilka dni temu odbyłam taką rozmowę, był to oddział stacjonarny sklepu z telefonami komórkowymi w moim mieście, aplikowałam na stanowisko sprzedawcy/ doradcy klienta.

Przyznam, poszukuję pracy na podobnym stanowisku od jakiegoś czasu na pół etatu, kiedy Pan do mnie oddzwonił z zaproszeniem na rozmowę, bardzo się ucieszyłam.
W trakcie widać było, że Pan był bardzo zadowolony, mam doświadczenie na podobnym stanowisku, znam biegle angielski i komunikatywnie niemiecki, posiadam status studenta.
Na sam koniec Pan zadał mi pytanie o treści mniej więcej "Jaki Pani zdaniem jest najlepszy telefon dostępny na rynku, przy zachowaniu racjonalności ceny, który z czystym sercem poleciłaby Pani niezdecydowanemu klientowi?"
Zgodnie z własnym sumieniem odpowiedziałam, że najlepszy stosunek jakości do ceny mają według mnie telefony z serii Galaxy i Galaxy Note, że są odpowiednie dla wszystkich, nawet najbardziej wymagających klientów biznesowych, świetnie sprawdzają się w każdej sytuacji. Następnie nastąpiło krótkie porównanie poszczególnych modeli.

Pan się trochę zagotował, cierpko zakończył naszą rozmowę i stwierdził, że nie powinnam oczekiwać na telefon. Przyznam, trochę mnie zatkało, przecież było tak dobrze!
Zapytałam Pana czym argumentuje swoją decyzję, przecież był na początku bardzo zadowolony.
Pan zrobił się czerwony i prawie wykrzyczał:
-I Pani się jeszcze pyta dlaczego?! Przecież Pani jest niekompetentna! Każdy głupi wie, że najlepszy telefon to iPhone!

rozmowa_o_pracę

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 576 (686)

#64759

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O nowej metodzie okradania ludzi.

Niedawno moja mama przeglądając rachunek za swój telefon zauważyła na fakturze nadprogramowe 70zł do spłaty. Dzwonimy więc na infolinię, żeby wyjaśnić sprawę. Uprzejmy konsultant odpowiada, że za opłatę odpowiedzialne są regularnie od kilku tygodni przychodzące smsy "specjalne", podaje nam numer z którego przychodzą. Mama robi szybki rachunek sumienia, no nic nie wysyłała, nie wierzy w miliony z smsów a i z wróżbity Macieja też tylko się śmieje.

Szukamy w telefonie smsów z tego numeru, no i rzeczywiście coś przychodziło, ale do kogo nie przychodzą dziesiątki smsów typu spam, oferujące niesamowite wygrane i garaże wypełnione samochodami? Nikt na nie nie zwraca uwagi i po prostu ignoruje lub kasuje.

Po chwili jednak odnajdujemy przyczynę. Pierwszy sms przysłany z tego numeru zawierał treść mniej więcej taką:

"Gratulujemy, Twój numer został wyłoniony spośród setek tysięcy innych, by otrzymywać horoskop w niesamowicie niskiej cenie jedyne 3,66 za sms! By odmówić subskrypcji, wyślij SMS o treści "ODMAWIAM" pod ten numer".

Czy naprawdę nastały czasy, że można ludzi okradać w tak bezczelny sposób, podstępnie nakładając na nich opłaty o które nie prosili?

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 622 (682)

#62523

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia ta zdarzyła się w tym roku, mniej więcej pod koniec czerwca. Wracałam z dość długiego wyjazdu zagranicznego (nie wakacje) do domu (mieszkam w Poznaniu).
Kto był w Poznaniu, wie jak wygląda tam nowy dworzec główny, a także podziemne przejścia.
Byłam niesamowicie zmęczone po podróży (długi lot do Modlina, oczekiwanie na bus do Warszawy, oczekiwanie na pociąg z Warszawy, jazda do Poznania), już ledwo idąc, ciągnąć za sobą walizkę (23kg), 2 mniejsze torby i torebkę, udałam się w stronę schodów prowadzących na przystanki tramwajowe (Kierunek górczyn lub sobieskiego). Schody te, zaprojektowane są tak, iż barierka wbrew wszelkim regułom, zamontowana jest jedynie po lewej stronie osoby na schody wchodzącej. Zdając sobie sprawę, iż poruszamy się zawsze prawą stroną, a wiedząc ze bez podtrzymania się poręczy nie dam rady wciągnąć moich walizek, skorzystałam z momentu w którym schody te były całkowicie puste. Byłam mniej więcej w połowie schodów, kiedy z góry zaczął zbiegać mężczyzna. Na oko 25 lat, nie ubrany jak dres aczkolwiek jeśli spotkałabym go wieczorem na pustej ulicy to ten fakt bardzo by mnie zaniepokoił.
Ale wracając do historii- co zrobiłby każdy normalny człowiek w takiej sytuacji?
Zakładam, ze w sytuacji pustych schodów po prostu ominął dziewczynę targającą 3 torby i kurczowo trzymającą się poręczy.
Niestety napotkany przeze mnie mężczyzna zachował się inaczej.
Otóż, zatrzymał się on przede mną, zmierzył gniewnym wzrokiem i warknął:
-Chodzi się prawą stroną schodów wieśniaczko.
Pamiętając o spojrzeniu tego Pana, fakcie że był on ode mnie o jakieś 25cm wyższy, a szerokością barków dorównywał ciężarowcom, odpowiedziałam najgrzeczniej jak potrafiłam:
-Zdaję sobie z tego sprawę Proszę Pana, i przepraszam, niestety po prawej stronie nie ma poręczy i nie dałabym rady wnieść moich bagaży.
-A co mnie to, ku$wa, obchodzi?
Po czym potrącił mnie (boleśnie, aczkolwiek skończyło się tylko na siniaku), przez co wszystkie moje bagaże wylądowały na samym dole schodów.
Pan na odchodnym kopnął jedną z mniejszych toreb i rzekł:
-Tak to jest, jak się wieś do dużego miasta wprowadza.


Pozostawiam Wam do oceny, które z nas zachowało się "wieśniacko".

poznań dworzec głowny

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 501 (679)

#51913

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z dzisiaj, zdarzyła się w małym osiedlowym sklepiku w Poznaniu.
Udałam się tam rano w celu zakupu kilku bułek, mleka i jakiejś słodkiej przekąski.
Całość wyniosła nieco ponad 5zł.
Uśmiechniętej sprzedawczyni podałam 2 monety: 5zł i 50gr.

Już odchodziłam od kasy z moimi zakupami w foliowej siateczce, gdy usłyszałam monetę upadającą na podłogę.
Kasjerka krzyknęła na mnie, że upadło jej 5zł i nie mam prawa opuścić sklepu z zakupami, dopóki nie zapłacę za zakupy ponownie.

Potrzebowałam chwili, by ogarnąć co się tak naprawdę dzieje. Odpowiedziałam Pani, że należność za moje zakupy zostawiłam jej na podstawce na monety (takiej jakie znajdują się w 99% sklepów, nie wiem czy to ma jakąś nazwę :) , i skoro pieniądz jej upadł, to nie jest to moją winą, i co za problem go podnieść?
Sprzedawczyni zaczęła krzyczeć, że to moja wina(?), że ona nie ma możliwości podnieść monety, że nie może odejść od stanowiska pracy? (przypomnę, malutki osiedlowy sklepik, który mieści maksymalnie 3 osoby w kolejce, który nawet nie jest samoobsługowy).

Nie miałam ochoty na dłuższą pogawędkę na takim poziomie, po prostu zabrałam zakupy i wyszłam, żegnana krzykiem kasjerki o złodziejstwie i chamstwie.

Nie wiem, czy kasjerka miała kiepski dzień, czy może jest to stały chwyt na klientów (swoją drogą, nie wiem kto by na to poszedł)? W każdym razie zakupów w tym sklepie więcej nie zrobię.

sklepy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 761 (805)

#49249

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rzecz działa się kilka miesięcy temu, nieświadoma nadchodzących kłopotów zamówiłam pewną rzecz na najpopularniejszym polskim serwisie aukcyjnym. A raczej skorzystałam z konta mamy, bo do pełnoletności brakowało mi wtedy kilku tygodni, a do zakładania konta "Junior" nie byłam zbyt skora.

Po kilku dniach, które spędziłam w domu z powodu choroby zajrzałam do skrzynki spodziewając się zobaczyć awizo, bo po co sprawdzać, czy lokatorzy są w domu.
Chcąc nie chcąc pofatygowałam się na pocztę.

W tym momencie zaczyna się akcja:
P-Pani z okienka J-Ja

P-Nie wydam!- prawie wykrzyczane z oburzeniem.
J-A to dlaczego niby?
P-Bo to nie do Ciebie! Nie masz prawa odbierać listów poleconych nie mając osiemnastu lat.

Ja, już trochę zdziwiona: Mam rozumieć, że nie mogę odebrać listu zaadresowanego do mnie, na którym widnieją wszystkie moje dane, które potwierdza dokument tożsamości?

P-Powiedziałam, że nie wydam!
J-To co Pani proponuje w takim razie?
P-Jak to co? Zwrot będzie, nie zdąży mieć urodzin.
J-Czy Pani sobie żartuje?! Proszę o wydanie mojej przesyłki.

I tak dalej w tym klimacie przez kilkanaście minut. Kiedy w końcu wyszłam z poczty (bez przesyłki oczywiście) kolejka odetchnęła ;)

Wróciłam po kilkudziesięciu minutach, wraz z mamą. Ona w przeciwieństwie do mnie potrafi urządzać naprawdę wspaniałe awantury w równie kuriozalnych sytuacjach.
Skończyło się na tym, że przesyłkę wydano, po 40 minutach walki. "Wymagany" był podpis mój, mojej mamy, Pani z okienka i kierowniczki.

Naprawdę wierzyć mi się nie chce, że istnieją tak idiotyczne przepisy. Od 13 roku życia ma się jakieś tam zdolności prawne (nie znam się dokładnie na tym), od 16 można uprawiać seks, a nie można odebrać listu?!

poczta

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 619 (825)

1