Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

aikus

Zamieszcza historie od: 30 czerwca 2012 - 23:47
Ostatnio: 3 kwietnia 2014 - 12:26
  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 2163
  • Komentarzy: 90
  • Punktów za komentarze: 338
 

#49461

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/49268 przypomniała mi pewną historię z Warszawskich Bielan, gdzie któregoś razu jakiś "inteligent" zaparkował zajmując cały chodnik, tak że w ogóle nie było przejścia.
Jakby tego było mało, miejsce było bardzo mocno uczęszczane przez pieszych, bo było to dojście do sklepu.

Jako pierwsze pojawiły się ubłocone ślady butów na masce.
Jeszcze tego samego dnia, pojawił się mandat od SM, ale samochód stal dalej.
Następnego dnia na przedniej szybie była już kartka z grzeczną prośbą o przeparkowanie samochodu. Kartka była przyklejona do szyby przy pomocy białej farby olejnej, którą cała szyba była umazana. Później wieczorem tego samego dnia, na dachu samochodu pojawiła się cegła, która położona na ten dach bynajmniej nie była lekko.
Trzeciego dnia samochód miał pospuszczane powietrze z kół (nie wiem czy na skutek przebicia).
Czwartego dnia samochodu w końcu nie było - nie wiem czy właściciel go w końcu zabrał czy mu go wywieźli.

Natomiast najlepsze jest to, że na własne oczy widziałem, jak drugiego dnia, ktoś podchodzi do samochodu (chyba właściciel) widzi te ślady na masce, tę farbę i kartkę (cegły jeszcze nie było), otwiera spokojnie samochód kluczykami, bierze coś ze środka, po czym zamyka i ze stoickim spokojem odchodzi.

Do dziś nie rozumiem co to się wtedy działo.
A i jeszcze dodam, że nie był to żaden stary rzęch, tylko względnie nowy ładny samochód kompaktowy klasy przykładowo Opla Corsy (aczkolwiek marki nie pamiętam).

Parking chodnik

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (578)

#47171

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o "odważnym" choć lekkomyślnym budowniczym.

Działo się to dość dawno temu. Ojciec mojego kolegi i mój sąsiad zatrudnił młodego chłopaka do pomalowania domu.
Chłopak był młody ale pełnoletni... No miał ze 20 lat.
Robota w zasadzie banalnie prosta... Może lepiej by było we dwóch, ale chłopak stwierdził, że on spokojnie sam da radę, trochę dłużej mu zejdzie, ale za to "szef będzie miał taniej, a ja więcej zarobię."
W sumie logiczne, niech więc będzie i tak.

7 rano. Rusztowania, drabiny - są.
Pędzle, farby - wszystko co potrzeba jest.
Chłopak, cały chętny, zwarty i gotowy.
OK - zacznij z tej strony - mówi "szef" - jak skończysz i będziesz miał przechodzić na ta ścianę, to widzisz, tu są druty (przyłącze elektryczne, napowietrzne).
Zadzwoń wtedy do mnie, a ja zadzwonię do energetyków, żeby odłączyli i będziesz mógł malować dalej.

Szef pogadał, chłopak pokiwał głową, szef pojechał.

Mija godzina, dwie, trzy... mija południe... chłopak nie dzwoni. Telefonu nie odbiera (nie była to jeszcze era komórek, a stacjonarnego w domu pewnie nie słyszy).

No więc szef, lekko zaniepokojony zrywa się z roboty i jedzie sprawdzić czy tam wszystko w porządku...
Przyjeżdża na miejsce i o mało co nie dostaje zawału.

Chłopak schodzi z drabiny, postawionej przy samych drutach, chwieje się na nogach... Chałupa pięknie równiutko dokładniutko wymalowana dookoła tych drutów, tak że mucha nie siada, a chłopak błagającym tonem:
- Szefie, szef się nie gniewa, ja przepraszam, że się napiłem, ale jakbym się nie napił to bym się bał...

budowa remont

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 921 (965)
zarchiwizowany

#46755

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/46257 przypomniala mi o pewnym piekielnym fakcie, ktory pozostaje i dlugo jeszcze bedzie pozostawal faktem dotyczacem znacznie wiekszej niz sie powszechnie wydaje grupy ludzi.

Bedzie o bezpieczenstwie.

O tym, ze nie nalezy zapisywac pinu na karcie - kazdy raczej wie.
Ze zaden pracownik banku nie poprosi nas nigdy o haslo logowania do systemu transakcyjnego, albo o przeczytanie kodu jednorazowego - tez kazdy raczej wie.

Postac Kevina Mitnicka - pewnie pare osob kojarzy i wie, ze byl to czlowiek, ktory rzadko jesli w ogole łamal systemy. Wykorzystywal tylko fakt, ze najslabszym elementem kazdego systemu bezpieczenstwa jest czlowiek... i "łamał" tego czlowieka. (W zasadzie, jakby tak popatrzec na niego i na wszystkie banki oraz parabanki - trzebaby rozumujac wprostej linii tez poslac ich wszystkich do wiezienia na dlugie lata, bo robili z grubsza to samo.)

Ale do rzeczy.
Z tego, ze jeden z klasycznych "numerow" Pana KM ma naprawde spore szanse powodzenia w dzisiejszym swiecie, zdaje sobie sprawe juz niestety niewiele osob. A jeszcze mniej w ogole ten "numer" zna.

A numer jest prosty.
Jak wyludzic pieniadze z karty kredytowej?
Trzeba zdobyc owa karte kredytowa i numer telefonu do danej osoby. Zadadnie nietrywialne, ale wykonalne.
Dalej juz prosto.
Dzwonimy.
[O]fiara: Halo?
[KM]: Witam serdecznie, Piekarz Piekielny z tej strony, centrum obslugi kart kredytowych Visa. Czy mam przyjemnosc z Panem/Pania XYZ?
[O]: Tak przy telefonie.
[KM]: Prosze Pani chcialbym potwierdzic transakcje, ktora pani wlasnie wykoknuje, poniewaz jest to transakcja ktorej suma znacznie przewyzsza transakcje jakie zwykle sa przy uzyciu tej karty wykonywane. Przed chwila dokonala Pani platnosci pani karta na kwote 5.358,67 w centrum handlowym w gdansku, czy Pani to potwierdza?

Tu dwa slowa komentarza:
1. oparatorzy kart platniczych rzeczywiscie praktykuja taki zwyczaj.
2. Uzyte w powyzszym przykladzie miasto Gdansk powinno byc odlegle najlepiej o kilkadziesiat kilometrow od miejsca gdzie znajduje sie Ofiara.

[O] (po chwili namyslu)... zaraz moment... Jaka transakcje?!?! W jakim Gdansku!?!? niczego nie potwierdzam!!!
[KM] Rozumiem... Prosze zatem o sekundke cierpliwosci...
...
Czy jest Pani Pewna, ze Pani karta kredytowa jest w pani posiadaniu, nie dostala sie nawet przez chwile w niepowolane rece??

[O] (w miedzyczzasie zorientowala sie ze nie ma portfela)... Rany boskie, chyba ktos mi ukradl portfel!!!

[KM] Rozumiem, prosze zachowac spokoj. Za chwile zablokuje Pani karte, jednak najpierw chcialbym podjac probe wycofania transakcji ktora wlasnie zostala wykonana.
Czy pamieta Pani moze numer swojej karty?

[O] .. .nno wie Pan... Nooo, niestety nie...

[KM] Mmfmmm... Rozumiem... No troche szkoda... a moze chociaz PIN pani pamieta?

[O] Tak, oczywiscie! 1234!



Nie sprawdzajcie! Jest to proba wyludzenia - przestepstwo karalne.
Zrobcie wywiad srodowiskowy.
Wezcie poprawke na fakt, ze nie wszyscy sie przyznaja, ze daliby sie zlapac.

;)

banki karty kredytowe bezpieczenstwo

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 265 (281)
zarchiwizowany

#46149

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/45561 przypomniala mi pewne zdarzenie sprzed kilku lat w firmie w ktorej wtedy pracowalem.

Lalki zza lady tak dlugo sie beda cieszyc ze swojego dowcipu z zamiana naklejek, jak dlugo nie przyjdzie tam ktos postury mojego kolegi, ktory kiedys niechcacy wywazyl drzwi. Slowo. Niechcacy.

Korporacja. W kazdych drzwiach kontrola dostepu. Zamki elektromagnetyczne i czytniki kart zblizeniowych.
Zblizam karte - slysze pikniecie po czym zapala sie lampka: czerwona oznacza dostep zabroniony, zielona - mozesz wejsc.
Co znamienne, "pikniecie" niestety w tamtym systemie bylo zawsze takie samo - oznaczalo tylko, ze karte udalo sie odczytac.

No i moj postawny kolega (okolo 2m wzrostu i pewnie okolo 120kg wagi) szedl sobie na pewniaka, doszedl do drzwi, przez ktore przechodzil tego dnia juz kilka razy (byly one na drodze z pokoju do kuchni), karta, pik, nawet nie spojrzal na swiatelko, popchnal drzwi przed siebie i ....
... wiory sie posypaly... Rygle wylamane, alarm sie wlaczyl, przybiegla ochrona, "bezpiecznik" i kolezanka od zarzadzania systemem kontorli dostepu.
Co sie stalo?
Otoz system z jakiegos powodu nie zadzialal. Czytnik piknal, ze niby odczytal karte, ale lampka zaswiecila sie czerwona, czego kolega nie zauwazyl. Pchnal drzwi, a drzwi w gruncie rzeczy byly dosc slabe. Nie byly antywlamaniowe, bo nie mialy chronic przed wlamaniem tylko w razie czego sygnalizowac, ze do wlamania doszlo...
Kolega przeprasza... mowi ze to niechcacy...
Ochrona juz bardziej z ciekawosci i z lekkim rozbawieniem przeglada nagranie z kamer - no wsyzstko sie zgadza, zadnego celowego zlosliwego dzialania... A dostep do drzwi kolega posiada niekwestionowany.
Coz zrobic - sila wyzsza, mozna powiedziec - niegrozny i nawet troche smieszny przypadek - wypadek:)

Z tym, ze jak ten moj kolega albo ktos podobny trafi na takie drzwi sklepowe, to stac sie moze dokladnie to samo a skutki beda mniej błahe:>

korporacja ochrona drzwi

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (183)
zarchiwizowany

#41380

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pazdziernik.
Chlodno, mokro, nieprzyjemnie.
Pozny wieczor, ale przed osiedlowym 24/7 ciagle jeszcze duzy ruch.
Ciagle ktos wchodzi, ktosy wychodzi...
Przed samymi drzwiami szarpie sie ze swym czworonoznym przyjacielem okoliczny pijaczyna. Widac, ze lekko wstawiony bo chwieje sie na nogach. Jakie ma zamiary - nie wiadomo, ale sprawia wrazenie, ze chce przywiazac psa do slupka od daszku przed wejsciem do sklepu, zeby wejsc do srodka i jeszcze cos protencowego sobie dokupic.
Jakby nie patrzec sprawnie to mu ta akcja nie idzie.
Nie bije psa (na szczescie) ale troche sie z nim szarpie.
Pies nie wie o co chodzi, placze sie w smyczy...
W miedzyczasie do sklepu caly czas wchodza i wychodza ludzie, co mu dodatkowo utrudnia sytuacje...
W koncu pijaczek nie wytrzymuje nerwowo, odciaga psa za smycz na wyciagnietej przed siebie rece i krzyczy do niego:
- Sp^%$%alaj!!!
Traf chcial, ze w tym wlasnie mommencie za jego plecami przechodzil postawnny mlody mezczyzna, robiacy co najmniej mocne wrazenie swoim wygladem. Postawa to jedno, a druga rzecz to image: piora do pasa, kapelusz, skory, cwieki.
Zauwazyl ow mlody czlowiek cala sytuacje i grzecznym, lagodnym glosem zwrocil sie do chwiejacego sie na nogach wlasciciela psa:
- Nie wolno tak, do pieska mowić spi&^%alaj.
W tym momencie pijaczek juz mocno zdenerwowany odwraca sie, jednoczesnie podnoszac z pochylenia i krzyczac:
- A co kurrr....
... ale reszta wypowiedzi uwiezla mu w gardle, bo jego wzrok wyladowal na wysokosci klatki piersiowej owego mlodego postawnego czlowieka...
Krotka chwile zajelo zatrybienie jak teraz wyglada sytuacja, wzrok z klatki piersiowej przesniol pijaczek na twarz supermena i dokonczyl wypowiedz:
-... No! Nie wolno!
:)

przed sklepem 24h

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 215 (269)

1